Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Treter: Los i tak płata figle. A ja nie igram z losem...

Rozmawiał: Wacław Krupiński
Anna Treter: Te 40 lat zleciało za szybko...
Anna Treter: Te 40 lat zleciało za szybko... fot. archiwum prywatne
Rozmowa. ANNA TRETER opowiada o 40-leciu pracy artystycznej, rozpoczętej w Grupie Pod Budą, o jubileuszowym podwójnym albumie płytowym „To ja” oraz jubileuszowym koncercie, na który zaprasza 1 października do Nowohuckiego Centrum Kultury.

- Pamiętasz jeszcze, że studiowałaś ekonomię?
– Pamiętam, że studiowałam dość długo, bo już na II roku dałam się namówić na dołączenie do kabaretu Pod Budą; zaczęły się próby, występy. Na studia było coraz mniej czasu…

- Miałaś być pianistką, wszak ukończyłaś średnią szkołę muzyczną, a zaczęłaś śpiewać.
- I właśnie jako akompaniatorka znalazłam się w kabarecie, ale kiedyś pokazałam Bogusiowi Smoleniowi, jak ma wykonać jakąś frazę . „To ty śpiewasz?” – ucieszył się. I tak zaczęłam śpiewać w kabarecie. Oczywiście nie żałuję, że tak potoczyło się moje życie, że do dziś mogę rozwijać pasję muzyczną…

- I oto jubileusz 40-lecia pracy. Szybko zleciało?
- Za szybko.

- To 40 lat liczone od występu wyłonionej z kabaretu Grupy Muzycznej Pod Budą na liczącym się wówczas na festiwalu FAMA...
- Tam usłyszała nas kierująca Agencją Koncertową PSJ w Krakowie Teresa Poprawowa i postanowiła się nami zaopiekować. I tak zaczęliśmy jako zespół zawodowe życie.

- O czterech dekadach Grupy Pod Budą można by długo opowiadać. Co Tobie sprawiło największą radość?
- Myślę, że same początki; kiedy wszystko odkrywaliśmy, kiedy towarzyszyła temu czysta radość z każdej powstałej piosenki, z każdego występu; a było ich od początku było bardzo dużo. Nie odczuwaliśmy wtedy jeszcze tych mniej przyjemnych stron pracy na estradzie. Tamten czas miał wpływ na nasze dalsze życie; Andrzej Sikorowski był wówczas pracownikiem telewizji, Jasiek Hnatowicz, który został później moim mężem, miał być geodetą...

- Młodość wszyscy wspominamy najmilej…
- To prawda, choć nie były to najłatwiejsze czasy politycznie; przecież wkrótce nastał stan wojenny – pamiętam kłopoty z cenzurą przy nagrywaniu płyty „Postscriptum”…

- W piosence „Olarija” we frazie „a z latarni wrona zwisa głową w dół” słowik musiał zastąpić wronę, bo wtedy WRONA oznaczała Wojskową Radę Ocalenia Narodowego.
- A późniejsze zmiany na muzycznym rynku spowodowały przerwę w działalności „Budy”…

- To Ty sprawiłaś, że po paru latach wróciła na rynek; byłaś pomysłodawczynią nagrania w listopadzie 1991 r. płyty live, która zapoczątkowała come back zespołu. Zainteresowała się wami telewizja i firma płytowa Pomaton. Powstała premierowa płyta „Jak kapitalizm to kapitalizm”…
- Wróciłam wiosną po półtorarocznym pobycie w USA i, widząc jakże odmieniony rynek muzyczny, poczułam żal, że nas na nim nie ma. Zobaczyłam też nowoczesne, wspaniałe studio telewizyjne w Łęgu i uznałam, że to świetne miejsce na nasz koncert… I tak zespół zaczął nowe życie, nagrywając płytę koncertową wydaną po raz pierwszy na CD, bo właśnie rozpoczęła się era tych nośników.

- Co Ci dał pobyt w USA, a wiem, że dużo…
- Obejrzałam wreszcie na żywo koncerty wielu moich muzycznych idoli. Występowałam w polonijnych klubach, gdzie pracowałam z kilkoma niezłymi zespołami, ale repertuar znacznie różnił się od tego, co śpiewałam w Polsce. No i to tempo pracy. Musiałam na przykład nauczyć się 30 różnych piosenek w ciągu tygodnia, by je móc śpiewać w popularnym klubie Cafe Lura, gdyż słuchacze, najczęściej ci sami, chcieli mieć co tydzień nowy program. Na szczęście było tam wielu muzyków z Polski, w tym mój Jasiek, więc była to praca i twórcza, i miła. Na pewno nabrałam dzięki niej estradowej swobody.

- 25 lat śpiewania z „Budą” minęło, zanim wydałaś samodzielną płytę. „Nareszcie” –powiedział mi, komentując Twój debiut, Bohdan Smoleń. Co było impulsem, że zdecydowałaś się na pracę solową?
- Wcześniej ani nie miałam takiej potrzeby, ani natchnienia do pisania tekstów. I kiedyś nagle podczas wakacji się pojawiło… Współpracowałam już z grupą krakowskich muzyków, z którymi pojechałam do Chicago, by wystąpić na balu polonijnym; bardzo dobrze nam się wspólnie grało.

- Ten wyjazd do Chicago zawdzięczasz Andrzejowi Sikorowskiemu, to ,, Buda’’ miała lecieć, ale nikt nie chciał, bo to było zaraz po ataku na World Trade Center…
- Organizatorom bardzo zależało na krakowskim akcencie…. Zebrałam więc inny zespół, przygotowaliśmy specjalny repertuar i polecieliśmy. Zagraliśmy na balu, daliśmy także kilka występów, w tym - w Cafe Lura.

- Możesz mówić, że Twoja solowa kariera zaczęła się w USA.
- (śmiech) Tak, to wtedy wystąpiliśmy po raz pierwszy w składzie: Jasiek Hnatowicz, Adam Niedzielin, Wojtek Bobrowski i Artek Malik. Towarzyszą mi do dziś, a po drodze do zespołu dołączył Tomek Hernik. Od początku pracowało się nam razem świetnie, a ja zaczęłam coraz śmielej pisać teksty piosenek, wspierana czasem przez Andrzeja Poniedzielskiego czy Wojtka Krawczyka. Wstąpiły we mnie nowe siły i postanowiłam kontynuować tę równoległą do ,,Budy’’, bardziej autorską działalność.

- To Jasiek się pewnie ucieszył, miał znowu dla kogo komponować piosenki…
- On się z muzyką nigdy nie rozstaje. Jego muzyka po prostu cieszy, zatem bez względu na wszystko gra na gitarze, pisze piosenki, a nawet teksty. Miałam więc z czego czerpać. A on, masz rację, ucieszył się… Mógł bowiem znów nagrywać płyty i grać dla publiczności. Było tych moich solowych koncertów do dziś ponad tysiąc, a wydawnictwo ,,To ja’’ jest moją 5 solową płytą.

- Przypomnijmy, że Jasiek, grał w Budzie przez pierwsze 10 lat i że to on napisał muzykę do takich przebojów, jak „Blues o starych sąsiadach”, „Ballada o ciotce Matyldzie”, „Piosenka o ulicznym grajku”, czy „O la ri ja”, niektóre z nich znalazły się na Twoim dwupłytowym „To ja”…
- Pośród 34 piosenek, które wybrałam. Oprócz tych z repertuaru „Budy”, są całkiem nowe utwory, ale większość pochodzi z moich płyt solowych.

- Trudno Ci się dokonywało tego wyboru.
- Łatwo nie było, z piosenek dawnych niektóre były oczywiste, jak choćby nagrana teraz w nowej aranżacji „Gdy mnie kochać przestaniesz”. To piękny tekst Andrzeja Sikorowskiego z muzyką Jaśka i zarazem jedna z moich ukochanych piosenek.

- Tylko trzy piosenki są nowe…
- One dopełniają tę wspominkową całość. „Na letni wiatr” to moje podziękowanie dla Jaśka za te wszystkie lata, za piosenki, które dla mnie napisał, za mobilizowanie mnie do pisania i śpiewania. Gdy trzy lata temu został na próbie porażony prądem, z przerażeniem pomyślałam, że może się okazać, że już nie będzie mógł grać... Od tamtej pory inaczej patrzę na świat, odczuwając ogromną wdzięczność do losu, że wszystko jednak szczęśliwie się skończyło… „Łodzie marzeń” to z kolei odniesienie się do naszej młodości, do tych 40 mijających lat, a w „To ja” chciałam trochę opowiedzieć o sobie…

- Myślałem, że powiesz, że to podziękowanie za to, że po którejś próbie kabaretu Pod Budą Jasiek postanowił Cię odprowadzić do domu - i tak się zaczęło...
- ...nasze tyluletnie, dość zgodne małżeństwo. Choć ślub wzięliśmy dopiero po kilku latach znajomości, w roku 1980.

- A co z nową płytą?
- Zobaczymy. Marzy mi się płyta akustyczna, z nowym repertuarem, ale także z piosenkami, które zaśpiewałam w koncertach galowych festiwalu Korowód, takimi jak ,,Polska miłość’’, ,,Przedostatni walc’’, czy ,,Linoskoczek’’.

- Wspomniałaś Festiwal Korowód; nie byłoby go, gdy nie założona przez Ciebie Fundacja Piosenkarnia.
- To Antek Mleczko, autor piosenek, także mojej pierwszej – „Stoisz w oknie”, do tekstu Henryka Cyganika....

- Dostałaś za nią nagrodę na Studenckim Festiwalu Piosenki.
- To właśnie Antek, po latach, gdy został dyrektorem domu kultury namówił mnie, bym roztoczyła opiekę nad młodymi – piszącymi piosenki, śpiewającymi… Przez wiele lat działała ,,Piosenkarnia’’, czyli comiesięczne spotkania-koncerty, do udziału w których zapraszałam zarówno młodych, debiutujących artystów, jak i moich kolegów z estrady. Zrodził się pomysł fundacji, jako możliwości przedłużenia i rozszerzenia tych działań. Później pojawił się Festiwal Twórczości Korowód, zawsze poświęcony któremuś wybitnemu twórcy – jak Marek Grechuta, Jonasz Kofta, Leszek Aleksander Moczulski, Wojciech Młynarski, Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora… I szczęśliwie trwamy do dziś, w grudniu zaprosimy publiczność na dziesiąty już festiwal.

- 10 festiwal, płyta na jubileusz – będąca podsumowaniem 40 lat; czyżbyś myślała o wycofaniu się w zacisze domu?
- Nie lubię pożegnań, decydowania o końcu czegoś. Los i tak płata figle. A ja nie igram z losem. To po prostu taki rok: 10-lecie festiwalu, 40-lecie „Budy”, jak i mojej artystycznej działalności. Podsumowuję zatem to, co było i … czekam na więcej.

- To jakiego figla oczekiwałabyś od losu?
- Żeby na moim koncercie 1 października w Nowohuckim Centrum Kultury była pełna sala. I podobnie - 6 października w Studiu im. Lutosławskiego w Warszawie. Przedstawię - z moimi muzykami, kwartetem smyczkowym i góralską kapelą - piosenki najbliższe memu sercu. A towarzyszył mi będzie, prowadząc koncert, ale także śpiewając, przyjaciel – Andrzej Poniedzielski.

- Tą bliską sercu jest pewnie i nagrana na Twej pierwszej solowej płycie „Piosenka taneczna”. Kiedyś nie tylko łatwiej było zaistnieć na estradzie, zwłaszcza, gdy się miało kompetencje, ale i łatwiej było wylansować piosenkę; ta, „taneczna”, nagrana przed 30 laty, byłaby wielkim przebojem…
- Cóż. Z jednej strony mamy dziś bogactwo mediów i ogromną podaż piosenek, z drugiej – znacznie mniejsza jest rola radia w lansowaniu przebojów. Podobnie zresztą telewizji, a to ona niegdyś „Budzie” bardzo pomogła w pozyskaniu wiernej publiczności. Gramy i śpiewamy do dzisiaj, w czym na pewno wielka zasługa tekstów Andrzeja Sikorowskiego i tego, że „Buda” nie poddawała się modom, że - jak to napisał Andrzej w jednej z piosenek - „wciąż jesteśmy tacy sami”.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 20

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski