Orzeł Piaski Wielkie0
Jutrzenka Giebułtów1 (0)
Bramka: 0:1 Bieszczanin 86.
Orzeł: D. Wiśniewski - Kubera, Duszyk, Spolitakiewicz, Krajewski - Bruzda (83 Kapera), Wajda, Chodźko (79 Strojek), ZelekI, Czyżowski (60 Adamczyk) - Wędzony.
Jutrzenka: Wałach - BizońI, Brud, Michalec, Wszołek (80 Szaroń) - Kardas (64 Ciastoń), Balawender, Tabak, Kaczor, Litewka (90 Kiwacki) - Bieszczanin.
Sędziowała: Sylwia Biernat (Kraków). Widzów: 80.
Widać było, że zmierzyły się drużyny z czołówki tabeli, ochoty do gry im nie brakowało, i mecz mógł się podobać. Obie strony stworzyły sobie trochę sytuacji bramkowych, chociaż gorzej było już ze skutecznością.
Nawet w doskonałej okazji, w jakiej znalazł się w 11 min Michalec. Sędzia podyktowała wówczas rzut karny dla gości - ta decyzja wywołała sporo kontrowersji, co spowodowało, że już do końca różne postanowienia kogoś z trójki arbitrów rodziły wielkie poruszenie - za zagranie piłki ręką przez Czyżowskiego. Obrońca Jutrzenki wykonując „jedenastkę” trafił w słupek, a Wiśniewski złapał piłkę.
Bramkarz Orła kilka minut wcześniej powstrzymał Bieszczanina, od początku dobrze się spisywał. Podobnie jak jego vis-a-vis Wałach, który jest wychowankiem klubu z Piasków Wielkich.
Piłkarze Orła szybko starali się odpowiedzieć Jutrzence, ale najpierw Chodźko nie przejął doskonałego podania Bruzdy, a po chwili Wałach w świetnym stylu obronił mocne uderzenie Wajdy z dystansu.
Tak samo gra toczyła się zaraz po zmianie stron. Raz z jednej, raz z drugiej strony ktoś oddawał strzał - zaczął Tabak, który wystąpił z obandażowaną głową, były to skutki środowej konfrontacji w Pucharze Polski przeciwko Garbarni Kraków - ale obaj golkiperzy wciąż należeli do wyróżniających się postaci.
Mniej więcej od 60 min przewagę jednak uzyskała Jutrzenka, zamykając rywali na długie okresy na ich połowie. Gospodarze z rzadka przedzierali się na przeciwną stronę, ale każde ich wyjście niosło zagrożenie. Cóż z tego, skoro np. Adamczyk czy Chodźko nie umieli celnie strzelić.
Potrafił za to w końcu skierować piłkę do siatki Orła Bieszczanin. Z dużą łatwością przebiegł pomiędzy jego stoperami i osamotniony Wiśniewski nie był w stanie nic zrobić.
Dopiero wtedy miejscowi rzucili się do zdecydowanego szturmu. Dlaczego nie wyrównali, to najlepiej wie Kapera. Mając przed sobą leżącego Wałacha i pustą bramkę, pozwolił mu wstać i skutecznie interweniować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?