MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Brak słów, by wypowiedzieć żal

Redakcja
Fot. PAP/Jacek Turczyk
Fot. PAP/Jacek Turczyk
PONAD 100 TYS. osób wzięło udział na pl. Piłsudskiego w Warszawie w uroczystościach żałobnych ku czci ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.

Fot. PAP/Jacek Turczyk

W uroczystości żałobnej na placu Piłsudskiego uczestniczyli: rodziny tragicznie zmarłych, m.in. córka Lecha i Marii Kaczyńskich - Marta, brat prezydenta Jarosław Kaczyński, przedstawiciele najwyższych władz państwowych, wojska, duchowieństwa, instytucji państwowych, organizacji społecznych oraz reprezentanci korpusu dyplomatycznego. Nie było przebywającej w szpitalu ciężko chorej matki prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Gdy rodzina pary prezydenckiej wchodziła na plac, rozległy się oklaski, a oczekujący na rozpoczęcie uroczystości wstali. Tragicznie zmarłych żegnali oprócz marszałka Sejmu, premiera i członków rządu, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, b. prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, byli premierzy Tadeusz Mazowiecki i Włodzimierz Cimoszewicz.

Na placu Piłsudskiego powiewały biało-czerwone flagi przyniesione przez tłumy uczestników uroczystości, wiele przepasanych było kirem. Były flagi "Solidarności", portrety Lecha Kaczyńskiego, transparenty ze słowami pożegnania. Wiele osób płakało, trzymając się za ręce w geście jedności i solidarności.

Nie było trumien; rodzaj ołtarza stanowiło olbrzymie płótno, na którym widniały czarno-białe fotografie 96 osób, które zginęły. Znajdowały się one bezpośrednio przy rozległym podium, którego centralnym elementem był biały krzyż. Zdjęcia pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich otoczono biało-czerwoną obwódką.

- Stoimy tutaj, w tym miejscu uświęconym historią Warszawy, aby pożegnać wszystkich, którzy zginęli w katastrofie koło Smoleńska - powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Jak dodał, niewiele jest takich chwil w dziejach narodu, w których wiemy i czujemy, że jesteśmy naprawdę razem.

Marszałek podkreślił, że zginął, "wybrany przez naród" prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria oraz ostatni prezydent RP na wychodźstwie Ryszard Kaczorowski. - Trudno o bardziej dramatyczny symbol ciągłości polskich losów i walki o niepodległe państwo - oświadczył.

Łamiącym się głosem, z trudem powstrzymując łzy, Maciej Łopiński, szef gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jeden z jego przyjaciół, wspominał, że prezydent 10 kwietnia był tak jak każdego innego dnia na służbie Rzeczypospolitej; zmierzał do Katynia, aby oddać hołd ofiarom ludobójczego mordu sprzed 70 lat. Na tej drodze dosięgła go tragiczna śmierć.

- Leszku, Leszku, słowa: patriotyzm, pamięć historyczna, polska tożsamość nie były dla Ciebie pustymi dźwiękami - mówił Łopiński. Podkreślił, że Rzeczpospolita delegowała do Katynia swoich najlepszych przedstawicieli. - Zginęliście na posterunku. Nie ma słów, żeby wypowiedzieć swój żal i ból - dodał.

Izabela Sariusz-Skąpska, córka poległego w katastrofie prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Andrzeja Sariusza-Skąpskiego, rozpoczęła wystąpienie od cytatu z Mickiewicza: "Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie, zapomnij o mnie" (III cz. "Dziadów"). Podkreśliła, że słowa tej z serca płynącej modlitwy szeptały pokolenia Polaków.
Przypomniała słowa swojego ojca Andrzeja Sariusza-Skąpskiego, których nie zdążył powiedzieć podczas uroczystości katyńskich 10 kwietnia: - Pilnujcie godnej pamięci waszych przodków. Nigdy nie pozwólcie, aby ta pamięć była zawłaszczana przez obce osoby, jak to, niestety, często ma miejsce. Przekażcie kiedyś to posłanie swoim dzieciom, niech ta pamięć trwa. Jeszcze raz powtarzam i zobowiązuję was - pilnujcie tego miejsca i pamięci waszych przodków.

Premier Donald Tusk zwrócił uwagę, że rozmiary tragedii pod Smoleńskiem przekraczają nasze możliwości rozumienia tego, co się stało. Premier apelował: - Musimy dalej ponieść ich marzenia i ponieść ich nadzieje, to największa rzecz, jaką możemy im dzisiaj dać. I pamiętać. Będziemy pamiętać - zapewnił.

Jak ocenił, świadectwem ich dobroci, wielkości, było ich życie. Zdaniem Tuska, czym stanie się ich śmierć, "tak tragiczna i tak nie do przyjęcia" - to już zależy od naszych serc i naszych umysłów.

W południe - godzinie rozpoczęcia państwowych uroczystości żałobnych - rozbrzmiały w całym kraju syreny i dzwony kościołów. Tuż po rozpoczęciu uroczystości aktor Olgierd Łukaszewicz odczytał fragment Apokalipsy św. Jana; pamięć ofiar zebrani uczcili chwilą ciszy. Następnie odczytane zostały nazwiska wszystkich poległych w katastrofie. Został też odegrany hymn państwowy. Uroczystość żałobną zakończyły trzy salwy karabinowe i marsz żałobny Fryderyka Chopina odegrany przez orkiestrę wojskową.

Po uroczystościach żałobnych na pl. Piłsudskiego w Warszawie odprawiona została msza św. żałobna koncelebrowana przez Episkopat Polski pod przewodnictwem nuncjusza apostolskiego abpa Józefa Kowalczyka.

- Niechaj głęboka wiara polskich chrześcijan podtrzyma ich w chwili kolejnej próby w pełnej cierpienia historii tego narodu - zwrócił się do Polaków kard. Angelo Sodano w homilii, którą odczytał abp Józef Kowalczyk, gdyż wysłannik papieża Benedykta XVI ze względu na zamknięcie przestrzeni powietrznej nie mógł przybyć do Warszawy.

Kard. Sodano dodał, że najlepszą pomocą w stawianiu czoła próbom, jakie niesie ze sobą obecny czas, jest książka papieża Jana Pawła II "Przekroczyć próg nadziei". - W niej Sługa Boży zaleca, byśmy patrzyli na Chrystusa jako jedyną drogę, na której możemy dostrzec światło w tragediach historii.

- W świetle wiary wiemy, że nie straciliśmy ich na zawsze. Wiemy, że ujrzymy je pewnego dnia, i że to spotkanie trwać będzie wiecznie - podkreślił kardynał Sodano.

- W czasie wielkanocnym, w atmosferze wielkanocnych pieśni, słyszymy w tym miejscu słowa Jezusa o zmartwychwstaniu i życiu. To są jego słowa, którymi pocieszał siostry Łazarza po śmierci ich brata. Dzisiaj cała ojczyzna jest w sytuacji ewangelicznej Marii i Marty. Potrzebuje pocieszenia - mówił metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz.

Pod koniec mszy głos zabrał przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik. Według niego tragiczna śmierć ujawniła wiele spraw niezwykłych, ukazała nowe oblicze polskiego narodu, który - jak mówił hierarcha - może ma i wady, ale zobaczyliśmy i dotknęliśmy po prostu, jak wielkie ma serce.
- Tym bardziej cenne, że ten naród przez własnych swoich synów był przez ostatnie lata niejednokrotnie boleśnie wyszydzany jako ten, który rzekomo nie potrafi skorzystać z nauczania papieża Jana Pawła II, ofiarowanej mu wolności, a co gorsza, stróżem majestatu RP uczynił człowieka, który nie pasował do ich kryteriów współczesności - mówił abp Michalik.

- Jest jednak jakaś siła w tym narodzie. Jest wrażliwość i poczucie godności i jakaś mądrość w jego nauczycielach, którą dziś ujawniają ludzie szlachetni i dobrzy, prości i uczeni - dodał.

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski przypomniał też wizytę w Smoleńsku, już po katastrofie, premierów Polski i Rosji - Donalda Tuska i Władimira Putina. - Ujawnili tam szczere ludzkie współczucie. W geście modlitwy godnie pochylili się przed ofiarami wypadku. Życzliwość rosyjskiego ludu znaliśmy od zawsze, ale w Smoleńsku we wzruszający sposób współbrzmiała z nią serdeczność i pomoc najwyższych przywódców Rosji - powiedział abp Michalik.

Nazwał prezydenta Lecha Kaczyńskiego człowiekiem wielkiej, solidnej pracy. - Nosił w sobie troskę o Polskę jutra. Szanował, wprost czcił, wyszydzanych przez niektóre środowiska żołnierzy Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego. Wiedział, co chce powiedzieć rodakom - podkreślił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Za ofiary katastrofy pod Smoleńskiem modlili się także przedstawiciele Kościołów: prawosławnego i ewangelicko-augsburskiego. Duchowni prawosławni odśpiewali fragment panichidy, nabożeństwa żałobnego odprawianego w tradycji Kościołów wschodnich.

(PAP)

Czesław Miłosz: W mojej ojczyźnie

W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę,

Jest takie leśne jezioro ogromne,

Chmury szerokie, rozdarte, cudowne

Pamiętam, kiedy wzrok za siebie rzucę.

I płytkich wód szept w jakimś zmroku ciemnym,

I dno, na którym są trawy cierniste,

Mew czarnych krzyk, zachodów zimnych czerwień,

Cyranek świsty w górze porywiste.

Śpi w niebie moim to jezioro cierni.

Pochylam się i widzę tam na dnie

Blask mego życia. I to, co straszy mnie,

Jest tam, nim śmierć mój kształt na wieki spełni.

Warszawa 1937

Wiersz podczas uroczystości na pl. Piłsudskiego recytował Krzysztof Kolberger

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski