MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Buzek stał się sprawą narodową

Redakcja
Skąd bierze się fenomen popularności Jerzego Buzka? Jeszcze w 2001 r. Polacy uznawali go za raczej słabego premiera, były nawet opinie, że steruje nim Marian Krzaklewski. Odszedł z polityki i wrócił do pracy naukowej, a w 2004 r. uzyskał w wyborach do Parlamentu Europejskiego najwięcej głosów w kraju. Mamy krótką pamięć?

ROZMOWA. Z prof. Wojciechem Cwaliną, specjalistą z dziedziny psychologii marketingu politycznego o byłym premierze

- Krótka pamięć to w zasadzie najlepsza odpowiedź na to pytanie. W miarę upływu czasu od pewnych wydarzeń te bledną w naszym odczuciu i nabierają nieco innej wymowy. Emocje, które towarzyszyły rządom Jerzego Buzka, opadły i premier został mimo tamtych problemów uznany za postać pozytywną.
Czy jego osobiste cechy - fakt, że jest sympatyczny, inteligentny i - jak sądzi wiele pań - przystojny, są dla tej oceny istotne? To wszystko ma wpływ na postrzeganie go jako polityka? Przeciętny wyborca nie wie przecież, co dokładnie Jerzy Buzek robił w europarlamencie przez ostatnie lata.
- Dotyczy to każdego parlamentarzysty. Obywatele zwykle specjalnie nie śledzą aktywności polityków.
Zatem liczy się wizerunek, a także fakt, iż Jerzy Buzek uważany jest za osobę niespecjalnie konfliktową?
- Zdecydowanie tak. Choć staram się dystansować od "modnych" dziś stwierdzeń, że jeśli ktoś jest piękny, to wszystko wygra. To nie jest takie proste. Ważne jest, że Jerzy Buzek cieszy się zaufaniem, nie jest z nikim, nawet z opozycją, w jakimś poważniejszym konflikcie. Wzbudza raczej sympatyczne opinie. Warto też zwrócić uwagę na coś, co jest rzadkością na taką skalę - praktycznie wszystkie media są pozytywnie do Buzka nastawione. Nie jest przez nie krytykowany, nie ma żadnego wytykania błędów. To przekłada się na obraz dobrego, doświadczonego polityka, budującego pewne rzeczy. To zresztą był jedyny premier, który wytrwał całą kadencję.
Tyle że kiedy się kończyła, jego poparcie było nikłe, nie był dobrze oceniany przez wyborców.
- Jak niemal każdy szef rządu w naszym kraju.
Czy na tę niezwykłą sympatię mediów Jerzy Buzek zapracował, czy może po prostu ma szczęście?
- Trudno powiedzieć jednoznacznie, choć trzeba przyznać, że kiedy był premierem, od 1997 r., nie było chyba wypadku, by nieprzyjaźnie odnosił się do mediów. To też ma znaczenie. Choć zgodziłbym się, że na jego ocenę negatywnie wpływała wówczas przywołana już opinia o rzekomym sterowaniu Jerzym Buzkiem przez Mariana Krzaklewskiego z tylnego siedzenia. To oznacza bowiem, iż dla części społeczeństwa nie był politykiem poważnym i samodzielnym. Natomiast po zrzuceniu tego balastu, czyli po zakończeniu pracy w rządzie, okazało się jednak, że Jerzy Buzek jest człowiekiem, który umie samodzielnie podejmować decyzje. Zresztą przez wiele lat nie należał do partii politycznej. Bycie naukowcem, zwłaszcza profesorem, też ma pozytywny wydźwięk. To jakiś sukces.
Czy nie jest jednak dziwne, iż tego pozytywnego wizerunku Jerzego Buzka nie naruszyły przez lata także informacje o jego związku z Teresą Kamińską, niegdyś szefową jego doradców, mimo iż premier był żonaty? Podobne doniesienia mediów zaszkodziły Kazimierzowi Marcinkiewiczowi. Nawet jeśli bez wątpienia Jerzy Buzek nigdy ze swym związkiem się nie obnosił.
- Za rządów Buzka tabloidy nie odgrywały tak dużej roli jak dziś, zupełnie inna była ich "siła rażenia". To istotna różnica. Poza tym o związku Jerzego Buzka mało kto tak naprawdę wiedział. Te sprawy nie były mocno nagłaśniane. Z biegiem czasu zmieniają się i inne rzeczy. Wtedy, kiedy rządził krajem, krytykowano słynne cztery wielkie reformy Buzka. Dziś co najmniej kilka z nich oceniamy dobrze. Skończył się tamten lament. Okazało się zresztą, że żaden z kolejnych rządów nie zdecydował się na tak gruntowną przebudowę Polski.
Zatem polityk, którego we własnym kraju nie najlepiej oceniano jako premiera, może okazać się doskonałym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego?
- Bez wątpienia. Warto też zwrócić uwagę, że w tym momencie Jerzy Buzek stał się sprawą narodową. Lubimy wyzwania i okazywanie dumy. Fakt, iż został szefem Parlamentu Europejskiego, oznacza schowanie wszelkiej krytyki co najmniej na pewien czas i niewytykanie mu jakichś minusów. Nawet, jeśli wielu Polaków nie wie, co właściwie przewodniczący PE robi. No i nie zapominajmy, że ma sprawować tę funkcję tylko pół kadencji.
A potem już będzie można go krytykować.
- Nie, bo potem będzie pełnił kolejne ważne dla kraju funkcje.
ROZMAWIAŁA EWA ŁOSIŃSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski