ŻEGLARSTWO. Przemysław Miarczyński i Zofia Noceti-Klepacka mają medale
Tak zdobycie brązowych medali w klasie RS:X świętowali wczoraj polscy żeglarze. Mistrzami zostali Holender Dorian van Rijsselberge i Hiszpanka Marina Alabau Neira.
W Weymouth, uroczej miejscowości, w której Brytyjczycy wybudowali sobie Narodową Akademię Żeglarstwa, wiało wczoraj jak w Kieleckiem. Nie jest to co prawda fachowe określenie, ale laikom da w miarę jasne pojęcie o warunkach panujących na olimpijskim akwenie. Przed wyścigami medalowymi Polacy nie byli w łatwej sytuacji: musieli ryzykować i jeszcze liczyć, że ich najgroźniejsi rywale przypłyną kilka pozycji za nimi. - Przemek i Zośka pokazali klasę. Po prostu wyrwali te medale - cieszył się Tomasz Chamera, dyrektor sportowy Polskiego Związku Żeglarskiego.
Zaczynał Miarczyński, który w klasyfikacji generalnej był czwarty. - Dobrze wystartowałem, a potem płynąłem w zasadzie bezbłędnie - opowiadał. - W sumie mieliśmy do zrobienia cztery kółka, tak od drugiego, może trzeciego okrążenia już się modliłem, żeby ten wyścig się skończył, żeby nie przytrafiło się coś niespodziewanego. Tym razem jednak i wiatry, i szczęście mi sprzyjały.
Na mecie wrzasnął ze szczęścia. Kilkadziesiąt minut później, kiedy udzielał pierwszych wywiadów, na trasie swoją walkę toczyła już Noceti-Klepacka. Wyścig nie trwał długo, ok. 20 minut, więc zanim Miarczyński skończył odpowiadać, przyszła wiadomość, że atakująca z 5. miejsca Polka też zdobyła brąz.
- To nasz olbrzymi sukces - podkreślał Chamera. - Można narzekać, że to medale brązowe, zwłaszcza że w przypadku Zośki sami mieliśmy większe aspiracje, ale to są igrzyska. Zresztą to, co ona zrobiła, to coś fantastycznego, choć ja po ostatnim wyścigu nadaję się do sanatorium.
Polka rzeczywiście wywalczyła medal w nieprawdopodobnych okolicznościach. Kilka dni temu, w połowie regat wydawało się, że o podium może zapomnieć. Pomyliła trasę, wiele straciła.
- Był moment załamania, myślałam, że już nie wrócę do gry - przyznała. - Ale po rozmowie z trenerem i telefonie od rodziców motywacja wróciła. Walka do końca się opłaciła - mówiła szczęśliwa, choć ledwo żywa. - Warunki były bardzo ciężkie. Przekraczając metę, płakałam z wycieńczenia i ze szczęścia - śmiała się.
Po chwili jednak uśmiech ustąpił miejsca niepewności. Gdy stała w strefie wywiadów, podeszła do niej Ukrainka Olha Myśliwiec i zakomunikowała, że składa przeciwko niej protest dotyczący - uwaga - sumy ubezpieczenia polskiej ekipy. - Co?! - spytała zaskoczona Klepacka.
- Przykro mi, ale chciałam, żebyś o tym wiedziała - odpowiedziała rywalka, która liczyła, że wskoczy na podium kosztem Polki. Było trochę nerwów, ale protest nie był koniec końców w ogóle rozpatrywany.
Polkę ta sytuacja wytrąciła z szampańskiego nastroju, poleciało nawet kilka łez, ale na dekorację wyszła już roześmiana od ucha do ucha. - Od kiedy zaczęłam trenować, marzyłam o olimpijskim medalu - mówiła. - Nie nacieszę się nim teraz długo, bo obiecałam mojemu synkowi Marianowi, że go zabiorę do wesołego miasteczka. Zaraz tam jedziemy - mówiła 26-letnia zawodniczka.
PRZEMYSŁAW FRANCZAK, Weymouth
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?