Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezradność wiersza

Paweł Głowacki
Wiktor Loga-Skarczewski i Grzegorz Mielczarek zmierzyli się z Bursą
Wiktor Loga-Skarczewski i Grzegorz Mielczarek zmierzyli się z Bursą fot. Wacław Klag
Salony. Pewności nie mam, kto, lecz chyba Artur Sandauer o wierszach Tadeusza Różewicza rzekł, iż są one jak spoczywające na dnie oceanu ażurowe ruiny okrętów, których podwodne strzępy wciąż przekonują, jak wspaniałej piękności były ongiś, na powierzchni.

Rzecz jasna – w tym obrazie Sandauera nie ma oceny. On nie przekonuje, że liryczny kościotrup podwodny to błąd, bądź sukces. Sandauer mówi tylko, że tak jest. Na ostatnim Salonie Poezji Wiktor Loga- -Skarczewski i Grzegorz Mielczarek czytali wiersze Andrzeja Bursy. Ten pierwszy – obracał w dźwięki strukturę wersów.

Był wspaniale obok. Jak nurek nad szkieletem wiersza. Jak referent, dostawca lirycznych informacji, trybun cudzych słów. Jakby czytał podwodne wraki fraz Bursy. W sumie – trudno się dziwić dystansowi Logi-Skarczewskiego. W końcu nie jest, tak jak nie był i nie będzie on – Bursą. Mielczarek też. Ani jest, ani był, ani będzie – nie Mielczarkiem. Sobą jest.

Zagajając Salon, Bronisław Maj słusznie skarcił nawyk „odfajkowywania” czyjejś twórczości łatwymi liczmanami. Co nam o Bursie bredzono? Że młody, gniewny, plujący oraz w ogóle mało przyjemny. Żył krótko, pisał gwałtownie, tyle go widziano. Myślę sobie: trzeba by czytanie Logi-Skarczewskiego i Mielczarka na płycie wydać i polonistkom wręczyć, by się nie męczyły międleniem odpustowych rewelacji.

Niech milczą – a wtedy słychać będzie tych dwóch aktorów. Słychać będzie Bursę. Dojdzie do uszu opowieść o człowieku, który zaczął wiersze pisać i porażająco prędko stracił wiarę w formę. Szczekać zaczął. Zaczął celowo gruchotać swą początkową wersyfikacyjną maestrię. Ot i cała świetność ostatniego Salonu: z jednej strony aktor „geometra”, z drugiej – Mielczarek. Magik, który nigdy nie zaczyna mówić, zanim nie usłyszy – dna słów. Pierwszy czytał, by tak rzec – od góry.

Drugi – od dołu. I tak oto spotkali się w finale Salonu. Aż została – jak u Bursy – sama tylko ciemność. Doprawdy, poecie temu nie o żadną rewolucję szło. Szło mu o ból i bezradność wiersza wobec bólu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski