Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bąbel - moja prawa ręka

Redakcja
Pan Antoni od 10 lat przykuty jest do wózka inwalidzkiego. Urządzenie jest nowoczesne i posiada szereg funkcji ułatwiających poruszanie się osobie niepełnosprawnej. W codziennym życiu nie wystarcza jednak sama technika. Potrzebny jest ktoś, kto przybiegnie na pomoc, gdy trzeba będzie wykonać prostą czynność, której nie ułatwia nawet najlepiej wyposażony wózek.

Wyszkolony w Niemczech pies pomaga niepełnosprawnemu sądeczaninowi w wykonywaniu codziennych czynności

Antoni Mółka z Nowego Sącza jest prawdopodobnie jedyną niepełnosprawną osobą w Polsce, której służy wiernie specjalnie tresowany pies. Rosły owczarek wyszkolony przez niemieckich fachowców z firmy Prima Partner mającej swoją siedzibę w Homburgu, nie odstępuje swego pana na krok. Zakres jego umiejętności mających ułatwić normalne funkcjonowanie panu Antoniemu jest imponujący. Potrafi wyciągnąć potrzebną w danym momencie rzecz z szafy lub szuflady wskazanej przez jego właściciela, otwierać i zamykać za sobą drzwi. Jest też doskonałym kompanem podczas zakupów. Wtedy maszeruje między sklepowymi półkami z efektownym czerwonym plecaczkiem na grzbiecie i skutecznie walczy z pokusą ściągnięcia z lady kolorowego produktu, na widok którego każdemu normalnemu pieskowi ślina pociekłaby z pyska.
 - Kiedyś, zupełnie przypadkiem, trafiłem na emitowany przez niemiecką telewizję reportaż o szkole dla psów tresowanych specjalnie dla potrzeb niepełnosprawnych - opowiada Antoni Mółka. - Gdy zobaczyłem co potrafią te inteligentne czworonogi postanowiłem, że koniecznie muszę dotrzeć do treserów. Napisałem list do telewizji, a ta skontaktowała mnie z firmą Prima Partner w Homburgu. Tam dowiedziałem się, że taki specjalnie szkolony pies kosztuje aż 15 tysięcy marek. Oczywiście cena była wysoka i pewnie nie byłoby mnie stać na czworonożnego opiekuna, gdyby nie przychylność Niemców, którzy szybko zdecydowali się wytresować dla mnie psa za darmo.
 Było to tak nieprawdopodobne, że pan Antoni długo nie mógł uwierzyć, że nie są to tylko słowa rzucone na wiatr. Tymczasem Niemcom nie w głowie były żarty. Wkrótce do Nowego Sącza przyjechali wysłannicy firmy. Przywieźli ze sobą dwa psy, które na miejscu pokazały co potrafią. Postanowiono, że pan Antoni musi pojechać do Homburga, by wziąć udział w końcowym etapie szkolenia. Trzeba bowiem czasu, by pies przyzwyczaił się do nowego pana, reagował na jego komendy i robił dokładnie to, czego oczekuje nowy właściciel. Początkowo sądeczanin przebywał z owczarkiem tylko godzinę dziennie. Potem były wspólne spacery i stopniowe, ale konsekwentne schodzenie na dalszy plan dotychczasowego tresera, o którym pies musiał po prostu zapomnieć. Gdy zaczął reagować na komendy wydawane przez nowego właściciela, można już było mówić o pełnym sukcesie. Pół roku temu wierny towarzysz pana Antoniego zamieszkał w jego zadbanym domu w dzielnicy Dąbrówka w Nowym Sączu. Jest tam niewielki ogród, w którym może się wyszaleć, sporo czasu spędza też w gabinecie swojego pana, który jest wziętym tłumaczem przysięgłym języka niemieckiego i szwedzkiego. Gdy na podłogę upadnie książka, słownik czy nawet cienka kartka papieru, podnosi ją delikatnie i odkłada na biurko. Reaguje tylko na komendy wydawane po niemiecku, w końcu tam spędził trzy lata swojego życia.
 - Tam nazywano go Bomel - mówi pan Antoni. - To słowo nic nie znaczy, nie można więc było znaleźć polskiego odpowiednika. Nadałem mu bardziej swojsko brzmiące imię Bąbel. Nie była to dla niego zbyt drastyczna zmiana, bo wyraz ten ma podobne brzmienie. _Zresztą pies jest bardzo inteligentny i szybko się uczy.
 Jest też wyjątkowo zwinny. Potrafi podnieść z dywanu nawet tak niepozorne przedmioty jak moneta czy ołówek. Doskonale radzi też sobie z rzeczami w szufladach i szafach. Nie robiąc bałaganu delikatnie wyciąga szalik, saszetkę czy koszulę, o którą poprosi go pan. Jest też wspaniałym przewodnikiem po usianym wszelakimi przeszkodami świecie ludzi, którzy często nie zastanawiają się nad potrzebami niepełnosprawnych. Gdy pan Antoni wybiera się na popołudniowy spacer po spokojnych uliczkach Dąbrówki, Bąbel otwiera mu bramę i drepcze wesoło obok wózka. Właściciel nie musi się obawiać, że puszczony na pozór bez kontroli zwierzak zaatakuje przechodnia czy ruszy w pogoń za kotem. Jest zdyscyplinowany, przede wszystkim jednak praktycznie pozbawiony agresji. Na widok człowieka merda ogonem, nigdy nie warczy złowrogo, nie rzuca się na intruza. W razie niebezpieczeństwa ma po prostu szczekać. Gdyby cokolwiek złego stało się jego panu, zaalarmuje domowników lub sąsiadów. To daje poczucie bezpieczeństwa niepełnosprawnemu, który bez obawy może wyruszać na samotne spacery, lub pracować w domu nawet wtedy, gdy w pobliżu nie ma żadnego z członków rodziny.
 
- Bąbel daje mi bardzo istotny dla osoby niepełnosprawnej komfort psychiczny - dodaje pan Antoni. - Gdy wybieram się do miasta uwaga przechodniów skupia się właśnie na nim, a nie - jak to często bywa - na niepełnosprawnym. Reakcje ludzi są bardzo pozytywne. Pies nie przeszkadza im nawet w sklepie, gdy razem ze mną przeciska się między półkami. Czerwony plecak, który nosi na grzbiecie od razu sugeruje, że nie dostał się tutaj przypadkiem, ale po prostu przyszedł na zakupy. Zwykle jego pomoc w sklepie ogranicza się do podniesienia z ziemi przedmiotu, który upadnie podczas ściągania go z półki. No i oczywiście pomaga mi przynieść produkty do domu.
 W Nowym Sączu niewiele jest sklepów, do których Bąbel ma wstęp. Zalicza się do nich hipermarket Real, bo tam miejsca jest sporo, no i półki są od siebie oddalone, więc nie trzeba przeciskać się pomiędzy nimi w obawie, że jeden nieostrożny ruch spowoduje katastrofę. Dziś widok Bąbla nikogo tam nie dziwi, choć na początku pracownicy ochrony nie wiedzieli jak sobie poradzić z problemem. Gdy pan Antoni podjechał na wózku do wejścia spojrzeli na niego zakłopotani. W końcu pies w sklepie potrafi narobić szkód, poza tym obecność czworonoga może nie spodobać się klientom.
 
- Całe szczęście nie było problemów z wpuszczeniem Bąbla do marketu - opowiada Antoni Mółka. - Uprzedzono mnie tylko, że odpowiadam finansowo za rzeczy, które pies ściągnie z półki, nawet jeśli zrobi to bez mojej wiedzy. Całe szczęście sytuacja taka dotąd się nie zdarzyła. Oczywiście jestem przewidujący i zwykle narzucam większe tempo, gdy mijamy stoiska z wędlinami. Wolę na zimne dmuchać.
 Bąbel ułatwia życie jego panu, pomaga też w rehabilitacji niepełnosprawnym dzieciom uczestniczących w zajęciach prowadzonych przez Stowarzyszenie "Nadzieja". Pies uzyskał bowiem specjalny certyfikat umożliwiający prowadzenie z jego udziałem dogoterapii. Wierny przyjaciel pana Antoniego podobno uwielbia spotkania z dziećmi.
 
- Po prostu na specjalną komendę kładzie się bez ruchu na podłodze i może tak leżeć choćby godzinę - _mówi Antoni Mółka. - W tym czasie dzieciaki mogą przytulać się do niego, dotykać go. Pozwala się nawet obrócić na plecy. Taki kontakt z żywym, przyjaźnie nastawionym zwierzakiem jest dla tych maluchów bardzo ważny. A i dla mnie ma swoistą terapeutyczną moc. Pozwala mi bowiem cieszyć się z ich szczęścia. Mam satysfakcję, że Bąbel, który jest dla mnie swoistym prezentem od losu, służy także innym.
PAWEŁ SZELIGA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski