Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atomic Rooster "Death Walks Behind You"

Redakcja
Atomic Rooster, zespół, którego dziejami i dziełami zajmę się dzisiaj, moim zdaniem, może być, szczególnie dla wierzących w różne gusła, dowodem na ich istnienie oraz działanie. Dlaczego? Bo jego powstanie wiąże się z... piątkiem trzynastego, bo w swojej twórczości bardzo często zajmował się lękami, śmiercią, a nawet szatanem i wreszcie, bo aż dwóch z najważniejszych jego członków - o czym opowiem w przyszłości - zakończyło swoje życie przedwcześnie. A zatem do rzeczy...

Niezapomniane płyty historii rocka suplement (19)

13 czerwca 1969 roku rozpadła się dość wówczas popularna grupa Crazy World Of Arthur Brown. Dwa miesiące później jeden z jej byłych filarów - organista Vincent Crane powołał do życia kolejną formację. Do jej pierwszego składu weszli: ex-perkusista Crazy World - Carl Palmer i basista-gitarzysta Nick Graham. Nowo powstałe trio przyjęło nazwę Atomic Rooster. Druga połowa roku to próby, koncerty i praca nad pierwszym albumem, który poprzedzony singlem "Friday The 13th", ukazał się w lutym następnego roku. Potem najpierw odszedł Graham, którego zastąpił bardzo zdolny John Cann; za Palmera (ten przeszedł do Emerson, Lake and Palmer) pojawił się Rick Parnell, a tego z kolei, dość szybko, zastąpił świetny Paul Hammond. Tym samym ustalił się najmocniejszy skład zespołu. Potem grupa mnóstwo koncertowała, tworzyła nowy repertuar i w sierpniu nagrała swój drugi LP - "Death Walks Behind You". Dzieło trafiło do sklepów we wrześniu i zyskało sporą popularność oraz świetne oceny ze strony krytyków.

Ponieważ "Śmierć chodzi za tobą" jest nie tylko tytułem całego krążka, ale także utworu go otwierającego, to nietrudno zrozumieć, dlaczego jej początek przyprawia nas o ciarki. Tyle tylko, że tym razem stoi za nimi nie tylko rozkosz powstała na skutek obcowania ze sztuką, lecz także... strach. Bo ta ciężko brzmiąca kompozycja jest naprawdę pełna grozy. Potem, oczywiście jeśli jakoś udało się nam przeżyć, dostajemy się w świat brawurowego rocka progresywnego. W utworze nr 2 - "Vug" - muzycy grają (bo to temat instrumentalny) w stylu Emerson, Lake And Palmer. Trójka - "Tomorrow Night" - jest znakomita, rytmiczna i przebojowa. Następny utwór - "7 Streets" - zaczynają iście kościelnie brzmiące organy, a później robi się właściwie hardrockowo. No a potem: groźne intro gitary wciąga w brawurowe i ciężkie "Sleeping For Years"; bliski rock'n'rolla "I Can't Take No More" chwilami przypomina późniejszy(!) hit ELO "Don't Let Me Down"; nastrojowe (nie licząc rockowego sola Canna w środku) "Nobody Else" uspokaja, a instrumentalny temat "Gershatzer" - w iście brawurowy i progresywno-hardrockowy sposób zamyka album. Świetny album!

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski