MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Sawicka/ moje domowe tygrysy (94)

Opr. (MAT)
Działo się to zawsze we wtorki wczesnym rankiem. Jeszcze długo przed przybyciem tego potwornego samochodu, hałasującego w sposób dla kota niewyobrażalny, Maciek usiłował wszelkimi sposobami ostrzegać nas przed niebezpieczeństwem. Biegał, skakał na parapety, nerwowo wypatrywał, stroszył ogon – jednym słowem: rozpacz.

Ale po niedługim czasie, będąc jeszcze małym kotkiem, uznał, że najlepszy sposób to schowanie się pod dywan. I tak oto w każdy wtorek, jeszcze na długo przed przybyciem śmieciarzy, mieliśmy na środku pokoju pod dywanem coś na kształt nieruchomej górki. Maciek rósł, a w każdy wtorek górka razem z nim. W żadnym innym dniu! Po prostu liczył do siedmiu i nigdy się nie mylił.

Jednak po jakimś czasie MPO zmieniło dzień zabierania śmieci. Teraz była to środa. Wyobraźcie sobie, że kot dalej liczył do siedmiu! I jeszcze przez długie miesiące mieliśmy górę z kota pod dywanem we wtorek bladym świtem. Po jakimś czasie przemyślał, skorygował i wchodził pod ten dywan w środy. Przez wiele, wiele lat.

Mamy więc niepodważalny dowód na fakt liczenia do siedmiu. Ale być może potrafił liczyć do stu? Z kotami nigdy nic nie wiadomo.

Dr Dorota Sumińska:
Kalendarz kota jest troszkę inny niż nasz i tak naprawdę, żeby poznać koci kalendarz trzeba by było stać się kotem – wtedy można by to zrozumieć. Natomiast odległość czasowa, jaka dzieliła przyjazdy tych śmieciarzy, była dla kota rozpoznawalna. On nie liczył tak jak my do siedmiu, ale wiedział, że co tyle a tyle wschodów i wieczorów przyjadą śmieciarze. My spoglądamy w kalendarz, on nie musi, żeby wiedzieć, że to nastąpi w naszą środę. Kot ma swoje poczucie czasu, inne niż my, ale doskonalsze.

Wchodzę dzisiaj do pokoju, na zamkniętym laptopie siedzi Czitka i patrzy na mnie. Dziwnie patrzy. Pytam: „Czitusiu, a gdzie ty siedzisz?”. A ona ani drgnie. Łebek przekrzywia i siedzi dalej, tylko taki wyrzut ma w oczach.

Głaszczę to kocię i delikatnie zsuwam z laptopa. Otwieram. A ona hop na klawiaturę. Zrozumiałam. Czicza najwyraźniej dała mi do zrozumienia, że ją zaniedbuję. Że ja tu jakieś takie wspomnienia, psy Cyganów, a o niej gdzie? No tak...

Więc usiadłyśmy razem przed ekranem. Z wielkim zainteresowaniem przejrzała ostatnie zapiski i przyznała mi jednak rację, że są sprawy ważniejsze i że zawsze będziemy o nich pisać. Uważnie przejrzała też moją korespondencję i zapytała, dlaczego jeszcze nie poznała zaprzyjaźnionych kotków Jadwigi i gdzie są nadesłane fotki kotków w łóżku.

Jutro, Czitusiu, jutro, przecież widzisz, że ostatnio nasza zaprzyjaźniona kotka Figa, poddana sterylizacji, była najważniejsza. Szepnęłam jej też do uszka, że Figunia ma się świetnie, dzisiaj nawet bardzo chciała na spacerek i jedyna rzecz, która jej jeszcze przeszkadza, to wenflon w łapce, który dzisiaj będzie usunięty. Wyszło nam na to, że sterylizacja to ogromne przeżycie, ale dla właścicieli. To i lepiej.

Ale Czicza dalej siedzi i mówi: „Napisz coś o mnie. O mnie tu i teraz”. Dobrze, napiszę o Czitce i jej wąsach – ale w następnym odcinku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski