Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Stękała. Nadlatuje nowa gwiazda? Tego nikt nie przewidział

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Andrzej Stękała podczas zawodów w Zakopanem. W weekend czekają go starty w Lahti
Andrzej Stękała podczas zawodów w Zakopanem. W weekend czekają go starty w Lahti Andrzej Banaś
Ambitny, pracowity i pierońsko odważny. Dlatego się przebił - mówią o 20-letnim skoczku narciarskim z Dzianisza jego trenerzy. A jeszcze kilka lat temu niczym się nie wyróżniał, to inni uchodzili za wielkie talenty. Dziś wielu z nich skończyło już karierę, a on dopiero się rozkręca.

Przeglądam wyniki Lotos Cup sprzed kilku lat. To cykl zawodów w skokach narciarskich dla dzieci, który był odpowiedzią na małyszomanię; kontynuowany jest zresztą cały czas. Hasło przewodnie: szukamy następców mistrza. W małym Andrzeju Stękale przyszłego mistrza chyba trudno było dostrzec. W 2009 roku w swojej kategorii wiekowej był w klasyfikacji generalnej 21., rok później 35. W kolejnych latach dwa razy 15., raz 10. Dopiero w 2014 wygrał wśród najstarszych juniorów.

- Jako dzieciak nie był może słaby, ale nie był też dobry. Był średni - opisuje go jego pierwszy trener Kazimierz Długopolski. - Na tle rówieśników niczym się nie wyróżniał, może poza jedną cechą: zawsze chciał robić więcej niż inni.

Mali sportowcy różnie podchodzą do zajęć. Bywa tak, że gdy trener odwróci wzrok, zaczynają ćwiczyć na pół gwizdka. Ale nie Jędrek. - „Trenerze, co jeszcze mogę zrobić?”, „Trenerze, da mi pan jakieś nowe ćwiczenie?” - tak mnie zagadywał - opowiada Długopolski.

Ale wyników długo z tego nie było. Kiedy Stękała rok temu, w marcu, zdobył na Wielkiej Krokwi srebrny medal mistrzostw Polski - przegrał tylko z Kamilem Stochem - wyglądał na bardziej zaskoczonego niż dziennikarze, którzy podeszli z nim porozmawiać.

- Całe życie skakałem słabo, „klepałem” bulę, a tu nagle taki wyskok! - śmiał się.

Talent to nie wszystko

Robert Mateja, z którym Stękała pracował w kadrze juniorów, opisuje go tak: - Chłopak szczupły, lekki, z bardzo fajnym czuciem powietrza i tempem odbicia. Nawet jeśli odstaje od innych motoryką, to wszystko nadrabia techniką. To, co ma w nogach, oddaje na skoczni w stu procentach. Nie każdy to potrafi. Niektórzy, nawet ci najbardziej utalentowani, czasem w zawodach nie skaczą nawet na 20 procent swojego potencjału. A on zawsze wyciska z siebie maksimum.

Tak jak ostatnio na mamuciej skoczni w Vikersund, gdy poleciał 235 metrów. Tyle ma w Dzianiszu z domu do sklepu. To drugi najdłuższy polski skok w historii.

- Czym się różni taki lot od zwykłego skoku? - Stękała się zamyśla. - W sumie to niczym szczególnym. No, może trochę inaczej czuć wiatr, więcej mija się linii na zeskoku, ale nic poza tym. Lądowanie też jest podobne. Z drugiej strony, akurat przede mną obniżono belkę, więc pewnie mogło być jeszcze więcej.

Długopolski: - U niego oprócz ambicji kluczowa jest jeszcze jedna rzecz: pierońska odwaga. Już jako dziecko się nie bał. Pierwszy skok na większej skoczni nie był dla niego problemem. Nawet trudne warunki nie robiły na nim wrażenia, gotowy był skakać w każdych.

Trenować zaczął w wieku ośmiu lat, w drugiej klasie szkoły podstawowej. Długopolski, trener AZS Zakopane, często jeździł po podhalańskich wioskach, szukając chłopców, którzy garnęliby się do skoków. Do szkoły w Dzianiszu też często zaglądał.

- Dajemy szansę wszystkim chętnym, a nuż coś z tego wyjdzie. A on się to tego naprawdę rwał, nie był takim lewusem - przypomina sobie.

- Skoki interesowały mnie od zawsze, tylko to chciałem robić - przytakuje zawodnik, któremu przykład dali też dwaj bliscy kuzyni: Krzysztof i Grzegorz Miętusowie (ten pierwszy jest olimpijczykiem z Vancouver).

- Idolem był oczywiście Adam Małysz, zresztą nadal jest. W sumie to jednak patrzę na wszystkich zawodników, od każdego można coś wyciągnąć dla siebie - mówi. - Pierwsze skoki? Po jakieś dziesięć metrów się skakało.

W jego rodzinnym domu tradycji sportowych nie było. Tu wszystko kręciło się wokół ziemi, a nie odrywania się od niej. Parohektarowe gospodarstwo, ośmioro dzieci. Andrzej jest jednym z najmłodszych. Nie przelewało się.

- Gdyby nie to, że dwa lata temu trafił do kadry juniorów, to dziś pewnie by już nie skakał. Musiałby się zająć normalną robotą - uważa Długopolski.

To dlatego Stękała powtarza często, że wiele zawdzięcza Matei.

- Jest u nas taki newralgiczny moment, gdy zawodnik przechodzi z kategorii juniora B do juniora A. Chłopcy kończą wtedy równocześnie szkołę, zaczynają dorosłe życie, a miejsc w reprezentacji, w której nie musisz się o nic martwić, jest siedem. Z kolei w klubach nie ma pieniędzy, żeby utrzymywać zawodników. Efekt jest taki, że niektórzy muszą rzucić narty w kąt, bo pasowałoby pomóc rodzicom, pójść do jakiejś pracy - wyjaśnia szkoleniowiec kadry juniorów.

Stękała swoją szansę dostał. Do tego lepszy sprzęt, lepsze warunki do treningów. I szybko wzbił się do lotu.

Salto w szkole

Gdy był mały, lubił się popisywać przed kolegami. Na lekcjach WF potrafił wyskoczyć na ścianę, odbić się nogą i zrobić salto. Miał 10-11 lat i dostawał uwagi do dzienniczka, że wykonuje w szkole niebezpieczne ewolucje.

- Jeśli chodzi o sprawność to wytrenował się niesamowicie - zwraca uwagę Długopolski. - A do tego to zawsze był taki żartowniś.

Widać to czasem po jego skokach w konkursach, gdy stroi miny do kamery.

- Andrzej to taki serdeczny, prostolinijny chłopak - opowiada jego pierwszy trener. - On jest takim typem, że za dużo o skokach nie rozmyśla, nie dzieli włosa na czworo. Po prostu siada na belce i skacze. A z drugiej strony, choć jest taki wesołkowaty, to ma poukładane w głowie, odpowiedni charakter do sportu. Nie każdy zawodnik ma umiejętność słuchania trenera i realizowania jego poleceń. Są tacy chłopcy, do których może pan milion razy gadać i jak grochem o ścianę, a jemu wystarczyło jedno słowo powiedzieć i rozumiał. Sukcesami się nie zachłyśnie, to nie ten typ.

Ostatnio wokół niego zrobiło się sporo szumu, chyba już można ogłosić, że jest największym wygranym tego sezonu w polskiej reprezentacji. Kryzys Stocha i spółki sprawił, że jego nazwisko przebiło się do świadomości kibiców ze zwielokrotnioną siłą.

- Nie stawiałem sobie konkretnych celów, ale cieszę się, że udaje się dobrze skakać - podkreśla Stękała. - Dla mnie najważniejsze jest to, żeby łapać teraz jak najwięcej doświadczenia. Marzenia oczywiście są, ale skupiam się na najbliższych skokach. Wszystko krok po kroku. A zainteresowanie ludzi? To też mnie jeszcze bardziej nakręca.

Gdzie się zatrzyma? - Całym sercem jestem za nim, ale nie jest raczej materiałem na zawodnika, który może na stałe zagościć w światowej czołówce. Jakieś pojedyncze dobre wyniki będzie miał, ale na więcej nie będzie go chyba stać - uważa Długopolski. - Chociaż bardzo chciałbym się mylić.

Może tak będzie, skoro jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczał, że Stękała w ogóle osiągnie reprezentacyjny pułap.

- Reguły nie ma. Są przykłady, że ktoś był medalistą mistrzostw świata juniorów, a potem coś się psuło. A są też takie, jak Adama Małysza, że w juniorach rewelacyjnych wyników nigdy nie miał, a potem jego kariera potoczyła się przecież fantastycznie - przypomina Mateja.

Niech to dla Stękały będzie więc dobra wróżba.

Współpraca Łukasz Madej

Andrzej Stękała
Andrzej Stękała urodził się 30 czerwca 1995 roku. Reprezentuje barwy AZS Zakopane. W Pucharze Świata, najbardziej prestiżowym cyklu zawodów, zadebiutował 19 grudnia 2015 roku - na skoczni w szwajcarskim Engelbergu zajął 27. miejsce. Za swój największy sukces uznaje na razie 3. miejsce w konkursie drużynowym, które polska reprezentacja wywalczyła podczas styczniowego PŚ w Zakopanem. Indywidualnie najlepszy wynik osiągnął niespełna dwa tygodnie temu - w norweskim Trondheim zajął 6. lokatę. To jeden z najlepszych wyników polskich skoczków w tym sezonie.

W ubiegłym roku wygrał klasyfikację generalną FIS Cup (trzeci co do ważności cykl zawodów po PŚ i Pucharze Kontynentalnym). Został też wicemistrzem Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski