Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja "Koppe"

Redakcja
Parasol, Zośka, Agat. Coraz mniej osobom mówią coś te nazwy. Starsi odchodzą - młodzi nie pamiętają. Może dlatego warto dziś - w przeddzień 60. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego - przypomnieć militarny epizod z dziejów ziemi olkuskiej, który wiązał się nie tyle z samym powstaniem, co jego późniejszymi uczestnikami.

W przeddzień 60. rocznicy powstania

Zamach
   11 lipca 1944 roku o godz. 9.10 na Wawelu wyższy dowódca SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie, SS-Obergruppenführer Wilhelm Koppe wsiadł do odkrytego mercedesa i ruszył w kierunku Akademii Górniczej, gdzie miał swoje biura. Parę minut później samochód minął II grupę uderzeniową, złożoną z żołnierzy "Parasola". Plan przewidywał, że akcję rozpocznie właśnie ta grupa, która miała ostrzelać mercedesa Koppego z własnego auta, a potem wjechać w pole działania I grupy uderzeniowej. Tam samochód Koppego miał zostać zablokowany przez kolejnego chevroleta akowców, stojącego przy ul. Powiśle. Tymczasem brak wozu ochrony zdezorientował zamachowców, którzy nie otworzyli ognia. Również kierowca, który miał zajechać Koppemu drogę, nie dodał w odpowiednim momencie gazu. Rozpoznał wprawdzie samochód szefa SS, ale sygnałem dla niego miały być strzały II grupy - a tych nie było. Pierwsze strzały do wozu Koppego oddał "Rafał", dowódca akcji, lecz nastąpiło to już zbyt późno - niemiecki kierowca dodał gazu i opancerzony mercedes po trawniku wyminął usiłującego zajechać mu drogę chevroleta. Koppe osunął się na podłogę, a towarzyszący mu oficer ochrony otworzył ogień do atakujących. Mercedes Koppego kierował się w stronę mostu Dębnickiego. Za nim podążał samochód z żołnierzami "Parasola", ostrzeliwującymi uciekającego mercedesa. Ponieważ nie mieli szans go dogonić, zawrócili na plac Kossaka. "Rafał" dał sygnał zakończenia akcji. O godzinie 9.23 było po wszystkim. Była to ostatnia i najtrudniejsza akcja harcerskiej kompanii "Pegaz", przekształconej latem 1944 roku w batalion "Parasol".
Odwrót
   Kiedy uciekali z Krakowa do Warszawy, dwa kilometry za wsią Udórz kolumnę samochodów z akowcami chciał zatrzymać lotny patrol żandarmerii z Pilicy. Wywiązała się strzelanina. W walce zginęło czterech żandarmów. Kolumna "Pegaza" skierowała się w kierunku Udorza. Tam ustawili w poprzek drogi jeden z samochodów i pod ostrzałem ruszyli w dalszą drogę. Niemcy wezwali posiłki i otworzyli ogień z broni maszynowej. Zaskoczeni akowcy usiłowali ukryć się w łanach żyta. Wdrapali się na skarpę, którą biegła droga do Udorza i ruszyli polem. Po kilku krokach ranny został "Rafał", w potyczce zginęli "Orlik" oraz "Ali". W pobliżu samochodów Niemcy ranili "Zetę". Potem kula trafiła "Warskiego". Reszcie grupy udało się dobiec do pobliskich zabudowań gospodarczych. W tym czasie ranna "Zeta" ostrzeliwała zbliżających się Niemców. Walczyła do wyczerpania amunicji. Gdy ucichły strzały, żandarmi wywlekli ją z samochodu i wraz z "Warskim" i "Storchem" wywieźli do więzienia w Pilicy. Następnego dnia przewieziono ich do Krakowa, gdzie gestapowcy chcieli z nich wydobyć informacje na temat oddziału, który odważył się zaatakować najwyższego w Generalnej Guberni funkcjonariusza SS i policji. Mimo tortur, nie udało im się złamać więźniów. Wkrótce całą trojkę brutalnie zamordowali.
Zdążyć na powstanie
   Tego samego dnia wieczorem, 11 żołnierzy "Parasola", biorących udział w akcji, zebrało się w Ptaszynie (gmina Kozłów), skąd przeszli do lasów w okolicach Przysieki. Potem przedostali się do Warszawy, aby dwa tygodnie później znów chwycić za broń podczas powstania. Dla wielu była to ostatnia walka. Tymczasem w okolicach Udorza Niemcy zawzięcie szukali żołnierzy "Parasola". W odwecie, w Udorzu Niemcy rozstrzelali czterech członków miejscowego plutonu AK, który pomagał żołnierzom "Parasola" w odwrocie. Zginęli bracia Władysław i Franciszek Kucyperowie, Jan Pająk, Władysław Nocoń, a w Chlinie - Józef Sarna. Do obozów koncentracyjnych trafiło pięć kolejnych osób.
   Właśnie po to, aby uczcić pamięć poległych żołnierzy "Parasola" oraz miejscowych żołnierzy AK, którzy pomagali im w odwrocie, co roku do Udorza przyjeżdżają z Warszawy byli członkowie tego legendarnego oddziału. Na tegoroczną, jubileuszową uroczystość przyjechało 17 osób z "Parasola" i "Szarych Szeregów". Wśród nich dwie ostatnie żyjące osoby spośród uczestników zamachu na Koppego - "Korczak", czyli Wojciech Świątkowski, który był podówczas szefem służby motoryzacyjnej "Parasola" oraz łączniczka "Kama" (Maria Stypułkowska-Chojecka). Wzięli udział w uroczystej mszy pod pomnikiem w Udorzu, postawionym w miejscu potyczki, byli w Krakowie, spotkali się z harcerzami w Wolbromiu oraz Chlinie. Odwiedzili też dom państwa Biedów w Załężu, w którym rannemu w potyczce "Dietrichowi" (Eugeniusz Schielberg) udzieliła schronienia sanitariuszka oddziału "Hardego" Felicja Bieda.
   - Zdążyłem wrócić do Warszawy przed wybuchem powstania. Walczyłem w Śródmieściu, na Woli i na Starówce, ranny wydostałem się kanałami. Po kapitulacji powstania trafiłem do szpitala, a potem od obozu jenieckiego. O zakończeniu wojny dowiedziałem się na stacji kolejowej w Łodzi. Potem wróciłem do Warszawy, gdzie zacząłem pracę w spółdzielni budowlanej, a jesienią 1945 roku rozpocząłem studia na Wydziale Architektury UW. W styczniu 1946 roku zostałem aresztowany przez UB i trafiłem do więzienia. Na studia wróciłem dopiero w 1955 roku. Do Udorza przyjeżdżam co rok. Najpierw były to prywatne wyjazdy, z kolegami z oddziału, z matką "Zety" i "Warskiego". Dopiero później nabrały oficjalnego charakteru - opowiadał "Korczak".
   A co się stało z "katem Krakowa" SS-Obergruppenführerem Wilhelmem Koppe? Zmarł 2 lipca 1975 roku w Bonn.
Jacek Sypień
   Więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej wilk.wpk.lodz.pl, z której korzystałem przy opisie samej akcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski