Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bariery nie do pokonania

Redakcja
Fot. Dorota Dejmek
Fot. Dorota Dejmek
- Czy premier Donald Tusk odpowiedział już na list otwarty, który Małopolski Sejmik Osób Niepełnosprawnych wysłał w styczniu na adres kancelarii?

Fot. Dorota Dejmek

Rozmowa z JÓZEFEM GÓRALCZYKIEM z Małopolskiego Sejmiku Osób Niepełnosprawnych

- Niestety, nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Zdecydowaliśmy się na ten krok, ponieważ sytuacja osób niepełnosprawnych jest coraz gorsza, wręcz dramatyczna. Ich problemy wciąż spychane są na margines, nikt nie chce o nich pamiętać. Przykład? Nowa ustawa refundacyjna. Jednak w tej nowej ustawie nadal obowiązuje stare rozporządzenie dotyczące zaopatrzenia w przedmioty ortopedyczne i środki pomocnicze.

- Co to oznacza?

- Oznacza to, że limity dofinansowania ustalone przed laty wciąż są aktualne. A przecież w żaden sposób nie przystają już do dzisiejszej rzeczywistości. Niepełnosprawni to w przeważającej większości ludzie o bardzo niskich dochodach. Według naszych badań aż 45 procent z nich zamyka się w czterech ścianach domu, ponieważ nie są w stanie dopłacać do żenująco nisko refundowanego sprzętu i środków pomocniczych. Tym samym dostęp do niezbędnych, podstawowych artykułów, takich jak np. protezy, ortezy, wózki inwalidzkie, aparaty słuchowe, pieluchomajtki, worki stomijne itd. jest ograniczony. Limity skazują ponadto osoby niepełnosprawne na korzystanie ze sprzętów o tak niskiej jakości, że bardziej im one szkodzą niż pomagają.

- Jakie kwoty dopłat wchodzą w grę?

- Dziś sprzęt ortopedyczny i inne przedmioty służące rehabilitacji są coraz bardziej nowoczesne, ale też coraz droższe. A limity, które zostały ustalone jeszcze przez Zjednoczenie Przemysłu Ortopedycznego i wydział rehabilitacji Ministerstwa Zdrowia w latach 80., w zasadzie nie zmieniły się do tej pory. Np. limit na protezę potrzebną przy amputacji nogi powyżej kolana wynosi 2800 zł, natomiast koszt tego typu protezy to 15 tys. zł. Czy niepełnosprawny, który dostaje 600 zł renty, jest w stanie dopłacić ponad 12 tys. zł? Przy czym jest to proteza zwykła, najtańsza, bowiem nowoczesna, sterowana komputerowo, wykonana indywidualnie dla konkretnego pacjenta może kosztować nawet 150 tys. złotych. Przemysł ortopedyczny w Polsce tak naprawdę już nie istnieje. Zakłady, które były filarem polskiej ortopedii, splajtowały. Za 2800 zł nie da się bowiem wykonać protezy. Ale nikogo to nie obchodzi. Nowoczesny wózek inwalidzki kosztuje od 4,5 tys. zł wzwyż, refundacja jest na poziomie 800 zł. Osobie bezrobotnej, na emeryturze lub rencie z niedosłuchem obuusznym, przysługuje refundacja na aparat słuchowy w wysokości 560 zł i to jedynie na jedno ucho. Refundacja aparatu na oboje uszu przysługuje dzieciom i młodzieży do lat 18, uczącym się do 26. roku życia, a także osobom czynnym zawodowo. Dodam, że aparat średniej klasy kosztuje od 2 do 3 tys. zł, ale ceny dochodzą nawet do 6 tys. zł. Limity ilościowe na pieluchomajtki dla dorosłych i worki stomijne urągają ludzkiej godności. Osoby nietrzymające moczu, czyli narażone na zakażenia, odleżyny, otrzymują refundację w wysokości 70 proc. ustalonej odgórnie ceny tylko na 60 sztuk miesięcznie. To zaledwie dwie pieluchy na dobę, a limit cenowy (90 zł za 60 sztuk) był ustalany 14 lat temu. W zeszłym roku byłem w Ministerstwie Zdrowia na międzynarodowej konferencji poświęconej tej problematyce. Przedstawiciel Republiki Czeskiej poinformował nas, że u nich refundacja obejmuje 150 sztuk miesięcznie, czyli 2,5 razy więcej niż w Polsce! To tylko kilka przykładów.
- Niskie limity refundacyjne to niejedyne zmartwienie niepełnosprawnych. Kolejny problem to długi czas oczekiwania na sprzęt medyczny.

- Kolejki po refundowane aparaty słuchowe czy wózki inwalidzkie w niektórych województwach sięgają nawet 12. miesięcy. W tej chwili w Małopolsce np. na protezy czeka się 3 miesiące, na aparat słuchowy - 6 miesięcy. Na Dolnym Śląsku jest to już 12 miesięcy. Tymczasem wniosek wystawiony przez lekarza specjalistę na zakup sprzętu ważny jest tylko miesiąc. Stawia to przed niepełnosprawnymi trudne do pokonania bariery i jest kolejną przyczyną, z powodu której rezygnują z potrzebnych pomocy medycznych. Najpierw trzeba się bowiem dostać do specjalisty, czas oczekiwania to kilka miesięcy, pół roku. Następnie z wnioskiem należy się udać do NFZ tylko po to, aby się zarejestrować do kolejki. Ponieważ czas oczekiwania jest znacznie dłuższy niż ważność wniosku, trzeba go odnowić, czyli ponownie zarejestrować się i czekać na wizytę u specjalisty. I jeszcze tak trafić, żeby wniosek - kiedy w końcu przychodzi nasza kolej - był aktualny. To wszystko byłoby trudne i uciążliwe nawet dla osoby zdrowej, w pełni sił. Natomiast dla osoby chorej, niepełnosprawnej często jest barierą nie do przejścia i powoduje, że gros ludzi nie korzysta z zaopatrzenia w wyroby medyczne w ogóle. Reasumując: nie korzystają, ponieważ nie są w stanie przejść kolejki, kilkakrotnie zgłaszać się do lekarza i przynosić nowe wnioski, a ponadto nie mają środków, aby dopłacić do potrzebnego sprzętu lub środków pomocniczych.

- Istnieje PFRON, którego fundusze przeznaczone są m.in. na dofinansowanie zakupu sprzętu potrzebnego niepełnosprawnym.

- Oczywiście, istnieje możliwość zwrócenia się do PFRON-u o pomoc finansową. Jeśli są środki, PFRON przyznaje niepełnosprawnemu 150 proc. kwoty limitu na dany sprzęt. Np. limit na aparat słuchowy to 560 zł, wobec czego można otrzymać ok. 900 zł. Problem w tym, że PFRON może wypłacić te pieniądze na podstawie faktury. Czyli niepełnosprawny musi wyłożyć własne pieniądze, kupić aparat, a dopiero potem PFRON zwróci określoną kwotę. Zresztą tam też są kolejki, a warunkiem przyznania pomocy finansowej jest wcześniejsze uzyskanie refundacji z NFZ. Łącznie okres oczekiwania w tych wszystkich kolejkach może sięgać już 2-3 lat. Nic więc dziwnego, że z aparatów słuchowych korzysta zaledwie od 2 do 3 proc. Polaków. Tymczasem 80 proc. ludzi starszych potrzebuje wspomagania słuchu, w większości cierpią na niedosłuch obuuszny. Jednak rozporządzenie mówi, że refundacja dwóch aparatów przysługuje tylko osobom czynnym zawodowo. Według nas jest to niezgodne z konstytucją, każdy obywatel powinien mieć takie same prawa.

- Niewykluczone, że sytuacja niepełnosprawnych słuchowo jeszcze się pogorszy. Refundowany aparat będzie mogło przepisać tylko niewielu specjalistów w Polsce.
- Przygotowane w Ministerstwie Zdrowia nowe rozporządzenie dotyczące m.in. dostępu do refundowanych aparatów słuchowych przewiduje, że o ich przyznaniu będą decydowali jedynie audiologowie i foniatrzy. To absurd. W całym kraju jest ok. 300 tego rodzaju specjalistów, w Krakowie tylko dwóch. W kolejce trzeba będzie chyba czekać kilka lat. Już teraz, gdy aparat może przepisać także laryngolog, niesłyszący czekają przecież wiele miesięcy. Trudności z uzyskaniem refundacji sprawiają, że ludzie decydują się na zakup aparatu z własnych pieniędzy. I o to chyba chodzi Ministerstwu Zdrowia. W konstytucji RP istnieją zapisy (art. 68 i 69) mówiące, że każdy ma prawo do ochrony zdrowia, a władze są obowiązane do zapewnienia opieki zdrowotnej, pomocy w zabezpieczeniu egzystencji m.in. osobom niepełnosprawnym i w podeszłym wieku. Władze nie wywiązują się z tego obowiązku, niepełnosprawni w Polsce są marginalizowani, uważani za ludzi drugiej kategorii. Tak złej sytuacji niepełnosprawnych nie było od ponad 15 lat, a zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej...

Rozmawiała Dorota Dejmek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski