MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Atak od początku do końca

Redakcja
Zaatakujemy. Od pierwszej do ostatniej minuty. Ale nie na hurra, jak z Grecją, gdy potem zabrakło sił na utrzymanie prowadzenia. Mądry Polak po szkodzie.

WYDARZENIE. Piłkarze reprezentacji Polski obiecywali, że zrobią wszystko, by wyjść z grupy. Dziś słowa przekują w czyn.

Franciszek Smuda przymierza na środek pomocy Adriana Mierzejewskiego, pozostawiając na lewej stronie Ludovika Obraniaka. Dzięki temu siła ofensywna reprezentacji ma być znacznie większa, niż we wtorkowym meczu z Rosjanami, gdy zagraliśmy w środku z trzema defensywnymi pomocnikami. Trener Czechów Michal Bilek wie, że jego piłkarzy czeka droga przez mękę.

- Z Grecją Polacy mieli świetną pierwszą połowę. W najtrudniejszym momencie meczu z Rosją pokazali, że są dobrze przygotowani. Zagrali znakomicie. Robert Lewandowski czy Jakub Błaszczykowski to naprawdę klasowi zawodnicy - mówi.

Bilek martwi się, choć nie narzeka głośno, dyspozycją kontuzjowanych Tomasa Rosicky'ego i bramkarza Petra Cecha. Obaj mają być dzisiaj gotowi do gry, aczkolwiek ten pierwszy, trenując z obolałym ścięgnem Achillesa, może wejść na boisko dopiero wtedy, gdy Czesi znajdą się nad przepaścią.

Aby do takiej sytuacji doprowadzić, trzeba będzie nie lada wysiłku. Bo to, co przemawia za biało-czerwonymi, tak naprawdę jest też po stronie rywala. Po remisie z Rosją Polacy są na fali, ale przecież i Czesi podnieśli się po fatalnej inauguracji w pierwszym meczu na Euro. Gramy na swoim stadionie, przy 30 tysiącach kibiców, lecz 10 tysięcy Czechów na trybunach to też ogromna siła. Na dodatek reprezentacja naszych południowych sąsiadów, po dwóch meczach we Wrocławiu, zdążyła już na dobre zadomowić się na miejscowym Stadionie Miejskim, a nasza drużyna zagra tam dopiero po raz drugi, mając w pamięci jedynie przegrany test z Włochami w listopadzie ubiegłego roku.

Za to wokół czeskiej drużyny nie panuje tak dobra atmosfera, jak wokół naszej. Kibice nie wierzą w awans swojej drużyny i wygwizdują Milana Barosa, a Bilek, którego napastnik Galatasaray Stambuł jest ulubieńcem, musi robić dobrą minę do złej gry. - Jesteśmy drużyną, on jest jej częścią. Mam nadzieję, że atmosfera na trybunach od początku będzie bardzo dobra - stwierdza trener.

W polskiej drużynie jedyne kontrowersje wywołuje obsada bramki. Wygląda na to, że Franciszek Smuda wycofał się, pod presją kibiców i mediów, z pierwotnej decyzji o posadzeniu Przemysława Tytonia na ławie, choć decyzję ogłosi dopiero dzisiaj. Selekcjoner umiejętnie przesunął ciężar odpowiedzialności na trenera bramkarzy Jacka Kazimierskiego, choć zawsze powtarzał, że do niego należy ostatnie słowo w każdej personalnej sprawie dotyczącej składu kadry.

Tak naprawdę to sprawa, która w ogóle nie powinna nas zajmować. Temat zastępczy - jak lubią takie sytuacje określać politycy. Znacznie ważniejsza jest dzisiejsza dyspozycja Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i pozostałych graczy, których zadaniem jest zdobywanie goli. Czechów u siebie chętnie ogrywaliśmy, ale dzisiaj stawka jest nieporównywalna, dojdzie więc element presji, tak często odgrywający na boisku rolę "cichego zabójcy". Nasza drużyna, jedna z najmłodszych na tych mistrzostwach, odczuła to na własnej skórze podczas meczu otwarcia. I dała sobie wydrzeć zwycięstwo. To była kosztowna strata, którą dzisiaj trzeba odrobić.
Najbardziej prawdopodobne rozstrzygnięcia w grupie A to, według notowań bukmacherów, zwycięstwa Polski z Czechami i Rosji z Grecją. Takie rozwiązanie oznaczałoby zajęcie pierwszego miejsca przez Rosję, a drugiego przez Polskę.

Biało-czerwoni zagraliby wówczas w ćwierćfinale ze zwycięzcą grupy B, którym najprawdopodobniej zostaną Niemcy po remisie lub wygranej z Danią, a "Sborna" zmierzyłaby się z Portugalią, której w tym scenariuszu do zajęcia drugiego miejsca wystarczy remis z Holandią.

Mamy jeszcze niewielką szansę, by w ćwierćfinale uniknąć Niemców, nawet jeśli nie oddadzą prowadzenia w grupie B. Warunki są dwa: wygramy z Czechami, a Grecja pokona Rosję (i awansuje z 2. miejsca).

Ale nawet przy remisie Rosji z Grecją, np. bezbramkowym, awansujemy jako liderzy przy wygranej z Czechami różnicą minimum czterech goli. Wówczas bowiem, przy równej liczbie punktów dwóch zespołów (po 5 pkt), o wyższym miejscu w tabeli decyduje wynik bezpośredniego meczu (mamy remis z Rosją 1:1), a w dalszej kolejności różnica bramek po wszystkich meczach grupowych (mielibyśmy co najmniej +4, a rywale +3).

Wyższa matematyka? No cóż, polscy piłkarze zdają dziś egzamin dojrzałości, więc i my bądźmy dobrze przygotowani do wieczornych zajęć.

Krzysztof Kawa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski