Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt królików

Redakcja
"Nie chcemy być królikami doświadczalnymi! Nie! Nie!" - pod takim hasłem protestowali ostatnio mieszkańcy Stryszowa. Także w pobliskiej Łękawicy i Sułkowicach Bolęcinie narasta społeczny opór przeciwko stacjom bazowym telefonii komórkowej. Obywatele boją się, że fale elektromagnetyczne wysyłane przez anteny i inne urządzenia szkodzą zdrowiu.

- Chorują dzieci, ajedna osoba zmarła na nowotwór. Od kiedy ta wieża stoi, też czuję się gorzej. Co jakiś czas obserwujemy, że pojawiają się nowe urządzenia. Nie wiemy, czy my też nie zachorujemy, bo nie udowodniono, że działanie pól elektromagnetycznych nie jest szkodliwe. Maszt mógłby stać wmiejscu odludnym, a____nie tu, gdzie się uprawia rolę, wychowuje dzieci - podkreśla Barbara Wójcik, której gospodarstwo leży w pobliżu wieży w Stryszowie.
Maszt miał być wykorzystywany jako przekaźnik sygnału telewizyjnego, jednak później zawieszono anteny aż trzech operatorów telefonii komórkowej. Teraz jeden z nich - Era - chce wzmocnić sygnał.
- Oszukano nas. Zgodziliśmy się na budowę wieży, bo wgminie nie można było odbierać telewizji. Nie chcemy zburzenia masztu, ajedynie zaprzestania rozbudowy stacji - mówi Bernadetta Krynicka, której dom stoi 50 metrów od masztu.
Od roku lokalizacji wieży przeciwstawiają się niektórzy mieszkańcy Łękawicy. Tam z urządzeniami chce usadowić się Polkomtel (czyli Plus GSM). Protestujący twierdzą, że o niczym nie wiedzieli, a samorząd gminy złamał prawo: - Wójt kręcił od samego początku. Dokumenty iopinie, badania, wykonywano dla Łękawicy Zimna Woda, azplanów wynika, że maszt zbudują wŁękawicy Dział - Marian Grajny, koordynator protestu w Łękawicy, nie kryje rozczarowania postawą samorządowców.
Żal do władzy mają także mieszkańcy Sułkowic Bolęciny. Stację bazową telefonii komórkowej zamierza tam wybudować sieć Plusa. Maszt ma stanąć opodal szkoły, kościoła i gospodarstw. Początkowo jako teren inwestycji wybrano działkę w pobliżu ulicy Spokojnej, ale i wówczas mieszkańcy protestowali.
- Dlatego, że nie przeprowadzono konsultacji społecznych, do czego samorząd jest zobowiązany, ana nasze pismo protestacyjne do Urzędu Miasta wAndrychowie nie było odpowiedzi - wyjaśnia Tadeusz Sabat, społecznik wspierający protestujących, były poseł, obecnie prezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego.
Czego boją się obywatele? Przecież fale elekromagnetyczne emituje telewizja, łączność radiowa, nawigacja satelitarna i sprzęt gospodarstwa domowego, taki jak np. komputery, albo suszarka do włosów. Pole elektromagnetyczne jest też w każdej żywej istocie, także w ludziach.
Wszystko zależy od tego, jak długo przebywamy w takim polu i jakie ma natężenie. Jak udowodniono, źle wpływają na nas nawet poduszki elektryczne i telefony komórkowe, które wytwarzają duże pola w pobliżu głowy; niekorzystne jest też mieszkanie w bliskości transformatorów i sieci energetycznych. Pewne jest też, że pole elektromagnetyczne o częstotliwości powyżej 10kHz wywołuje efekt termiczny (zakłóca termoregulację organizmu), a stałe działanie pola 10MHz - 100GHz powoduje zespół objawów zwanych chorobą radiotelegrafistów: zaburzenia termoregulacji, bóle głowy, przemęczenie, bezsenność.
O szkodliwości niewidocznych fal przekonał się na własnej skórze prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom Zbigniew Gelzok, którego mieszkańcy Łękawicy poprosili o ratunek.
- Wwieku 32 lat musiałem przejść na rentę, bo przez pięć lat pracowałem przy montażu stacji bazowych. Wpuszczali nas na czynne już stacje telefonii komórkowej iich nie wyłączali. Wefekcie cierpiałem na bezsenność, bóle głowy. Okazało się też, że m.in. mam strasznie zniszczony kręgosłup izmniejszoną ilość plemników - wspomina rybniczanin.
W podobnej sytuacji jest wielu jego kolegów. Nie zgadza się z twierdzeniem, że oddziaływanie stacji jest nieszkodliwe. Montowanie stacji bazowych telefonii komórkowej rozpatruje w kategoriach walki o pieniądze, kosztem ludzkiego zdrowia. Według niego, jedynym rozwiązaniem jest stawianie ich jak najdalej od ludzkich siedzib.
Trudno się w tej sytuacji dziwić, że grupa zdesperowanych mieszkańców Łękawicy napisała do wójta gminy: "właściciele działek sąsiadujących nie wyrażają zgody na planowaną budowę".
- Szanuję zasady demokracji, ale protestujący racji nie mają, gdyż ich działki nie graniczą zobszarem planowanej inwestycji, awjej najbliższym otoczeniu nie ma zabudowy mieszkaniowej, zaś obszar przeznaczony pod stację bazową znajduje się na terenach przeznaczonych pod uprawy polowe iogrodnicze. Podobnie wStryszowie, gdzie operator planuje zamontować nowe, bardziej nowoczesne urządzenia, które nie powinny stanowić żadnego zagrożenia dla mieszkańców budynków usytuowanych kilkaset metrów od stacji bazowej. Oddziaływanie pola elektromagnetycznego zamyka się wgranicach działki oraz na wysokościach niedostępnych dla ludności - odpowiada Jan Wacławski, wójt gminy Stryszów.
We wszystkich miejscowościach powiatu wadowickiego, gdzie mają stanąć maszty, społeczności lokalne organizują się. Zbierają podpisy do różnorakich petycji kierowanych do władz. W Stryszowie dołączyli je do listu skierowanego do wojewody małopolskiego i ministra środowiska. Napisali: "Nie wierzymy wnormy, według których udziela się zezwoleń. Naszym zdaniem chronią one inwestorów, anie zdrowie ludzi i____środowisko naturalne".
Część mieszkańców zauważa, że temperaturę protestów podnosi fakt, iż w każdym niemal przypadku władza z obywatelami nie rozmawia, niczego im nie tłumaczy lub czyni to nieudolnie.
- Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wKrakowie odpisał nam, że wStryszowie nie były przeprowadzone żadne niezależne badania wpływu pól elektromagnetycznych na środowisko, a____jedyne "badania" robił inwestor - oburza się Jadwiga Łopata, dyrektor Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC) ze Stryszowa.
Protestujący obawiają się, że władza - generalnie idąc na rękę inwestorom - będzie omijać lub naginać przepisy. W przypadku Łękawicy Samorządowe Kolegium Odwoławcze zarzuciło samorządowi, że o postanowieniu Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Krakowie nie powiadomiono wszystkich stron postępowania. Otrzymali je jedynie: wójt, wnioskodawca i jego pełnomocnik oraz rolnik, który wydzierżawił inwestorowi działkę. Z tego powodu SKO decyzję wójta uchyliło. Mieszkańcy Sułkowic Bolęciny także odwołali się do SKO. Mówią, że w razie przegranej pójdą "do Strasburga."
Najbardziej zdesperowani i bojowo nastawieni mieszkańcy sugerują, że przed europejskimi trybunałami mogą znaleźć finał wszystkie te przypadki.
Robert Szkutnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski