Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autor książki o legendarnym węgierskim piłkarzu Puskasie: Grał jak Pele i Maradona

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Adam Wojnar
Rozmowa. Gyorgy Szollosi, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Sportowych na Węgrzech i redaktor naczelny edycji czasopisma „Four Four Two” w tym kraju, autor książki "Ferenc Puskas. Najsłynniejszy Węgier", opowiada o legendarnym piłkarzu.

- Puskas byłem kapitanem „złotej jedenastki”, mistrzem olimpijskim w 1952 roku, wicemistrzem świata w 1954 roku, trzykrotnym zdobywcą Pucharu Europy z Realem Madryt, triumfatorem Pucharu Interkontynentalnego i Pucharu Króla z tym klubem, pięciokrotnym mistrzem Węgier i Hiszpanii, czterokrotnym królem strzelców lig w obu tych krajach. Sensacyjna porażka Węgier w finale mundialu z RFN 2:3 i jego emigracja do Hiszpanii sprawiły jednak, że doczekał się wielu słów krytyki i szykan ze strony władz. Jak dziś, po 11 latach od śmierci, jest postrzegany w swej ojczyźnie?

- Do dziś nadal jest uznawany za najbardziej znanego Węgra na świecie. Gdy jednak przebywał na emigracji, nie wolno było o nim ani mówić, ani pisać. W 1960 roku w finale Pucharu Europy (Real – Eintracht Frankfurt 7:3 w Glasgow – przyp.) strzelił cztery gole, ale na Węgrzech nie było nawet transmisji z tego meczu. Są Węgrzy, którzy widzieli go na boisku i nigdy o nim nie zapomną. Ale są też generacje ludzi, którzy nigdy go nie poznali, nie widzieli, jak gra. Mówiono im, że jest zdrajcą ojczyzny, próbowano umniejszyć jego klasę, zdyskredytować go. Za granicą Puskas cieszy się wielkim uznaniem. Może różnie z tym jest tylko w krajach postkomunistycznych i ZSRR.

- W Polsce ukazała się właśnie druga publikacja – w formie albumu - o Puskasie, tym razem Pana autorstwa.

- 12 lat temu napisałem pierwszą książkę o Puskasie, dużo obszerniejszą od obecnej. Ta ma najładniejsze wydanie. W książce są fotografie, które otrzymaliśmy od Puskasa. Nasza, mediów, rola polega na tym, żebyśmy przypominali o nim. Dlatego piszemy o nim książki, kręcimy filmy, szukamy zdjęć, prowadzimy badania. Przez wspomnienia o Puskasie chcemy pokazać, jaki naprawdę był i jak ważną rolę odegrał w historii Węgier.

- Węgrzy między 4 czerwca 1950 roku a 27 listopada 1955 roku rozegrali 51 meczów, odnosząc 43 zwycięstwa, w tym w „meczu stulecia” z Anglią 6:3 na Wembley i 7:1 w Budapeszcie. Przegrali tylko raz - właśnie w Bernie. W grupie eliminacyjnej rozgromili Niemców 8:3. Porażka z nimi w finale mistrzostw świata była trudno wytłumaczalna. Jak się dziś ją odbiera na Węgrzech?

- Gdy doszło to tej przegranej, panowała opinia, że jest to najsmutniejszy dzień w historii węgierskiego sportu. A dziś, po 63 latach, wiemy, że to był największy piłkarski sukces w naszym kraju. Zostaliśmy wicemistrzami świata. Nigdy takiego osiągnięcia nie powtórzyliśmy.

- O przyczynach zaskakującej przegranej Węgrów napisano już wiele. Proszę przypomnieć najczęściej pojawiające się opinie na ten temat.

- Węgrzy szybko (w 9 minucie – przyp.) objęli prowadzenie 2:0 i myśleli, że zwycięstwo mają już zapewnione. Potem zaczęli grać nonszalancko (w 18 minucie było już 2:2 – przyp.), a w końcówce meczu stracili trzeciego gola. Były też inne przyczyny: popełniający błędy sędzia, lepsza gra Niemców niż w grupowym spotkaniu tych drużyn, trudniejsza droga Węgrów do finału (4:2 z wicemistrzem świata Brazylią i 4:2 po dogrywce z obrońcą tytułu Urugwajem – przyp.), spóźnienie się po tym drugim meczu na pociąg i bardzo późny przyjazd samochodami do hotelu, trudności z zaśnięciem w noc poprzedzającą finał z powodu koncertu ludowego w pobliżu hotelu.

- Puskas podpadł kibicom za to, że wystąpił w finale, choć odczuwał skutki kontuzji doznanej w pierwszym spotkaniu z RFN.

