Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biją rekordy sprzedaży, ale krytyka je pomija

Urszula Wolak
Urszula Wolak
Joanna Bator jest laureatką prestiżowej NIKE i bywalczynią festiwali, Małgorzata Kalicińska zaspokaja gust masowej publiczności
Joanna Bator jest laureatką prestiżowej NIKE i bywalczynią festiwali, Małgorzata Kalicińska zaspokaja gust masowej publiczności fot. Krzysztof Szymczak, Ludwik Kostuś
Książki. Polskie autorki romansów i powieści obyczajowych nie mają szans na prestiżowe nagrody, za to na promocję nie mogą narzekać.

Dla jednych zarezerwowane są prestiżowe Paszporty „Polityki” i Nagroda Nike, oraz okładki kolorowych magazynów z górnej półki, dla innych mało ceniona, deprecjonowana przez krytyków literackich prasa kobieca. Mowa o współczesnych pisarkach. Zaliczane do pierwszej grupy: Zośka Papużanka, Joanna Bator, Magdalena Tulli czy jedna z najbardziej uznanych przez krytykę - Olga Tokarczuk, jak uważa się powszechnie, tworzą dla wysmakowanej grupy odbiorców, inne, takie jak Małgorzata Kalicińska, Anna Ficner--Ogonowska czy Magdalena Kordel, a nawet Katarzyna Grochola, piszą romansowe powieści obyczajowe dla tzw. „kucht”.

Różnica między nimi jest kolosalna. Przejawia się ona jednak nie tylko w reprezentowanej przez nie formie, ale także w liczbie sprzedanych egzemplarzy. Książki, od których stronią mainstreamowi recenzenci, sprzedają się bowiem znacznie lepiej niż dzieła nagradzanych autorek. Dla przykładu: utwory Małgorzaty Kalicińskiej - słynna seria „Rozlewisko” - sprzedała się w liczbie 300 tys. egzemplarzy. To na otarcie łez, bo na nagrody przyznawane przez polską krytykę popularna pisarka liczyć nie może.

- Często są one ofiarami snobistycznego środowiska krytyków, które od prostej (wcale nie prostackiej) formy, która trafia do wielu, woli bardziej wysublimowany, zarezerwowany przede wszystkim dla intelektualistów, jezyk - mówi nam jeden z dziennikarzy piszący o literaturze, który pragnie pozostać anonimowy.

Recenzje a sprzedaż

Paulina Małochleb, literaturoznawczyni, krytyczka i sekretarz Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, tak tłumaczy nam ten fenomen:

- Autorki literatury pop promują się w czasie licznych spotkań autorskich w bibliotekach, sieci Empik w galeriach handlowych, a nie w księgarnio-kawiarniach w centrach miast. „Sprzedają” je wywiady w kolorowej prasie kobiecej, fragment powieści, zdjęcie celebrytki, blogerki modowej, aktorki z książką w ręku, a także umieszczenie okładki książki w piśmie o ciuchach - na rozkładówce, która zawiera stroje w danym kolorze pasującym do okładki książki - wymienia krytyczka literatury.

Ich książki sprzedają się też bardzo często dzięki rabatom sięgającymi nawet 25 proc. Do tytułów dodawane są też np. torby i kubki. Po to, by skusić klientów. - Książki popularnych autorek najczęściej też wydawane są w seriach. Ważne jest nie tylko to, żeby sprzedać tytuł, ale żeby uczynić czytelniczki wiernymi odbiorczyniami całej, liczącej np. dziesięć tytułów serii - mówi Paulina Małochleb.

Literackie podziały

Z podziałem na literaturę zaadresowaną do wysmakowanej grupy czytelników oraz dla niewybrednych kobiet, które niewiele wymagają od pisarek, nie zgadza się jeden z krytyków literatury Marcin Wilk:

- Niektórzy wydawcy i recenzenci wciąż tkwią przy - archaicznym moim zdaniem - podziale na literaturę popularną (która z założenia, ich zdaniem, jest dnem) i literaturę wysokich lotów (z którą wypada się obnosić). Ja takich podziałów nie uznaję. Wolę rozróżniać dobrą literaturę od złej. Przypominam tutaj, że napisanie genialnego kryminału czy porywającej powieści obyczajowej to też nie lada sztuka - stwierdza krytyk.

Jego zdaniem pisarki, kojarzone zwłaszcza z literaturą popularną, zawsze były spychane na margines, co jest uwarunkowane historycznie i kulturowo. - Gdy mowa o wstydzie, to trzeba prześledzić historię kultury i literatury i zobaczyć, jak nisko w krytycznej hierarchii przez wieki stawała „literatura dla kucht”. Ale czy nadal tak jest? Gdybym miał użyć metafory, powiedziałbym, że dobry gospodarz dba równie mocno o doskonałą kuchnię, jak i o obrazy przodków wiszące w głównym salonie - mówi Wilk.

Wstydliwa literatura?

Paulina Małochleb, dodaje, że promocja mniej ambitnej literatury nie jest dziś żadnym wstydem. Dlaczego? To dzięki niej bowiem żyją wydawcy. - Nie widać jej natomiast w obiegu krytycznym, chyba że co jakiś czas pojawiają się teksty, które biją w te autorki, uderzając je jednakże grupowo, wrzucając wszystkie do jednego worka - mówi Paulina Małochleb i dodaje, że promocja popularnych pisarek odbywa się najczęściej na blogach i w księgarniach. - Liczy się nawet system wystawiania książek, konkursy i przede wszystkim duże zniżki, których wydawca udziela sieci księgarskiej, bo dzięki temu może liczyć na pewny zysk. W mediach opiniotwórczych widzimy zaś przede wszystkim promocję literatury wysokiej - mówi.

Osobna Grochola
Na osobną uwagę zasługuje Katarzyna Grochola, która od lat siedzi na tronie królowej kobiecej literatury.

- W jej przypadku działa fenomen nazwiska i marki, która w konsekwentny sposób funkcjonuje z powodzeniem od wielu, wielu lat. Jako czytelnik natomiast cieszę się, że Grochola nie odcina kuponów, ale w wielu książkach próbuje czegoś nowego, czego dowodem jest to, w jaki sposób napisana została ostatnia jej książka, „Przeznaczeni” - mówi Wilk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski