W wojnę migracyjną gra z powodzeniem kilka państw. To formuła niemal bezkosztowa, a zaatakowanych łatwo przedstawić jako winnych. Bo rzeczywiście starzejący się Zachód stał się figurą dobrobytu. Syci, bogaci i starzy nie budzą sympatii. Dlaczego więc bronić granic przed młodymi imigrantami, z których można uczynić pracowników? Tym zapewne kierowała się Angela Merkel otwierając drzwi do Europy dla ponad miliona ludzi. Ale w ciągu ostatnich 6 lat nastroje ewoluowały.
Okazało się, że państwa o dużym odsetku imigrantów słabo sobie z tym radzą. Atrakcyjna kiedyś formuła multi-kulti odsłoniła skutki uboczne, a model asymilacyjny wymaga motywacji ze strony przybyszów. W dodatku gdy imigrantów na jakimś terenie jest wielu, nie ma komu ich asymilować, bo dotychczasowi mieszkańcy się wyprowadzają. Słusznie czy nie, obawiają się narkotyków, przemocy i niskiego poziomu edukacji. Tak powstają „strefy specjalne”. Specjalne dodatki dla nauczycieli, czy policjantów tam pracujących nie zawsze są wystarczającą motywacją.
Tymczasem znakomita tunezyjska intelektualistka Olfa Youssef komentując wydarzenia w swym kraju mówi: „Dziś ani jeden młody człowiek nie chce zostać w Tunezji. To straszne, gdy kraj nie daje młodym nadziei.” A przecież sytuacja w Tunezji jest lepsza, niż w wielu innych krajach Afryki i Bliskiego Wschodu. Decyzja Komisji Europejskiej o współfinansowaniu uszczelnienia wschodnich granic Unii nie jest więc przypadkowa.
Pierwszym, który w XXI wieku potraktował migrantów jako monetę przetargową był Muammar Kadafi z Libii. W 2010 roku zażądał 5 miliardów euro za zatrzymanie setek tysięcy migrantów z Afryki kierujących się do Europy. Groził, że w razie odmowy Europa zostanie zalana migrantami. I Europa płaciła. Potem przyszła w Libii wojna domowa, którą miała opanować interwencja NATO. Nie opanowała. Zachód przegrał; konflikt trwa. Jednak Trypolis uruchomił obozy dla kilkudziesięciu tysięcy osób zatrzymanych w drodze do Wielkiej Brytanii, Francji czy Hiszpanii.
Imigrantami gra też Turcja. Europa płaci ale Ankara uważa, że płaci za mało i zapowiada wpuszczenie do Unii milionów chętnych do osiedlenia się. W tureckich obozach, w fatalnych warunkach, koczuje ich ok. 4 miliony. Turcja nie robi absolutnie nic by ich integrować. Wegetują w obozach i nawet ci, którzy wcale nie myśleli o emigracji do Europy, teraz o tym marzą.
Łukaszenka zorientował się szybko, migranci mogą być źródłem dochodu a zarazem instrumentem szantażu. Już w maju, zapowiedział, że zaleje Unię imigrantami. Zaczął od Litwy; teraz testuje granicę z Polską. A w Polsce, jak dawniej na Zachodzie, ścierają się dwie postawy. Jedni używają argumentów pragmatycznych: jedno ustępstwo stworzy precedens, który szybko przerodzi się w normę. Inni wzywają do przyjęcia migrantów z powodów humanitarnych.
Hasło „nie ma ludzi nielegalnych” ściska serce. Jednak nikt z grupy chcących dostać się do Polski nie stawił się na przejściu granicznym - przechodzili przez zieloną granicę. Ludzie nie są nielegalni, ale ich działania takie bywają. Zwłaszcza, gdy kierują nimi zainteresowani w tworzeniu zamętu „przewodnicy”.
- Oto najlepsze ślubne MEMY! Uśmiejecie się do łez!
- Te fryzury brzydko cię postarzą. Unikaj ich, jeśli nie chcesz dodać sobie lat
- Masz tak na imię? Lepiej miej się na baczności
- Te znaki zodiaku mają swoich starożytnych patronów. Sprawdź, kto Cię strzeże
- Ceny w restauracjach Magdy Gessler. Niektóre z nich zwalają z nóg!
- Paznokcie na lato neonowe wzory: migdałki, ombre, kwadratowe
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?