- Po pierwsze: każdy trener wybrałby go do składu na finał. Po drugie: Puskas strzelił pierwszego gola, a trzeciej bramki sędzia mu nie uznał, uważając (niesłusznie – przyp.), że był na spalonym. Nie można było oczekiwać więcej od jednego zawodnika w finale. Z drugiej strony drużyna bez Puskasa bardzo dobrze zagrała w ćwierćfinale i półfinale. Prawdopodobnie bez niego dałaby sobie też radę w finale. Puskas przyznał, że był przygotowany do gry na 80 procent. Pojawiały się też opinie, że chciał grać, bo w razie zwycięstwa to on odbierałby puchar za mistrzostwo świata.

- Frustracja na Węgrzech po porażce w finale była tak wielka, że na przykład bramkarz Gyula Grosics został oskarżony o szpiegostwo, a trenerowi Gusztavowi Sebesowi zdewastowano mieszkanie. W 1956 roku „złota jedenastka” praktycznie się rozpadła. Niektóre jej asy – Puskas, Sandos Kocsis i Zoltan Czibor - wyjechały za granicę. Puskas trafił do Realu. Reżim Janosa Kadara traktował go, wojskowego oficera, noszącego boiskowe przezwisko"galopujący major", jako zdrajcę.

- Po raz pierwszy po emigracji w ojczyźnie zjawił się dopiero w 1981 roku. Wcześniej nie mógł przyjechać nawet na pogrzeb mamy, która zmarła w 1976 roku. Co ciekawe, nie był także na pogrzebie ojca, ale z innej przyczyny. W 1952 roku przebywał bowiem z reprezentacją w Warszawie i przygotowywał się do meczu z Polską. Trener Sebes, choć był przyjacielem ojca Puskasa, też Ferenca – w przeszłości również piłkarza, a potem trenera – nie pozwolił mu wrócić do kraju.

- W 1956 roku w czasie powstania węgierskiego niektóre agencje podały informację, że Puskas zginął podczas walk w Budapeszcie.

- Gdy 1 listopada jechał z Honvedem na mecz pucharowy do Hiszpanii przeciwko Athletic Bilbao, celnicy byli zdziwieni, że żyje, bo wiadomość o jego rzekomej śmierci, przekazana przez Reutersa i agencję AFP, szybko się rozeszła po świecie. Puskas potem dzwonił do jednej z redakcji, prostując nieprawdziwą informację.

- Węgierskie władze piłkarskie zawiesiły Puskasa do końca 1958 roku. FIFA potem skróciła karę i Węgier mógł wrócić na boisko kilka miesięcy wcześniej. Miał 31 lat i... kilkanaście kilogramów nadwagi. Niesamowicie ciężko jednak trenował, by odzyskać formę.

- „Narodziny” Puskasa w Realu to jedno z najpiękniejszych wydarzeń w historii sportu. On zdobył w futbolu prawie wszystko, a mimo to po 30. roku życia zaczął drugą karierę. To było coś niesamowitego. Pokazał światu, że znowu jest wielki. Uznał, że musi całkowicie zmienić swoje zachowanie. Na Węgrzech choć balował, na drugi dzień był w jedenastce, strzelił jednego lub dwa gole i nie było problemu. Jako kapitan drużyny mówił, kto ma w niej grać i kto ma być trenerem. Doprowadził do tego, że Belę Guttmanna w Honvedzie zastąpił ojciec Puskasa. W klubowej drużynie i w reprezentacji zawsze pierwszy wchodził na boisko, w Realu – jako ostatni. Wiedział, że liderem klubu z Madrytu jest Alfredo Di Stefano. W pierwszym sezonie mieli po tyle samo goli, ale Puskas asystował Di Stefano, żeby się wkraść w jego łaski. I to ten drugi został królem strzelców. Potem w czterech kolejnych sezonach był nim Puskas.

- Po latach imieniem Puskasa nazwano między innymi słynny Nepstadion w Budapeszcie i jedną z ulic tego miasta.

- Gdy pojawiła się inicjatywa, by ulica nosiła imię Puskasa, Rada Miasta Budapesztu nie wyraziła na to zgody. Podobnie było w przypadku Laszlo Pappa (słynnego węgierskiego boksera – przyp.). I to mimo że w tym okresie honorowym obywatelem Budapesztu był Stalin. Zapanowało wielkie oburzenie z powodu tych negatywnych decyzji. Potem poprzez głosowanie zdecydowano, że Puskas i Papp mogą zostać honorowymi obywatelami miasta. Obowiązywała wtedy reguła, że do 15 lat po śmierci danej osoby nie można jej imieniem nazwać jakiś miejsc czy obiektów. Gdy Puskas umarł, otworzono prawną furtkę, żeby można nazwać ulicę imieniem obywatela honorowego. Stadion narodowy został nazwany imieniem Puskasa w 2002 roku za pierwszej kadencji premiera Viktora Orbana. Prawnie nie było to do końca legalne, dlatego nie podano oficjalnie tej wiadomości. Obok stadionu przebiega metro. Przez 9 lat czyniono starania o to, żeby znajdujący się tam przystanek nosił imię Puskasa.

- Puskas zmarł 17 listopada 2006 roku w wieku 79 lat. Wcześniej przez wiele lat był chory na Alzheimera.

- W szpitalu był przez sześć lat, od 2000 roku, ale problemy z Alzheimerem pojawiły się już wcześniej. Zmarł na zapalenie płuc. Został pochowany z wielkimi honorami – część oficjalna pogrzebu odbyła się na Placu Bohaterów; trumnę z jego ciałem umieszczono na lawecie armatniej - w bazylice świętego Stefana w Budapeszcie. Jego żona Erzsebet (byli małżeństwem przez 56 lat – przyp.) zmarła przed dwoma laty, a córka Aniko w 2011 roku w Walencji na nowotwór. Puskas doczekał się trzech prawnuczek.

- Puskas był majorem. Czy po emigracji do Hiszpanii zachował ten stopień?

- To wina komunizmu, że osoba, która zrobiła tak wiele dla Węgrów, została uznana za dezerterem. Gdy wrócił na Węgry, odzyskał stopień majora i został awansowany na pułkownika, a po śmierci na generała.

- Największym atutem Puskasa był niesamowicie mocny strzał z lewej nogi. Dzięki między innymi niemu w reprezentacji Węgier w 84 meczach zdobył aż 83 gole.

- Często go pytano: „Dlaczego strzelasz bramki tylko lewą nogą?”. Odpowiadał, że gdyby strzelał lewą i prawą, to by... spadał na d... Zawsze prowadził piłkę lewą nogą. Najsłynniejszą bramkę uzyskał w 1953 roku na Wembley w meczu przeciwko Anglikom. Dostał piłkę na prawą nogę, ale strzelił lewą.

- Na okładce Pana książki o Puskasie widnieje napis „Wzbogacona zdjęciami biografia prawdopodobnie najlepszego piłkarza wszech czasów”. Prowokuje on do zadania pytania, czy rzeczywiście był najlepszy?

- Dla mnie trzech najlepszych zawodników w historii piłki nożnej to Pele, Maradona i Puskas. A numer cztery to Cruyff. Brazylijczyk nigdy nie grał w europejskim klubie i nie wiadomo, jakby sobie w nim radził. Puskas świetnie grał aż do 39. roku życia, a Maradona wcześniej zakończył karierę (w wieku 37 lat – przyp.) i miał problemy z narkotykami. Jesteśmy dumni, że mieliśmy Puskasa. Może nie jest najlepszym piłkarzem wszech czasów, ale zawsze jest wybierany do grona czołowych zawodników w historii futbolu, nawet 50 lat po zakończeniu kariery.

- A jak wygląda porównanie Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo do Puskasa?

- Jest trudne, gdyż nie skończyli jeszcze kariery. Obaj zbliżają się do osiągnięcia Puskasa w liczbie strzelonych goli w lidze – 511 - i liczbie tytułów króla strzelców ligowych - 8. Mają szansę być lepszymi od niego.

- Puskas po zakończeniu kariery zawodniczej pracował jako trener nie tylko w Europie – z Panathinaikosem awansował do finału Pucharu Europu – ale i w Azji, Australii, Ameryce Południowej oraz Ameryce Północnej. Jak i gdzie Pan zbierał informacje o nim o swej książki? Jakie były Pana relacje z genialnym piłkarzem?

- Byłem w wielu miejscach, gdzie Puskas grał lub prowadził swe drużyny, między innymi w Madrycie, Atenach i Melbourne. Jako młodym kibic przeczytałem wszystkie dostępne książki o futbolu, a gdy zostałem dziennikarzem jednej z gazet, miałem ogromne szczęście, że mogłem często rozmawiać i podróżować z Puskasem. Gdy poprosił mnie, abym napisał o nim książkę, nasze relacje stały się jeszcze bliższe.

MAGAZYN SPORTOWY24 - DARIUSZ SNARSKI, NAJSTARSZY POLSKI BOKSER ZAWODOWY NIE TYLKO O SPORCIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski