To nie jest polski pomysł. Na początku roku Parlament Europejski przyjął rezolucję francuzki Françoise Castex w sprawie opłat licencyjnych za kopiowanie utworów w ramach tzw. użytku prywatnego. Wynikła ona ze zmian, jakie w ostatnich latach zaszły na rynku czystych nośników.
Wcześniej większość z nas używała do rejestracji utworów muzycznych czy filmów – magnetofonów, magnetowidów i nagrywarek cyfrowych, sięgając po kasety magnetofonowe i wideo oraz płyty CD. Teraz wymieniliśmy to wszystko na smartfony, tablety, iphony i ipady.
Zgodnie z obowiązującym w UE (a zatem i w Polsce) prawem, każde państwo musi zapewnić twórcom rekompensaty za kopiowanie ich utworów do użytku osobistego. Dlatego w 2003 r. nasz resort kultury wydał rozporządzenie, które ustaliło opłaty (od 0,05 do 3 proc. wartości produktu) na całą gamę urządzeń – od magnetofonów, przez odtwarzacze mp3, po pendrive’y.
Zysk przekazywany jest twórcom i wykonawcom. Mimo że w ub. roku było do podziału 8,9 mln zł, kwoty, jakie wpływają na konta artystów, są niewielkie, ponieważ uprawnionych osób są setki.
Nowa sytuacja na rynku nośników dźwięku i wizji zmusiła ministerstwo do zorganizowania konsultacji wśród organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (ZAiKS, ZPAV, SAWP, ZASP czy SFP) oraz producentów i dystrybutorów urządzeń. Od razu doszło do konfliktu. Pięć organizacji reprezentujących twórców zaproponowało zniesienie opłat od przestarzałych nośników (kaset i magnetowidów), a nałożenie ich na modne dziś nowe urządzenia. Produkujący i sprzedający sprzęt i nośniki natychmiast zaprotestowali.
– To doprowadzi do wzrostu cen, a w efekcie zapłacą klienci. Smartfony i tablety służą głównie do odtwarzania treści bezpośrednio z internetu lub innych aplikacji. Nie ma mowy o kopiowaniu – twierdzi Marcin Rosati, prezes zarządu Media Saturn Holding Polska Sp. z o.o.
Innego zdania są organizacje zbiorowego zarządzania. – Opłata od czystych nośników pobierana jest od producentów i importerów urządzeń. Nie obciążają konsumentów – twierdzi Anna Biernacka, rzecznik prasowy ZAiKS-u.
Opłaty na stare nośniki, obowiązujące w Polsce od 1994 r., rzeczywiście nie spowodowały wzrostu cen tych produktów (ewentualnie wzrost był nieznaczny). Także doświadczenia innych krajów wskazują, że opłata od czystych nośników nie wpływa na ich cenę. W Hiszpanii, gdzie najpierw zniesiono opłatę od czystych nośników, a później płatności te przejął budżet państwa, ceny urządzeń nie zmieniły się i są podobne jak we Francji, gdzie opłaty od czystych nośników są wysokie.
– Na rynku mamy wielką podaż urządzeń, które ewentualnie zostaną objęte opłatami. Ich ceny są porównywalne z tymi w innych krajach. Prawdopodobieństwo wzrostu cen jest znikome, gdyż mogłoby to obniżyć popyt. To chęć zysku, a nie troska o kieszenie klientów jest podstawą kampanii prowadzonej przez producentów i importerów sprzętu – dodaje Biernacka.
Dodatkowe opłaty za urządzenia kopiujące bywają też postrzegane jako „podatek od piractwa”, który ma rekompensować twórcom straty poniesione w wyniku nielegalnego rozpowszechniania ich twórczości w internecie. Wielu artystów nie podziela jednak takiego podejścia. – Wolę zarabiać na piosenkach niż na nośnikach. Wręcz głupio bym się czuł, dostając pieniądze z opłaty narzuconej na coś, co nie powstało przy moim udziale. Nie chcę, by ktoś kupując smartfon, płacił na moje utrzymanie – mówi nam Pablopavo, wokalista zespołów Vavamuffin i Ludziki.
Wiele krajów wprowadziło już opłaty od nowoczesnych nośników, np. Niemcy (za każdy sprzedany telefon od 12 do 36 euro), Holandia, Belgia, Włochy i Węgry. Wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie w Polsce.
Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?