Fot. Archiwum
KONTROWERSJE. Chodzi m.in. o wprowadzenie sądu w błąd i nierzetelności w księgach rachunkowych
Chodzi o spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością Bukowiańskie Towarzystwo Geotermalne, która jest właścicielem kompleksu basenów z ciepłą wodą leczniczą oraz luksusowego hotelu pod wspólną nazwą "Bukovina Terma, Hotel, SPA".
- Od listopada śledztwo toczy się w sprawie przedstawienia nieprawdziwych danych sądowi rejestrowemu przez zarząd spółki, a także nierzetelnego prowadzenia ksiąg rachunkowych. Będziemy badać także inne zarzuty podnoszone przez część wspólników spółki - mówi prok. Małgorzata Ciężkowska-Gabryś z zakopiańskiej prokuratury.
Zarzuty te dotyczą m.in. budowy kompleksu basenów. Józef Wyrostek, główny projektant inwestycji, twierdzi: - Zastosowano najtańsze materiały, nie posiadające atestów. Wiele razy zgłaszałem uwagi, ale zarząd spółki ich nie akceptował, zawsze przyznając rację wykonawcom. Mimo tych "oszczędności" wartość niektórych robót wzrosła o 100 procent, a dziś niektóre elementy wymagają kosztownych remontów.
Architekt jest jednym z dziesięciu "wichrzycieli", którzy od lat domagają się od zarządu rozliczenia budowy.
- Zwymyślano nas od Janosików, gdy zaczęliśmy zgłaszać wątpliwości, dlaczego koszty były dużo wyższe niż zakładał kosztorys. Ale rozliczenia nie chciano nam pokazać. Sumienie nie pozwalało mi głosować w ciemno, powiedziałem parę słów prawdy i zostałem odwołany z rady nadzorczej - przyznaje Stanisław Rozmus, który wniósł do spółki 50 arów ojcowizny.
Czara goryczy przelała się pod koniec 2011 r., gdy Urząd Skarbowy w Zakopanem wezwał do zapłaty zaległego podatku wszystkich udziałowców, którzy wnieśli aportem grunty do spółki. Razem z odsetkami wyszło łącznie... ponad pół miliona złotych!
- Notariusz nie pobrał tego podatku przy zawieraniu umowy w 2006 r. Nikt z nas nie wiedział, że trzeba go odprowadzić, bo przecież nikt nie oddałby swego majątku spółce, wiedząc, że musi do tego jeszcze dopłacić - mówi Janusz Łukaszczyk, który miał do zapłaty 16 tys. zł.
W podobnej sytuacji znalazło się kilkanaście osób. - Poszliśmy do zarządu i pytamy: skąd wziąć te pieniądze, skoro zyski obiecujecie dopiero za 15 lat? Część pieniędzy nam zwrócili, wypłacając zaliczki na dywidendę. A na resztę musieliśmy się zrzucić. Czyli ci, którzy nie mieli podatku do zapłaty, oddawali dywidendę pozostałym - pod stołem - opowiadają.
Pomocy takiej nie otrzymał jednak projektant bukowiańskich term. - Pracowałem nad tym projektem prawie cztery lata - opowiada Józef Wyrostek. - Gdy był już gotowy, okazało się, że spółka nie ma pieniędzy, żeby mi zapłacić. Dostałem tylko część wynagrodzenia, w ratach, a za resztę zaproponowano mi udziały w spółce. Zgodziłem się, bo nie miałem wyjścia. Wniosłem aportem projekt, a po 5 latach fiskus naliczył podatek - z odsetkami ok. 100 tysięcy złotych! Zarząd spółki umył ręce. Dostałem tylko 10 tys. zł dywidendy. Zostałem zrujnowany.
Szefowie spółki nie poczuwają się jednak do winy i twierdzą, że projektant jest sam sobie winien, bo musiał wiedzieć, że ciąży na nim podatek. - Nie mamy sobie nic do zarzucenia ani nic do ukrycia. Kontrolował nas już Urząd Kontroli Skarbowej i żadnych nieprawidłowości się nie dopatrzył - zapewnia Edward Kuchta, członek zarządu BTG.
Udziałowcy spółki Bukowiańskie Towarzystwo Geotermalne nie mają nadziei na zyski. Boją się, że będą musieli spłacać długi.
- Zaprzepaściliśmy majątki. Na zyski w zasadzie przestaliśmy już liczyć. Bardziej obawiamy się, że przyjdzie nam spłacać długi - twierdzą górale z Bukowiny Tatrzańskiej. Władze spółki z oo. Bukowiańskie Towarzystwa Geotermalne tymczasem zapewniają, że mają same sukcesy, ale na profity udziałowcy muszą poczekać.
Spółka powstała w 2002 r. Założyło ją 30 mieszkańców Bukowiny Tatrzańskiej, gdy pojawiła się szansa wykorzystania bijącego w okolicy źródła ciepłych wód. Najpierw wykupili działkę, na której znajdował się odwiert, a potem prawa do niego. Następnie zaczęli się między sobą porozumiewać w sprawie gruntów, na których miał powstać kompleks basenów.
- Przyszli do mnie w 2004 r. i zaproponowali wejście do spółki. Poklepywali po ramieniu i przekonywali: zróbmy coś razem dla Bukowiny. Chcieli, żebym dał działkę pod budowę termy. Dałem 12 arów. Po symbolicznej cenie - 30 zł za metr kw. Dołożyłem do tego jeszcze oszczędności - wspomina Janusz Łukaszczyk. Z gruntami weszło do spółki jeszcze kilkunastu górali z Bukowiny. Inni zainwestowali gotówkę - od 20 do 200 tys. zł na osobę.
W grudniu 2008 r. spółka BTC otworzyła zespół 12 basenów, mogących pomieścić jednorazowo 2,5 tys. gości. Inwestycję zrealizowano dzięki bankowym kredytom. Wkrótce potem pojawił się pomysł uzupełnienia ośrodka o budynek hotelowy, także na kredyt. I wtedy zaczęły się spory między udziałowcami.
Andrzej Chowaniec, jeden z założycieli spółki i były członek zarządu: - Byłem za ostrożnym inwestowaniem, mieliśmy przecież do spłaty 55-mln pożyczkę. Zostałem jednak przegłosowany. Walne Zgromadzenie zdecydowało o budowie luksusowego hotelu. Wtedy padła propozycja podwyższenia kapitału spółki o 100 proc. W ciągu miesiąca trzeba było zgromadzić drugie tyle, ile wniosło się do spółki. To było nie do przyjęcia. Podejrzewałem, że chodziło o przejęcie kontroli nad spółką przez 2-3 majętne rodziny. Powiedziałem to głośno i zaraz potem wyrzucono mnie z zarządu.
Różnica zdań szybko przerodziła się w otwartą wojnę między góralami. "Buntownicy" zaskarżyli uchwałę Walnego Zgromadzenia o podwyższeniu kapitału BTG do sądu. Rację przyznał im dopiero Sąd Najwyższy. Ale zanim doszło do unieważnienia uchwały, zarząd spółki złożył w sądzie rejestrowym oświadczenie, że wkłady pieniężne na podwyższenie kapitału spółki zostały w całości wniesione. - Z dokumentów wynika, że przynajmniej część pieniędzy trafiła na konto spółki już po złożeniu tego oświadczenia - twierdzą protestujący górale, którzy we wrześniu zeszłego roku zawiadomili o tym prokuraturę.
Przez kilka lat toczyli też boje w sądach o dostęp do dokumentów spółki. Choć zarząd oficjalnie zapewnia, że nigdy nie było z tym najmniejszego problemu. - Dokumenty były, ale niekompletne i drugorzędne. W końcu wystąpiliśmy do sądu gospodarczego o powołanie biegłego rewidenta, który będzie w stanie zbadać działalność spółki. Przed miesiącem, po półrocznym oczekiwaniu, wreszcie doczekaliśmy się takiej decyzji - opowiadają wspólnicy.
W grudniu 2010 r. spółka oddała do użytku hotel. Czterogwiazdkowy, z centrum kongresowym i salą konferencyjną. Budowę sfinansowano dzięki kredytom. Z bilansu spółki, złożonego w Krajowym Rejestrze Sądowym, wynika, że na koniec 2011 r. jej zadłużenie wyniosło ponad 130 milionów zł. Dlatego udziałowcy obawiają się plajty i spłacania długów.
Edward Kuchta, członek zarządu BTG, nie widzi problemu i zapewnia, że konflikt dotyczy tego, jak długo spółka ma inwestować zyski. Prawdziwość tych deklaracji oraz stawiane zarzuty może już tylko wyjaśnić prokuratura.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?