Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bojkot na własny użytek

Redakcja
Czy w Polsce możliwa jest medialna dyktatura? Trampkarze z ekipy Tuska wyobrażają sobie, że tak. I wszelkimi sposobami starają się ją zaprowadzić. Skwapliwie korzystając z oportunizmu prywatnych stacji, usiłują z telewizji publicznej uczynić rządowy, a właściwie partyjny megafon, odporny na wszelkie zasady dziennikarskiej rzetelności.

Ryszard Terlecki: WSZYSTKO JEST POLITYKĄ

Ale o ile telewizja publiczna, zależna od rządowej łaski, musi posłusznie wykonywać polityczne zamówienia, to ograniczenie dostępu obywateli do telewizji katolickiej jest już o wiele groźniejszym objawem cenzorskich apetytów obozu władzy. Żądanie prawie trzech milionów Polaków, pragnących oglądać telewizję "Trwam”, zostało potraktowane z nonszalancją i butą właściwą nowej "elicie”, uznającej państwo za folwark prywatnych interesów.

Zniszczenie reputacji ogólnopolskiego dziennika "Rzeczpospolita”, a w przyszłości zapewne upodobnienie go do bełkotliwego organu nowej lewicy, za jaki uważam "Gazetę Wyborczą”, stanowi kolejny krok ku dyscyplinowaniu mediów, uchylających się od wykonywania rządowych sugestii. Z kolei pogrom demonstrującego swoją niezależność tygodnika "Uważam Rze” pokazał, do czego są zdolni rządowi komisarze i rozmaite wydawnicze "słupy”. W najbliższym czasie może też nastąpić niemal całkowita monopolizacja dzienników regionalnych, z pozoru tylko "biznesowa”, w rzeczywistości mogąca mieć daleko idące konsekwencje polityczne.

W tym samym czasie przeforsowano ustawę ograniczającą swobodę ulicznych demonstracji, a były konfident bezpieki poucza nas na temat kultury języka polityki i straszy ustawą, którą będzie można zastosować np. wobec duchownych, wygłaszających kazania krytyczne wobec władzy. Czy rzeczywiście zaszliśmy już tak daleko, że czeka nas powrót upiorów przeszłości?

Na szczęście jest jeszcze trochę przestrzeni wolności i uczciwości, której należy bronić. Jak to robić? Kupować niezależne gazety, na niepokornych portalach przynajmniej od czasu do czasu otwierać umieszczane tam reklamy, aby zwiększyć skromne dochody ich wydawców. Kupować książki odważnych autorów, bywać na pokazach filmów zakazanych przez telewizyjną cenzurę.

Od pewnego czasu na własny, prywatny użytek stosuję zasadę, która sprawdzała się w czasach komuny. Odmawiam wspierania tego, z czym się nie zgadzam. Nie kupuję książek "Znaku”, odkąd wydawnictwo zajęło się promocją tekstów Grossa, nie czytam "Wyborczej”, odkąd uznałem, że nie znajdę tam niczego godnego uwagi, nie wybiorę się na film, w którym występuje młody Stuhr, odkąd oglądnąłem (czego żałuję) "Obławę”. Może mógłbym napisać to dosadniej, ale po co, skoro i tak wszyscy wiemy o co chodzi.

Im słabsza władza, tym mocniej kąsa. Ale odnoszę wrażenie, że traci już zęby, więc powoli przestaje być groźna. Komuniści długo nas straszyli, ale w końcu nie byli już nawet śmieszni. Tak jest też dzisiaj: władza funduje nam groźny spektakl, ale znudzona publiczność po prostu zaczyna opuszczać widownię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski