Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

9 III 1965 r., Kraków, ul. Siemiradzkiego, Komenda Miejska MO

Ciąg dalszy jutro
Pełczyński odwiózł wykończoną studentkę malarstwa do domu i upewniwszy się, że dotarła bezpiecznie pod same drzwi, udał się w drogę powrotną do komendy.

Marta Szreder: LOLO (odc. 55)

Zanim to zrobił, nie bacząc na to, że był środek nocy, zadzwonił do kapitana Wiśni. Teraz była już piąta rano i kiedy przekroczył próg swojego gabinetu, kapitan już tam na niego czekał, siedząc za jego własnym biurkiem.

- Mam nadzieję Pełczyński, że macie ważny powód, żeby mnie tu ściągać o tej porze - powiedział, podnosząc wzrok znad protokołu.

W jego zaspanym głosie słychać było wyraźną pretensję, ale Pełczyński był tak podekscytowany, że wcale się tym nie przejmował.

- Zatem obywatelka Kalina W. utrzymuje - zaczął mówić Wiśnia, wracając bez entuzjazmu do leżących przed nim dokumentów - że podejrzewany przez nią Karol K., uczeń technikum energetycznego, był widziany przez jej innego znajomego Juliana J. w pobliżu miejsca zbrodni, w czasie zbliżonym do popełnienia morderstwa na Krzysztofie B. - zamilkł na chwilę i popatrzył na Pełczyńskiego z powątpiewaniem.

- Nie twierdzę, że to bez znaczenia - kontynuował, a Pełczyński już widział, że kapitan był nastawiony sceptycznie i będzie teraz kwestionował zeznania dziewczyny krok po kroku. Nie mylił się.

- Ale to jeszcze nie jest żaden dowód. Tego dnia mnóstwo osób było w okolicy kopca Kościuszki. I nikt nic nie widział! Najgorsze jest to, że sprawca znów nie zostawił żadnego śladu. W tej sytuacji potrzebujemy twardych dowodów, a nie...

- Proszę doczytać dalej! - przerwał mu Pełczyński - Zaraz później złożył obywatelce niezapowiedzianą wizytę, podczas której zachowywał się agresywnie, groził nawet...

- Czytałem - tym razem to kapitan wszedł mu w słowo.

- Ale jak widzę, dziewczyna sama przyznaje, że to zachowanie mogło być spowodowane zawodem miłosnym, czyż nie? - dodał spokojnie.

- Myślała tak tylko początkowo, teraz jednak jest przekonana, że chodziło o coś więcej - Pełczyński nie tracił entuzjazmu.

- Ta pani jest też przekonana, że "wyśniła" atak na tę małą dziewczynkę - skontrował kąśliwie Wiśnia.

- Co dalej... - zaczął przerzucać kolejne strony protokołu.

- Miał nóż, którym się popisywał - wtrącił Pełczyński.

- Teraz co drugi chłopak tak robi, taka głupia moda. To jeszcze nie czyni z nikogo dzieciobójcy.

- Uporczywie powracał w rozmowach do tematu "wampira" - nie dawał za wygraną Pełczyński.

- Każdemu wolno komentować zdarzenia z gazet... - rzekł Wiśnia, po czym widząc, że jego podwładny znów chce coś powiedzieć, nakazał mu gestem milczenie i kontynuował swoją wypowiedź.

- W dodatku ta dziewczyna sama nie jest pewna, czy jej podejrzenia są słuszne, czy nie. Wcześniej chłopak wydawał się jej - to jej własne słowa - "miły i nieśmiały". Znając życie, do jutra zmieni zdanie i wszystko odwoła - podsumował, zamykając energicznie protokół.

- Macie coś jeszcze? - zapytał ze zniecierpliwieniem.

- Tak. Proszę spojrzeć na to - Pełczyński wyjął z kieszeni fotografię, którą otrzymał od Kaliny i położył ją na biurku.
- I co? Zwykły uczeń - powiedział Wiśnia, patrząc na zdjęcie ciemnowłosego chłopaka w szkolnym chałacie.

- No właśnie - rzekł Pełczyński. - Proszę mu się przyjrzeć uważnie.

- Nie mam czasu na zagadki!

Pełczyński wskazał na szkolną tarczę przyszytą do rękawa chłopaka.

- "Czerwona tarcza". To ostanie słowa wypowiedziane przez zamordowaną na Jana kobietę! Tak długo się zastanawialiśmy, co oznaczają... - Pełczyński urwał nagle, widząc, że kapitan skwitował to odkrycie jedynie pełnym powątpiewania westchnięciem.

- Jest jeszcze jedno... - dodał, zawieszając na moment głos. Wiśnia tymczasem wstał i zaczął wolno przechadzać się wzdłuż pokoju.

- Kobieta zaatakowana przy Skawińskiej zeznała, że zanim weszła do bramy, jakiś przemiły młodzieniec w wieku szkolnym pomagał jej zbierać rozsypane zakupy. Jeśli rozpoznałaby go na tym zdjęciu, mielibyśmy pretekst do zatrzymania. Jak się go odpowiednio przyciśnie, to może sam się przyzna. To nasza jedyna szansa - powiedział, a kapitan zatrzymał się przed oknem i gapił się w nie przez dłuższą chwilę.

- No dobrze. Sytuacja jest krytyczna - odezwał się w końcu, odwracając się twarzą w stronę Pełczyńskiego.

- Liczy się każdy trop. Odszukajcie tamtą kobietę ze Skawińskiej i sprawdźcie to. Ustalcie też adres podejrzanego i wyznaczcie ludzi, żeby go dyskretnie, podkreślam dyskretnie, obserwowali dzień i noc. Nie możemy sobie pozwolić na kolejny atak.

(Ciąg dalszy jutro)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski