Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brzydka kadencja

Redakcja
15 października 2004 r. Godz. 9 rano. Za chwilę rozpocznie się jedno z najbardziej dramatycznych posiedzeń Sejmu, podczas którego głosować się będzie nad udzieleniem wotum zaufania rządowi Marka Belki. Zaspani posłowie schodzą się do restauracji w hotelu poselskim. Zaczyna się kolejny dzień w Sejmie...

Mały przewodnik po sejmowych kuluarach

   Przy jednym ze stolików zasiadają marszałek Sejmu Józef Oleksy oraz dwójka posłów Partii Ludowo-Demokratycznej: Roman Jagieliński i Janusz Lisak. Choć w sejmowej restauracji na przybycie kelnera czeka już kilku innych parlamentarzystów (m.in. członek pierwszej komisji śledczej ds. afery Rywina Jerzy Szteliga), kelner jakby ich nie widział. Wie, kto tu rządzi, i nie zważając na innych, pędzi w stronę stolika Oleksego.
   Marszałek wie, że czekają go wielogodzinne obrady i zamawia. Najpierw "dwie piramidki", czyli galareta, pieczywo. Do picia woda mineralna. Potem jajecznica na boczku. - Tylko żeby nie była mocno ścięta! - krzyczy za kelnerem. Wciąż nie jest jednak syty i zamawia kolejną porcję galarety. Wpatrzony w polityka SLD Roman Jagieliński: - Dla mnie to samo plus sok pomidorowy - rzuca do kelnera.
   Panowie konsumują, oddając się luźnej rozmowie. Napięcia z powodu niepewnego losu popieranego przez nich rządu w ogóle się nie czuje. - To ile ty masz, Romek, tych hektarów? - pyta Jagielińskiego Janusz Lisak. - Ja? Nic. Wszystko jest na syna - odpowiada szef PLD, mrużąc oko, jakby reklamował piwo bezalkoholowe. Rozmówcy rubasznie rechoczą. - No, czas trochę pomarszałkować - Józef Oleksy najwyraźniej już się najadł i wstaje od stołu.
   Obok ściszonym głosem rozmawiają ludowcy z PSL z Jarosławem Kalinowskim na czele. Tu zamówienia są mniej wyszukane. Na stole królują głównie wysokie szklanki od piwa.
   Niektórym towarzystwo dziennikarzy przeszkadza. Kiedy próbowaliśmy uwiecznić wystrój restauracji, znad talerza z zupą głowę podniósł Henryk Długosz, usunięty z klubu SLD za udział w aferze starachowickiej: - Czy nikt panu dawno nie przypierd... - rzuca w stronę naszego fotoreportera, który bynajmniej nie jemu poświęcał uwagę. Takim językiem poza sejmową salą mówi się na Wiejskiej wszędzie.

Coś na ząb, czyli poseł je i pije

   Sejmowe restauracje to najczęstsze miejsce spotkań posłów. Są dwie: w poselskim hotelu, w kuluarach Sejmu, za tzw. dolną palarnią. To głównie tu stołują się parlamentarzyści. Jest w miarę smacznie i niedrogo, ale menu nie jest tu wyszukane. Do wyboru kilka rodzajów mięs, surówki, ziemniaki, kasza... Klasyczny obiad, czyli schabowy z ziemniakami i kapustą zasmażaną, można spałaszować już za 15 zł. Nie jest to natomiast miejsce wytworne. Zwykły bar samoobsługowy, do którego stoi się w kolejce z tacą. Stoliki małe, czteroosobowe, co sprawia, że przy jednym - chcąc nie chcąc - zasiąść muszą posłowie z przeciwnych ugrupowań.
   W godzinach popołudniowych zwykle panuje tu tłok. Jeszcze tłoczniej jest w części, w której podaje się alkohol. Do wyboru: wódka, wino, piwo. Najwięcej schodzi piwa, ale wielu posłów sączy powolutku barwione napoje. Tu zanikają wszystkie spory z sejmowej sali. Poseł oskarżony w aferze starachowickiej rozmawia z przedstawicielem opozycji. Co chwilę słychać wybuchy śmiechu. Gwar.
   - Ludzie kulturalni prywatnie nie dzielą się na lewicowych i prawicowych - tłumaczy widząc moją zdziwioną minę jeden z dolnośląskich parlamentarzystów. - To, że się zwalczamy na sali obrad nie oznacza przecież, że nie możemy ze sobą rozmawiać - mówi z uśmiechem. I jakby dla potwierdzenia własnych słów wita się po przyjacielsku z jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników politycznych. Posłowie per "panie pośle" zwracają się do siebie raczej w ramach żartu. Większość jest ze sobą na ty.
   Barek z alkoholem, nazywany przez niektórych "kawiarnią", jest też obok restauracji w hotelu. Tu od rana spotkać można wiele znajomych twarzy. Bełkoczący w poprzedniej kadencji z trybuny Jan Maria Jackowski, Witold Firak, który "z powodu choroby" nie mógł przedstawić wniosku o odebranie immunitetu Andrzejowi Lepperowi, czy posłowie Samoobrony, którzy po pijanemu wzięli się za łby pod sejmowym hotelem, nie musieli więc daleko szukać.

Kup pan krawat,

czyli poseł idzie z wizytą

   Dla tych, którzy nie lubią za dużo wydawać, na poziomie -1, czyli w podziemiu hotelu (specjalnym, podziemnym korytarzem posłowie przechodzą na obrady), jest jeszcze sklepik. Zdrobnienie dotyczy jednak tylko jego powierzchni, bo kupić można tu wszystko to, co w normalnym sklepie spożywczym, a wyboru alkoholi pozazdrościć może niejeden monopolowy. Wódka czysta, kolorowa, tequila, whisky.
   - Często ktoś wyprawia w hotelu jakieś imieniny, jest więc gdzie się zaopatrzyć - tłumaczy nasz przewodnik po sejmowych zakamarkach. Rzeczywiście. To prawdziwy kącik polityków udających się z wizytą. Prócz sklepu jest tu kwiaciarnia i sklepik z upominkami.
   W hotelu próżno jednak liczyć już na takie imieniny jak kiedyś. Legendy o paniach lekkich obyczajów uciekających przez okna i brylującej po pokojach Anastazji P. mało kto już wspomina. - Teraz jak ktoś coś wyprawia, to skromniutko, w pokoju. Chyba że jest lato, to od czasu do czasu zdarzy się jakieś dłuższe posiedzenie z gitarą i śpiewami na powietrzu - mówi nam jeden z posłów lewicy.
   Bardziej konkretne zakupy zrobić można w sklepie na poziomie 1. Tu klimat już dla nieco bardziej majętnych. Asortyment przeróżny: od męskich slipów, przez krawaty (ceny od kilkudziesięciu do blisko 200 zł sztuka), buty, koszule, po srebrne zapalniczki i pióra wieczne. Wszystko pierwszego gatunku, bo przecież poseł byle czego nie nosi.
   Nie udaje nam się nakłonić ekspedientki do rozmowy o tym, co się najlepiej sprzedaje. - Straciłabym pracę. Obowiązuje mnie dyskrecja - przeprasza i chowa się speszona.

W zdrowym ciele,

czyli poseł lubi pływać

   Prócz zakupów i delektowania się smakiem potraw i alkoholi na posłów czekają inne rozrywki. Jest i coś dla ducha, i coś dla ciała.
   Na poziomie -1 natknąć można się na wielkie metalowe drzwi. To sejmowa kaplica. Kiedy obraduje Sejm, codziennie o godz. 7.30 odbywa się msza św., ale kaplica otwarta jest przez cały dzień. Dla wszystkich, bez względu na przynależność klubową i poglądy. Malutka, góra dziesięć metrów na pięć, jest filią kościoła z nieopodal położonego placu Trzech Krzyży.
   W środku skromnie: kilkanaście krzeseł, krzyż, figura Matki Boskiej, tabernakulum. Wzrok przyciąga fotel, na którym podczas swojej wizyty w Sejmie w czerwcu 1999 roku siedział papież Jan Paweł II. To główny eksponat. Całość w drewnie i klimatyzowana. Nie ma jednak konfesjonału. Może szkoda...
   - Kiedyś to była salka konferencyjna, ale po wyborach w 1991 roku, w październiku urządzono tu kapliczkę - opowiada zastana przeze mnie w środku posłanka. Nie chce jednak zdradzać swego nazwiska. Może dlatego, że jest z SLD? - Wpadam tu czasem pomyśleć i zastanowić się, dlaczego ta czwarta już moja kadencja w parlamencie jest najbrzydsza - zdradza.
   A dla ciała? Tuż obok znajduje się sejmowy basen, siłownia, sauna i solarium. Nie każdy tu jednak zagląda. W dniu głosowania nad wotum zaufania już o szóstej rano popływać przyszedł Jan Szymański z SLD. Basen nie jest duży - jedyne 15 metrów długości i niewiele ponad 1,5 m głębokości. Często spotkać tu można podobno szefa Samoobrony Andrzeja Leppera, choć złośliwi twierdzą, że jego karnacja wskazuje raczej na zamiłowanie do solarium. Jest też siłownia, ale od ćwiczenia na atlasie czy rowerku parlamentarzyści wolną ganiać za piłką.
   Co rusz spod sejmowego hotelu wyruszają ci, którzy garnitury i krawaty zamieniają na krótkie spodenki i korkotrampki. Na boisku też nie ma podziałów politycznych i w jednej drużynie reprezentacji Sejmu kopią razem posłowie lewicy, prawicy i centrum. Kapitanem jest Donald Tusk (PO), a wspomagają go m.in. Grzegorz Schetyna (PO), Piotr Kozłowski z Samoobrony, Piotr Krutul z prawicowego koła Dom Ojczysty, Antoni Mężydło z PiS, a dostępu do bramki broni Zbigniew Sosnowski z PSL.
   - Na razie mało gramy, ale ostro trenujemy: latem na bocznym boisku Stadionu X-lecia, a zimą w hali w Piasecznie - tłumaczy Schetyna. W tym roku posłowie nie grali jednak zbyt wiele. W jedynym rozegranym oficjalnie meczu ulegli reprezentacji aktorów 1-2.

Akademik czy drugi dom,

czyli poseł się urządza

   Często jest jednak tak, że po kilkunastu godzinach ciągłych obrad nie ma sił ani na piłkę, ani na basen, ani nawet na kielicha. Wtedy wszyscy rozjeżdżają się do swoich pokoi w hotelu. Budynek ma wprawdzie aż sześć kondygnacji, ale nie wszyscy parlamentarzyści korzystają z jego gościny. Niektórzy wolą wynajmować mieszkanie na mieście lub pokój w zwykłym hotelu.
   Warunki w hotelu na Wiejskiej nie są zresztą wcale specjalnie komfortowe. Każdy do dyspozycji ma malutki pokoik (od kilku do kilkunastu metrów kwadratowych) z malutkim przedpokojem i jeszcze mniejszą łazienką, która spełnia jednocześnie rolę kuchni (to tu podłączone są elektryczne czajniki). - W poprzedniej kadencji gotowano w nich nawet kiełbasę - mówi ze śmiechem jeden z posłów, dla którego to już kolejna kadencja.
   Wystrój pokojów spartański: drewniane biurko, szafa, komoda, sejmowa pościel z napisem "Dom Poselski" - żeby nie było wątpliwości, gdzie jesteśmy. Wszystko pamięta jeszcze przełom 1989 roku. Luksusowa jest tylko klimatyzacja, 15-calowy telewizorek, na którym na bieżąco można śledzić, co aktualnie dzieje się na sejmowej sali, i telefon. - Nie zdążyłem jeszcze zatęsknić za tym miejscem, ale jak się siedzi na sali od ósmej rano do drugiej w nocy, to się do domu wracać nie chce - mówi Jan Chaładaj, który wprawdzie ma luksusowy dom w podwarszawskim Konstancinie, ale czasem nocuje w hotelu. Zajmuje pokój nr 332. - Muszę jednak przyznać, że śpi się tu całkiem nieźle - mówi.
   Nie narzeka też Grzegorz Schetyna, który na Wiejskiej urzęduje już siódmy rok: - Trochę jak w akademiku, ale można się przyzwyczaić. Jedyny feler, że w mojej części hotelu nie zawsze działa komórka, ale i to ma dobre strony, bo mogę trochę odpocząć.
   W drugi dom swój pokój postanowiła zamienić Teresa Jasztal z SLD. U niej widać kobiecą rękę. Na ścianach rodzinne zdjęcia, głównie wnuka, akwarelka z wrocławską katedrą, maskotki i to, czego nie może zabraknąć u prawdziwej gospodyni - deska do prasowania. - Po tę deskę często ktoś wpada. Najczęściej chyba Andrzej Otręba, który mieszka po sąsiedzku - śmieje się posłanka, od 1995 roku lokatorka lokalu nr 671. Spędza w nim ponad 100 dni w roku! Żeby poczuć się jak u siebie, Teresa Jasztal musiała jednak wszystko przemeblować. - Wcześniej nie dało się tu spać - tłumaczy i utyskuje, że miejsca jest jednak za mało.
   Rzeczywiście, pokój pani poseł bardziej przypomina biuro - wszędzie pełno dokumentów, teczek, papierów i sejmowych biuletynów. Stara się jednak nie narzekać i jeśli chodzi o sejmowe życie, ma tylko jedno marzenie: - Zawsze jak przyjeżdżam, to mam nadzieję, że do menu wrzucą w końcu placki ziemniaczane. Ale doczekać się nie mogę...
   Dla wygody posłowie mają też własnego lekarza. Jak skończy się gotówka, skorzystać mogą z bankomatu bądź oddziału banku PKO BP (ustawiła się przed nim kolejka w dniu sprzedaży akcji banku), a ci, którzy wybierają się w podróż, na miejscu, bez kolejki kupią bilet na pociąg lub samolot.

Windą do nieba, czyli to już koniec (kadencji)

   Grubo po godz. 23 większość posłów wraca do swoich pokojów. W windzie ścisk. Tłoczą się koalicjant z przedstawicielem politycznego centrum, poseł PiS przeprasza za nadepnięcie na buta przedstawiciela ludowców. Wszyscy zmęczeni. Jedni zadowoleni, że rząd przetrwał, inni fukający, że w świetle ujawnionych notatek trzeba będzie odwołać prezydenta. I tylko w oczach niektórych widać, że napawają się tą atmosferą na zapas. Bo wiedzą, że zostało im tylko kilka miesięcy. Skończy się czas kłaniającego się portiera, kelnera, który zawsze z uśmiechem przywita: "witam szanownego pana posła". Po wyborach wielu z nich odkręci tabliczki ze swoim nazwiskiem przytwierdzone do sejmowych ław i wróci do domu. Ich miejsce zajmą inni. I tylko kelner z portierem zostaną ci sami. Dostaną kolejną listę nazwisk do zapamiętania... JACEK HARŁUKOWICZ
Słowo Polskie-Gazeta Wrocławska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski