Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ameryka nie rozbiła się o "klif"

Redakcja
Izba Reprezentantów zaakceptowała projekt uchwalony przez Senat. W ten sposób od Amerykanów odsunięto widmo tzw. klifu fiskalnego - redukcji deficytu budżetowego poprzez drastyczne podniesienie podatków i ograniczenie wydatków federalnych.

USA. Nie będzie drastycznego podniesienia podatków, bo najbogatsi, zarabiający rocznie powyżej 400 tys. dolarów, będą oddawać na rzecz państwa 39,6 proc. dochodów

Rozmowy między Republikanami i Demokratami toczyły się do ostatniej chwili.

Senat przyjął projekt oszczędnościowy dopiero w sylwestra. Jego najważniejsze postanowienia to zwiększenie podatków dla najbogatszych obywateli. Amerykanie zarabiający rocznie powyżej 400 tysięcy dolarów (w przypadku małżeństw 450 tys. dolarów) będą oddawać na państwu 39,6 proc. dochodów. Jest to najwyższa stawka podatkowa od czasu rządów Billa Clintona. Przedstawiciele tak zwanej klasy średniej i osoby najuboższe zostaną objęci ulgami podatkowymi. Co ważne: ulgi te są uchwalone na stałe. Wcześniejsze, zaakceptowane przez Kongres jeszcze w czasach rządów George'a W. Busha, obowiązywały przez 10 lat.

Wydatki na cele socjalne pozostały na razie bez zmian.

Porozumienie jest kompromisem pomiędzy wizją demokratów i republikanów. Każda ze stron poszła na ustępstwa. Barack Obama dążył do nałożenia wyższych podatków dla większej części społeczeństwa. Chciał, aby osoby zarabiające powyżej 250 tysięcy dolarów zostały objęte najwyższą stawką. Przesunięcie tego progu do poziomu 400 tys. dolarów to ukłon w stronę republikanów. Konserwatyści również musieli pójść na ustępstwa. Są oni zdecydowanymi przeciwnikami zwiększania środków przeznaczonych na fundusze socjalne. Ich zdaniem jest to sprzeczne z ideą indywidualizmu, która od samego początku państwa przyświecała obywatelom.

Mimo to projekt porozumienia poparła również część republikańskich członków Izby Reprezentantów - to właśnie przedstawiciele tej partii dominują w niższej izbie Kongresu. Z pewnością wyborcy zapamiętaliby odrzucenie ustawy ich głosami. Następstwem tej sytuacji byłoby automatyczne wejście w życie bolesnych cięć, które z powrotem wepchnęłyby gospodarkę Stanów Zjednoczonych w stan głębokiego kryzysu, co odczuliby na swojej skórze wszyscy obywatele. Na pewno wzięliby to pod uwagę, stając nad urną do głosowania podczas najbliższych wyborów.

O powadze sytuacji świadczy to, że Izba Reprezentantów przyjęła projekt w Nowy Rok. Ostatni raz jej obrady tego dnia odbyły się 1 stycznia w 1951 roku. Wtedy konieczne było zaakceptowanie środków przeznaczonych na prowadzenie wojny koreańskiej.

Porozumienie ograniczające deficyt nie oznacza końca amerykańskiej batalii o budżet. Kongresmeni ostatnią decyzją odsunęli widmo klifu fiskalnego jedynie o dwa miesiące. Właśnie tyle czasu demokraci i republikanie mają na wypracowanie szerszego projektu budżetowego, który będzie musiał zawierać kolejne cięcia.

Część republikanów zapewne zechce wykorzystać tę okazję do przeforsowania swojej wizji gospodarki. Są oni zwolennikami liberalnego podejścia do kwestii ekonomicznych. Sprzeciwiają się podnoszeniu podatków, które ich zdaniem spowalniają rozwój. Według republikanów dodatkowych pieniędzy należy szukać w ograniczeniu funduszy socjalnych.

Czeka nas zatem jeszcze wiele politycznych emocji. Zmagania budżetowe amerykańskich polityków z zapartym tchem obserwowali nie tylko obywatele USA. Ewentualna recesja w największej gospodarce świata wpłynęłaby na kondycję ekonomiczną innych państw. Byłoby to niebezpieczne zwłaszcza dla pogrążonej w kryzysie Europy.

Michał Kołodyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski