Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błędy to ludzka rzecz. Nieludzkie jest mówienie, że to wina uczniów

Rozmawia Marcin Banasik
– Od dziecka nie lubię występować przed kamerami – mówi Kinga
– Od dziecka nie lubię występować przed kamerami – mówi Kinga Fot. Michał Gąciarz
– Jeśli coś mi się nie podoba, zawsze mówię o tym głośno – zapewnia 20-letnia Kinga Jasiewicz. Drobna góralka stała się najsłynniejszą maturzystką w kraju, bo miała odwagę powiedzieć „sprawdzam” egzaminatorom. Przed sądem w Krakowie właśnie ruszył proces w tej sprawie.

– O czym pomyślałaś, kiedy przed salą sądową zobaczyłaś tłumy dziennikarzy?

– Chciałam się schować. Zapytałam nawet moją adwokat, czy mogę wejść wcześniej na salę sądową lub ukryć się przed kamerami w innym pomieszczeniu. Gdybym mogła wynająć aktora, który chodziłby tam za mnie, a ja tylko mówiłabym, co ma robić – na pewno bym to zrobiła.

– Dlaczego?

– Z reguły jestem dość odważną osobą, ale od dziecka nie lubiłam kamer i nigdy nie polubię. Jedni rodzą się z miłością do obiektywu i zostają aktorami, dla innych zawsze będzie się to wiązało z olbrzymim stresem. Patrzy przecież na mnie cała Polska.

WIDEO: Matura skończyła się w sądzie. To walka o bezcenny punkt

Autor: Marcin Banasik

– A co czułaś, kiedy na sali rozpraw Twój adwokat i przedstawiciel Prokuratorii Generalnej przedstawiali swoje argumenty?

– Przyznaję się, że mało co z tego rozumiałam. Język prawniczy jest straszny. Chwała Bogu, że moja kuzynka zgodziła się być obrońcą w tej sprawie. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zaproponowała mi przydzielenie adwokata, ale zdecydowałam, że skoro pomagała mi już wcześniej, to będzie mnie reprezentowała również podczas procesu.

– Na pierwszej rozprawie oprócz kuzynki byli również Twoi rodzice.

– Mama i tata bardzo mnie wspierają w walce o wynik matury. Tata na bieżąco śledzi prasę i wytyka błędy w wypowiedziach przedstawicieli komisji egzaminacyjnej.

– Wspierali Cię od początku tej sprawy?

– Kiedy oświadczyłam im, że o wyniki egzaminu chcę walczyć przed sądem, przyjęli to z dystansem. Powiedzieli, że jestem już dorosła i mogę robić to, co uważam, ale chyba nie do końca wierzyli, że sąd na poważnie może potraktować mój pozew. Gdy jednak uznał, że sprawa wyników egzaminu nadaje się do rozpatrzenia przed wymiarem sprawiedliwości, rodzice stanęli za mną murem. Tak jest do dzisiaj.

– A jak zareagowali Twoi znajomi na to, że stałaś się nagle osobą rozpoznawalną?

CZYTAJ TAKŻE: Matura skończyła się w sądzie. To walka o bezcenny punkt

– Twierdzą, że gdy zobaczyli mnie w telewizji, wcale się nie zdziwili. Według nich zawsze lubię robić zamieszanie.

– A lubisz?

– Jeśli coś mi się nie podoba, zawsze mówię o tym głośno. Może stąd to przekonanie?

– Rok temu głośno powiedziałaś o tym, że nie zgadzasz się z oceną egzaminu maturalnego. Warto było?

– Nie chodzi tylko o mnie. W podobnej sytuacji jest wiele młodych osób. Maturzyści mają ogromny problem, żeby móc dowieść tego, że ktoś się pomylił przy sprawdzaniu ich prac. Dzieje się tak, ponieważ nie ma żadnych regulacji, które umożliwiłyby dochodzenia swoich spraw. Jesteśmy skazani na łaskę pracowników komisji edukacyjnej. A ci zniechęcają maturzystów do sprawdzania swoich prac.

– Myślisz, że w ten sposób sprawdzający chcą ukryć swoje błędy?

– To normalne, że ci ludzie popełniają czasem błędy. Uważam jednak, że nieludzkie jest nie przyznawać się do nich i twierdzić, że to wszystko wina uczniów. Jestem osobą, która odważyła się pokazać, że system sprawdzania matur nie działa. Robię to dla siebie i dla tych wszystkich, którzy również chcieliby walczyć o swoje racje, ale nie mają do tego warunków. Jednym się nie chce, inni nie mają odwagi, a kolejnych odstrasza czas, jaki musieliby poświęcić na chodzenie po sądach.

– Skąd wiesz, że są takie osoby?

– Od kiedy moja sprawa stała się głośna na moją facebookową skrzynkę przyszło około tysiąc wiadomości od ludzi z całego kraju.

– Co piszą?

– Głównie gratulują mi odwagi i opowiadają o swoich problemach. Proszą o kontakt do prawnika, który reprezentuje maturzystów. Jedna dziewczyna poprosiła mnie nawet o pomoc przy pisaniu odwołania od wyniku egzaminu.

– Krytykują Cię w listach?

– Jedna na sto wiadomości jest negatywna. Pewna kobieta pisała, że jestem wariatką i powinnam lepiej przykładać się do nauki, a nie włóczyć się po sądach. Rozumiem, że takie głosy też muszą się znaleźć

– Piszą do Ciebie też nauczyciele?

– Byłam bardzo zaskoczona, że nauczyciele często przyznają mi rację. Oni wiedzą, że przy sprawdzaniu matur jest wielki bałagan i najwyższy czas go uporządkować. Słyszałam też, że po tegorocznych testach pracownicy komisji egzaminacyjnych sprawdzali matury bardziej dokładnie. Ci, którzy się ze mną kontaktują twierdzą, że moja sprawa przyczyniła się do tego.

– Co chcesz uzyskać w sądzie?

Mój pierwszy cel już osiągnęłam. Sąd uznał, że moja sprawa nie jest fanaberią rozkapryszonej nastolatki, ale poważnym problemem, który trzeba rozwiązać zgodnie z literą prawa. Drugi cel przede mną. Chcę udowodnić, że ktoś źle ocenił moją pracę i przez to nie dostałam się na studia dzienne.

– Dostałaś się jednak na studia niestacjonarne.

– Tak, ale kosztują rocznie ponad 20 tysięcy złotych. Do tego dochodzi prestiż. Jeśli dyrektor szpitala będzie chciał zatrudnić lekarza i będzie miał dwóch kandydatów, jednego po studiach dziennych, a drugiego po płatnych, to zawsze wybierze tego po dziennych.

– Skąd to wiesz?

– Wie to każdy, kto ma styczność ze środowiskiem lekarskim.

– Kto zaszczepił w Tobie tak silną wolę walki?

–Charakter mam chyba po dziadku, który również był dość uparty. Nawet Małgorzata Tlałka, legenda narciarstwa, u której uczyłam się jazdy na nartach, od dziecka nazywała mnie tygrysicą, która nie odpuszcza i walczy do końca.

– A poza medycyną masz inne zainteresowania?

– Pochodzę z Zakopanego. Zimą lubię jeździć na nartach, a latem biegam.

– Jakiej muzyki słucha, co czyta, jak spędza czas wolny najbardziej znana maturzystka w kraju?

– Wolę, żeby ludzie jak najmniej o mnie wiedzieli, a już na pewno nie takie prywatne rzeczy. To nie wokół mnie toczy się sprawa, a wokół problemów z systemem maturalnym. I ja nie jestem żadną gwiazdą i myślę, że nikogo nie interesuje, co lubię czytać. Zresztą i tak poza literaturą medyczną nie ma zbyt wiele czasu na coś innego.

***

18 sierpnia przed krakowskim sądem ruszył proces wytoczony Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej przez maturzystkę. Kinga Jasiewicz twierdzi, że źle oceniono jej egzamin, przez co nie dostała się na stomatologię na studiach dziennych. Pierwszy termin rozprawy został wyznaczony na 17 marca. Nie mogła się ona jednak odbyć, ponieważ Prokuratoria Generalna w odpowiedzi na pozew maturzystki uznała, że proces powinien być prowadzony przez inny sąd.

19 lutego Sąd Okręgowy w Krakowie oddalił wniosek prokuratorii, uznając, że sam ma kompetencje prawne i jest upoważniony do prowadzenia sprawy. Sąd uznał, że jest to tzw. sprawa sądowa i że maturzystce przysługuje możliwość wytoczenia powództwa przed sądem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski