Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aria na polskiej ziemi

Redakcja
- Wybieraj i odmawiaj - szepnęła Maria Callas, wręczając Jewgenijowi Nesterence Złoty Medal Międzynarodowego Konkursu im. Piotra Czajkowskiego

AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

- Wybieraj i odmawiaj - szepnęła Maria Callas, wręczając Jewgenijowi Nesterence

Złoty Medal Międzynarodowego Konkursu im. Piotra Czajkowskiego

   Kiedy go ujrzałam w końcu hotelowego korytarza, byłam pewna, że to właśnie on. Choć różnił się znacznie od upozowanych postaci ze zdjęć, z jakich go znałam, nie miałam jednak wątpliwości: potężny mężczyzna, który wolno szedł w moją stronę - to Jewgenij Nesterenko, rosyjski śpiewak, nazywany Borysem Godunowem wszech czasów.
Czarny płaszcz sięgający ziemi i ozdobiony szalowym, borsuczym kołnierzem podkreślał sylwetkę artysty. Z głową podniesioną dumnie do góry, ze szpakowatymi włosami, zaczesanymi do tyłu, dostojnie kroczył korytarzem. Gdy podszedł bliżej, zauważyłam, że najmniejszy palec prawej ręki ozdobiony ma złotym pierścieniem. - Powiało wielką Rosją - pomyślałam.
   Usiedliśmy w saloniku wydzielonym z hotelowego korytarza. Artysta przeprosił, że nie ściągnie płaszcza, gdyż zbyt wielki chłód panuje na korytarzu, a on przecież musi dbać o siebie, nie może zawieść melomanów krakowskich.
   - Zanim pani zacznie nagrywać - powiedział Jewgenij Nesterenko, gdy wyciągałam z torby magnetofon - musi pani wiedzieć, że dla mnie śpiewanie jest czynnością tak naturalną jak patrzenie, oddychanie czy chodzenie. Zawsze tak było i mam nadzieję, że zawsze tak będzie. Pierwsze, czym zacząłem oddychać zaraz po urodzeniu, nie było zapewne powietrze, tylko muzyka. Dziś, z perspektywy moich lat, śmiało mogę powiedzieć za Michaiłem Glinką, że "muzyka jest moją duszą".

Wojskowy śpiewak

   O tym, że rok jego urodzenia jest rokiem śmierci Fiodora Szalapina, najsłynniejszego basa świata, zdał sobie sprawę dopiero, gdy miał 22 lata i wstąpił do Konserwatorium Leningradzkiego. Choć wcześniej, w Moskwie, w swoim rodzinnym mieście, mieszkał niedaleko domu Szalapina i przechodził - idąc do szkoły - pod jego bramą przynajmniej dwa razy dziennie, nie miało to dla niego znaczenia. Fiodor Szalapin zaczął istnieć dla Jewgenija Nesterenki dopiero wtedy, gdy ten zaczął uczyć się śpiewu.
   Początkowo wielki Fiodor był jego idolem, niedościgłym wzorem. Z biegiem lat, występując w tych samych partiach, Jewgenij powtórzył jego karierę: od Teatru Bolszoj w Moskwie, poprzez La Scalę, na Metropolitan Opera w Nowym Jorku kończąc. - Teraz jego triumf i sukcesy są mi bliższe, bo mnie też było dane to przeżyć.
   Kariera wokalna Jewgenija Nesterenki rozpoczęła się w Leningradzie, dokąd przyjechał z Moskwy na studia. Choć w dzieciństwie często śpiewał i był znany z pięknego głosu, nie przyszło mu do głowy, aby zostać śpiewakiem. Nie przypuszczał, że można żyć ze śpiewania. W jego rodzinie wszyscy muzykowali, ale tylko dla przyjemności. Dlatego do Leningradu przyjechał, aby zdobyć dobry zawód, zostać oficerem, architektem marynarki wojennej. - To komendant dostrzegł mój donośny głos i namówił mnie, abym zaczął uczyć się śpiewu. Skierował mnie do pedagoga, u którego studiowałem prywatnie przez dwa lata. Komendant pomagał mi pogodzić służbę z lekcjami śpiewu. Wreszcie postanowiłem wstąpić do konserwatorium. Dostałem się do klasy śpiewu Wasilija Łukanina - wspomina.
   Zmienił profil studiów z wojskowego na cywilny. Choć uczył się śpiewać, jeszcze nie wierzył, że to będzie jego zawód. Dlatego skończył studia i przez rok pracował jako architekt. Do dziś w Leningradzie znajduje się 9 domów, głównie hoteli, które zaprojektował. - To nie były czasy dobrej architektury. Bryły proste, bez fantazji i większych ozdób. Mało interesujące, ale funkcjonalne - mówi.
   - Czy nigdy Pan nie żałował, że nie pozostał w zawodzie architekta? - Nie. Moją dewizą zawsze było szukanie sukcesów w tej dziedzinie, jaką się zajmowałem. Niezależnie, czy to była marynarka wojenna czy architektura, wyższa matematyka czy śpiewanie, zawsze byłem zafascynowany. Wiele dziedzin mnie interesowało. I w każdej z nich zawsze starałem się być perfekcyjny.

Polskie narodziny

Borysa Godunowa

   Po trzech latach nauki z Wasilijem Łukaninem Jewgenij Nesterenko otrzymał angaż, jako solista, w Teatrze Opery i Baletu im. S.M. Kirowa w Leningradzie, w dawnym Teatrze Maryjskiego. Spędził tam osiem lat - do czasu, gdy wygrał w 1970 roku Międzynarodowy Konkurs im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie. - Ten konkurs był dla mnie ważny. Bez niego inaczej bym się rozwijał. Może sukcesy przyszłyby kilka lat później? A może nie przyszłyby wcale? - zastanawia się śpiewak. - Po konkursie zaproponowano mi pracę w Teatrze Bolszoj w Moskwie. Otrzymałem partię Mefistofelesa Boito. To trudna partia. Nauczyłem się jej szybko i pojechaliśmy z tym przedstawieniem m.in. do Polski.
   Jewgenij Nesterenko śpiewał wtedy we Wrocławiu, w trakcie "Dni kultury radzieckiej", w Łodzi, Warszawie, Gdańsku. Zwłaszcza w Operze Bałtyckiej tak się spodobał, że zaproszono go na następny rok jako Borysa Godunowa. - Nie śpiewałem nigdy wcześniej tej partii. Przygotowałem ją specjalnie na potrzeby Opery Bałtyckiej. Sam się uczyłem. Można powiedzieć, że moja najsłynniejsza partia rodziła się na polskiej ziemi - śmieje się artysta. Kiedy trzy tygodnie temu, 8 stycznia, w Poznaniu, zaśpiewał Borysa Godunowa, w teatrze powitał go transparent: "Jewgenij Nesterenko jako Borys Godunow, w 34 lata po debiucie, który odbył się w Polsce".
   Praca w teatrze w Leningradzie była dla niego ważna, ale jednak to moskiewski Bolszoj dawał śpiewakowi najwięcej możliwości. Niemal od razu dostał interesujące role, śpiewał przedstawienie za przedstawieniem. Po kilku latach zaczął wyjeżdżać na Zachód, gdzie okazał się objawieniem. Sceny operowe całego świata stały przed nim otworem: Berlin, Buenos Aires, Londyn, Mediolan, Nowy Jork, Paryż, San Francisco, Werona, Wiedeń. Każdy występ okazywał się sukcesem. Śpiewaka wielokrotnie nagradzano i wyróżniano. To właśnie za kreację Borysa Godunowa otrzymał we Włoszech tytuł "Viotiid’oro", zaś jako jeden z najwybitniejszych głosów basowych stulecia odebrał w Baden-Baden nagrodę Wilhelma Furtwanglera.
   Jaka partia miała dla Pana największe znaczenie? - Podobnie jak większość basów powiem, że przede wszystkim Borys Godunow. To była moja pierwsza duża i bardzo trudna partia. Zaśpiewałem wszystkie wersje i redakcje tej opery Musorgskiego - mówi artysta. Przyznaje się jednak, że lubi także rolę Filipa II w "Don Carlosie" Verdiego, i to nie tylko dlatego, że śpiewał tę partię w spektaklu z okazji 200-lecia La Scali. Zawsze dla niego była interesująca tytułowa rola Mefistofelesa Boito, operze opartej na "Fauście" Goethego. Chętnie śpiewa także "Potępienie Fausta" Berlioza i występuje - co bardzo sobie ceni - jako bas buffo w "Cyruliku sewilskim" Rossiniego czy w "Don Pasquale" Donizettiego.
   - Wybieraj i odmawiaj - szepnęła Maria Callas, wręczając Jewgenijowi Nesterence Złoty Medal Międzynarodowego Konkursu im. Piotra Czajkowskiego. - Ta rada wielkiej śpiewaczki stała się moją dewizą życiową. Od kilkudziesięciu lat wybieram to, co jest najlepsze dla mojego głosu i odmawiam udziału w złych dla mnie przedsięwzięciach. Śpiewam tylko to, co mnie interesuje i pewnie dzięki temu odniosłem sukces - mówi.
   Czy jednak łatwo jest odmawiać reżyserom i dyrygentom? - Byłem szczęściarzem. Mnie się udało. Przez całe życie otaczali mnie wspaniali ludzie: przyjaciele, reżyserzy, dyrygenci. Oni mnie rozumieli - tłumaczy artysta, odpukując w niemalowane. - Wiem, że teraz, w kryzysie, gdy nie ma pieniędzy na kulturę, gdy stałe zespoły są rzadkością, odmawianie ról może przekreślić karierę śpiewaka. Trzeba jednak mieć na względzie zawsze swój głos. Łatwo, przez nieodpowiedni dobór repertuaru, go stracić.
   W latach 70., 80., w ZSRR istniał archaiczny, jak na dzisiejsze czasy, system teatrów. Przede wszystkim w teatrze zaangażowany był na stałe zespół. Najważniejszą postacią był dyrygent, a dopiero później reżyser. To dyrygent czuwał nad rozwojem kariery solisty. Przesłuchiwał go, udzielał korepetycji, sprawdzał, czy partia, którą wykonuje, jest dla niego odpowiednia. Zanim artysta stanął na scenie, dyrygent "odbierał partię", czyli dopuszczał do udziału w premierze. - W Leningradzie dyrygent nie pozwolił mi wystąpić w "Mazepie" Czajkowskiego. Była to partia trudna, dość wysoka. Kiedy przed nim zaśpiewałem, zapytał, ile mam lat. Gdy odpowiedziałem, że 30, stwierdził, że za wcześnie na tak duże obciążenie głosu. "Gdybyś miał przynajmniej 40 lat, mógłbyś zaśpiewać" - mówił. I nie wystąpiłem. Po latach dostrzegłem słuszność tej decyzji.
   Swoje doświadczenia związane z karierą Jewgenij Nesterenko spisał w książce "Rozmyślania o moim zawodzie", która ukazała się w 1985 roku, początkowo tylko w języku rosyjskim, później jeszcze po węgiersku i niemiecku. Znajduje się w niej wiele wskazówek dotyczących przygotowania roli na scenie oraz współpracy śpiewaka z reżyserem czy dyrygentem. Można także odnaleźć wspomnienia o artystach, z którymi przyszło śpiewakowi współpracować, m.in. o Dymitrze Szostakowiczu, z którym przyjaźnił się przez ostatnie 30 lat życia kompozytora.
   W tej chwili powstaje druga książka. - Chciałbym pokazać moją interpretację pieśni i ról. Dać młodym klucz do analizy utworu. W nutach mam tak wiele zapisanych uwag, jakie dostałem np. od Szostakowicza czy Ricarda Muttiego, że żal byłoby to zaprzepaścić - twierdzi.
   Jewgenij Nesterenko od 30 lat zajmuje się pedagogiką. Początkowo uczył w Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego, a obecnie jest profesorem konserwatorium w Wiedniu, gdzie mieszka od 10 lat. Gdyby miał młodym artystom poradzić, jak osiągnąć sukces, to powiedziałby za Rossinim, że najważniejsze są trzy dziedziny: głos, głos i głos. - Stwierdziłbym nawet precyzyjniej: technika, technika i technika. Z głosu trzeba zrobić instrument. A jak jest już instrument, to zaczyna się twórczość - mówi. - Dlatego najważniejsze jest osiągnąć świetną technikę. Aby to zrobić, trzeba znaleźć swojego nauczyciela. Nie uczyć się co chwilę u kogoś innego. Mieć swojego, jednego pedagoga. Gdy już ma się instrument i nabierze się pewności na scenie, wówczas należy wybierać i odmawiać. Robić swoje. Konsekwentnie trwać, a sukces przyjdzie. Wcześniej czy później, ale przyjdzie.

Mimika i aktorstwo

   Jewgenij Nesterenko wstał i poprawił zsuwający się z ramion płaszcz. Nasza rozmowa nie powinna być już dłuższa. Artysta musi oszczędzać głos, tym bardziej że od czasu do czasu przerywa wypowiedzi, głośno chrząkając. Widać, że zależy mu na dobrej formie, bo przecież wieczorem recitalem w Teatrze im. Juliusza Słowackiego, gdzie wystąpi dzięki zaproszeniu Opery Krakowskiej, będzie debiutował w Krakowie.
   - Podobno mieszkamy w centrum? - pyta sartysta. - W samym centrum - odpowiadam. - Na ulicy Grodzkiej.
   - Już wiem, że jak wyjdę z hotelu, to w prawo mogę iść na Wawel, w lewo do Rynku - śmieje się śpiewak. - Może będzie czas na zwiedzanie.
   - O nie - mówi żona artysty. - Ty będziesz teraz spał i odpoczywał, a ja pójdę zwiedzać.
   Kiedy Jewgenij Nesterenko się ze mną żegna i znika za drzwiami swojego pokoju, jeszcze nie wie, że za kilka godzin podbije publiczność krakowską, a jego interpretacja pieśni Czajkowskiego, Rachmaninowa, Musorgskiego wzbudzi wiele emocji. Publiczność doceni nie tylko piękny głos artysty, ale także kunszt śpiewaka, znakomite aktorstwo i wspaniałą, niespotykaną wręcz mimikę. Każda z pieśni będzie etiudą wokalno-aktorską, pełną - w zależności od słów - żaru, ciepła, złości, nienawiści, radości, smutku. Arie, jakie wykona Jewgenij Nesterenko w drugiej części krakowskiego koncertu, m.in. Wodnika z "Rusałki" Dvoraka czy Księcia Griemina z "Eugeniusza Oniegina" Czajkowskiego, spowodują, że będzie musiał kilka razy bisować. Publiczność długo będzie oklaskiwała artystę, wołając: - Brawo, Jewgenij!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski