MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bezpieczne spotkania?

Redakcja
Nikomu chyba nie jest tak bardzo potrzebna tzw. zdrowa żywność, jak dzieciom i osobom starszym. O dzieci troszczą się ich rodzice, a o starszych, czyli o siebie, musimy troszczyć się sami, starając jak najdłużej utrzymać organizm w możliwie przyzwoitej formie. Nie jest to, niestety, takie łatwe.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Jeszcze niedawno uważnie czytałem, co producent napisał na opakowaniu parówek drobiowych, do kiedy są "przydatne do spożycia” i co w nie napchał (bo drobiu nie było tam prawie wcale, natomiast jakichś emulgatorów i glutaminianów oraz sztucznych barwników – całe mnóstwo). Potem, jeśli miałem czas, maszerowałem na rynek i tam, w znajomej jatce, kupowałem trochę wędliny, do której prócz mięsa nikt niczego nie wkładał, bo mu się po prostu nie opłacało.

Kiedyś owoce miały różną wielkość i kolor oraz fantastyczny smak; dzisiaj wyglądają, jakby produkowano je taśmowo w fabryce, przyozdabiając jak wielobarwne reklamy w folderach, ale za to całkowicie pozbawiając owej niezapomnianej słodkiej kwaskowatości (lub kwaskowatej słodkości). Smakują jak papierowe atrapy jabłek, brzoskwini, moreli czy węgierek. Co prawda, nie znajdę w nich żadnych "robali”, bo mądre zwierzątka pomaszerowały tam, gdzie przyjemniej, smaczniej i… bezpieczniej. Ingerencja uczonych speców od sadownictwa pozbawiła owoce szkodników, upodobniła do siebie, ułatwiła uprawę, ale zepsuła smak jedzenia.

Młodzi obywatele Ziemi nie mają o tym pojęcia, bo są pokoleniem, które urodziło się i dojrzewało w latach kopiowania wyglądu produktów żywnościowych. Jeszcze czasem, starym obyczajem, przejdę się na podupadły pobliski ryneczek, gdzie działkowicze starają się sprzedać owoce i warzywa hodowane – jak zapewniają – na nawozach naturalnych. Niestety. Nie jest to zbyt zachęcające, bo już przyzwyczaiłem się do sterylnej czystości jedzenia i myśl o podlewaniu go prawdziwą gnojówką nie wywołuje we mnie entuzjazmu, lecz – przeciwnie – obrzydzenie.

No i kółko się zamyka. Świat uczonych stworzył coś, co trudno strawić i do czego trudno się przyzwyczaić. Nawet nie wiem, czy jakiś zwariowany badacz nie wyprodukował ludzkiego wydania owcy Dolly? Nie dziwię się więc Panu Prezydentowi, że zawahał się przed podpisaniem dokumentu pozwalającego wprowadzić do codzienności organizmy biologicznie zmutowane, czyli – mówiąc po ludzku – spreparowane. Dobrze, że sprawdzając na etykietce kupowanej żywności przeczytam, że "produkt nie zawiera konserwantów”, bo poczuję się bezpieczniejszy. Jeszcze bardziej rad będę, gdy znajdę informację, że coś nie zostało poddane mutacji.

A potem pójdę do porządnej krakowskiej knajpy i zamówię kotlet schabowy z ziemniaczkami i kapustą, pięćdziesiątkę czystej wódki i kufel zimnego piwa. To gwarancja zdrowego jedzenia. Byle tylko nie przesadzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski