- Żałuję tego, co zrobiłem i przepraszam - mówił wczoraj przed krakowskim sądem 21-letni Dominik L., ps. „Baca”. Jeszcze przed rozprawą zawarł ugodę z poszkodowanym Arturem. Poszkodowany mężczyzna ma otrzymać 50 tys. złotych zadośćuczynienia(część już dostał). W zamian zgodził się na karę, którą zaproponował dla siebie Dominik L. - 2,5 roku więzienia.
Skrucha i zadośćuczynienie finansowe nie przekonały jednak prokuratora Cezarego Kwiatkowskiego, aby zgodził się na niski wyrok. Śledczy podkreślił, że kara musi też być sprawiedliwa dla osób postronnych, które obserwują i oceniają przebieg postępowania karnego.
Okoliczności łagodzące
- Propozycja przedstawiona przez obrońcę znacząco odbiegała od naszych oczekiwań co do kary - tłumaczy prokurator Kwiatkowski.
Oskarżyciel nie ukrywa jednak, że okoliczności łagodzące zostaną przez niego wzięte pod uwagę. Do takich okoliczności zalicza się m.in. to, że oskarżony nie tylko sam zgłosił się na policję, ale też przeprosił poszkodowanego za swoje czyny.
Sędzia Magdalena Wąsikiewicz zachęcała strony do negocjacji, ale bez skutku. Prokuratura domagała się minimalnej kary 4,5 roku dla „Bacy”. Dominik L. uznał, że może zgodzić się maksymalnie na 3,5 roku. Dlatego do porozumienia nie doszło.
Proces będzie więc toczył się normalnie. Przewidziane zostało przesłuchanie osiemnastu świadków.
Do napaści doszło w grudniu 2014 roku. „Baca” przebywał razem z innymi znajomymi „wiślakami” w klubie w Bieżanowie. Odbywała się tam „osiemnastka” jednej z dziewczyn. Ktoś krzyknął, że na osiedlu są ludzie z Cracovii. Dominik L. razem z dziewięcioma kolegami wybiegł z klubu. Miał ze sobą metalową rurkę, inni mieli siekierę i maczetę. On sam z innym mężczyzną zamienił się rurką na maczetę.
Dwa ciosy maczetą
Dobiegli do restauracji „Rimini”, z której wychodził akurat Artur, kibic Cracovii. Wówczas został otoczony, a Dominik L. zadał mu dwa ciosy maczetą w dłoń, a potem jeszcze w nogę. - Straciłem świadomość. Pamiętam, że widziałem jeszcze moją dłoń wiszącą na kawałku skóry - mówił wczoraj w sądzie pokrzywdzony.
W wyniku napaści jego dłoń została całkowicie odcięta, jednak lekarze z Poznania ją przyszyli. Ciągle ją rehabilituje.
Dominik L. zaraz po napaści wyjechał do Anglii. Tam pracował przez cztery miesiące, ale stracił pracę. Potem wydano za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania.
List opublikowała gazeta w Anglii, więc szukanie zatrudnienia było już dla niego zbyt ryzykowne. Nie miał z czego się utrzymać, wrócił do kraju i z adwokatem zgłosił się na policję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?