MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Byli piłkarze wspominają Oresta Lenczyka. To był trener z zasadami

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Orest Lenczyk czterokrotnie pracował w Wiśle Kraków
Orest Lenczyk czterokrotnie pracował w Wiśle Kraków Wisła Kraków
Środowisko piłkarskie w Polsce poniosło niepowetowaną stratę. W wieku 81 lat zmarł Orest Lenczyk, były trener m.in. Wisły Kraków i Cracovii. Największe sukcesy odnosił jako szkoleniowiec „Białej Gwiazdy”. W sezonie 1977/78 wywalczył z nią mistrzostwo Polski. W rozgrywkach 2000/2001, kiedy to Wisła też została mistrzem Polski wniósł znaczące podwaliny pod tytuł, ale został zwolniony po 19 kolejce sezonu. Oprócz tego triumfował w MP w sezonie 2011/2012 ze Śląskiem Wrocław. Pogrzeb trenera odbędzie się w najbliższą sobotę o godz. 14 na cmentarzu parafialnym na Bielanach (ul. Wolskiego).

Lenczyk jako szkoleniowiec w najwyższej klasie rozgrywkowej w latach 1977-2014 prowadził drużyny w 584 meczach, oprócz wymienionych wyżej także Cracovię (2009/2010), Ruch Chorzów (trzykrotnie), Widzew Łódź (dwukrotnie), GKS Katowice (dwukrotnie), Pogoń Szczecin, GKS Bełchatów (dwukrotnie) i Zagłębie Lubin. Z Katowicami (1995), a Śląskiem (2012) zdobył także Superpuchary Polski.

Lenczyk - trener i nauczyciel

Współpracował z setkami piłkarzy. W Ruchu Chorzów i Wiśle jego podopiecznym był Marcin Baszczyński.

- Moje przyjście do Wisły z Ruchu zbiegło się z rozpoczęciem pracy w Krakowie przez trenera Lenczyka – opowiada. - Odchodziłem z Ruchu w trudnych okolicznościach (zawodnik był zawieszony – przyp.), a trener Lenczyk mi pomógł. Pamiętał mnie z czasu wspólnej pracy w Chorzowie. Wspominam trenera przede wszystkim jako nauczyciela, wychowawcę, a nie tylko jako szkoleniowca. To był człowiek, który potrafił nauczyć piłkarzy savoir vire’u, udzielał cennych rad, życiowych. Przy czym komunikacja z nim wymagała od każdego z piłkarzy myślenia i dużej koncentracji.

Lenczyk był niesamowitym zwolennikiem przygotowania motorycznego i ćwiczeń gimnastycznych. To był jego „konik” współpracował z doktorem Jerzym Wielkoszyńskim, a przygotowania do sezonu często odbywały się w ośrodku przygotowań olimpijskich w Spale.

- Jeżeli ktoś ufał w metody pracy trenera, to odnosił indywidualne korzyści – podkreśla „Baszczu”. - To była praca nad detalami, fizyka ciała. Przygotowanie pod kątem fizycznym było na pewno na topowym poziomie. Trener nas przygotowywał, prowadził przez najtrudniejszy moment sezonu czyli przygotowania do niego, a zaowocowało to zasłużonym mistrzostwem Polski – mówi triumfator z 2001 r. - Zespoły prowadzone przez niego może nie miały polotu, ale indywidualna wartość piłkarza rosła.

- Zwracał uwagę na przygotowanie motoryczne, ogólnorozwojowe. Zajęcia u niego były urozmaicone, wymyślał nam różne zawody, rywalizacje. Trochę nas „oszukiwał”, bo pracowaliśmy ciężko, ale zapominaliśmy o tym oddając się rywalizacji - zwraca uwagę Marek Motyka, mistrz Polski z Wisłą z 1978 r.

Z kolei Michał Goliński, były piłkarz Cracovii podkreśla, że Lenczyk miał swój ulubiony sposób przygotowań do sezonu.

- To było przygotowanie gimnastyczne, z tego słynął – mówi. - Treningi w Spale, doktor Wielkoszyński od razu przychodzą mi na myśl. Często w Spale przez 10 dni obozu nie widzieliśmy piłek. Przepraszam, były, lekarskie… Nikt jednak nie zżymał się na to, bo jadąc tam na obóz wiedzieliśmy, co nas czeka.

Odwaga Lenczyka

Do historii polskiego futbolu przejdzie rewanżowy mecz Wisły z Realem Saragossa z września 2000 r. w I rundzie Pucharu UEFA. Po porażce w pierwszym meczu w Hiszpanii 1:4 i wyniku 0:1 do przerwy w rewanżu chyba nikt nie dawał „Białej Gwieździe” szans na awans. Lenczyk i jego ekipa dokonali jednak cudu. Wygrali 4:1, a w karnych 4:3 i przeszli do II rundy.

- To był dla mnie rollercoaster emocjonalny – mówi Baszczyński, autor samobójczego trafienia. - To był powrót z piłkarskiego piekła do nieba. To też był sukces trenera. Chyba nikt nie odważyłby się na taką reakcję w przerwie i zmianę aż trzech zawodników.

Lenczyk był odważny, bezkompromisowy, ale umiał się opiekować piłkarzami.

- Trener Lenczyk, był dla mnie jak ojciec, mówi Motyka. - To dzięki niemu znalazłem się w Wiśle (przeszedł zimą z Hutnika Kraków – przyp.). Miałem iść do Opola czy Ruchu, a jednak trener Lenczyk stwierdził, że każdy utalentowany chłopak ma szansę być w Wiśle. Zdecydowałem się do niej przyjść, mimo że na mojej pozycji grał Antoni Szymanowski. Trener jednak zdecydował się przesunąć go na stopera, a mi powierzył miejsce na prawej obronie. Potem pracowałem z nim, gdy drugi raz przyszedł do Wisły.

Po zdobyciu mistrzostwa były niezapomniane mecze w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych zakończone fazą ćwierćfinału i przegraną w Malmoe 1:4.

- Nie udało nam się przejść Szwedów, a byli już na kolanach po naszym zwycięstwie 2:1 w pierwszym meczu i prowadzeniu na wyjeździe 1:0 – wspomina Motyka. - Przegraliśmy i to była porażka nas wszystkich, także trenera.

Główny wróg - alkohol

Szkoleniowiec przede wszystkim nie lubił piłkarzy, którzy nadużywali alkoholu.

- Po zdobyciu mistrzostwa był wyrozumiały – wspomina Motyka. - Niektórzy zawodnicy lubili się zabawić, a trener nie był katem. Wiedział, że kiedy można, to jest czas na zabawę, ale nie pił alkoholu i to mi się podobało. Także to, że był bardzo sprawiedliwy w stosunku do zawodników – czy był to Andrzej Iwan, czy Antek Szymanowski, wielkie gwiazdy, czy ktoś mniej znany, był traktowany tak samo. Na pewno w różnych klubach są ludzie którzy wspominają go miło, ale są też tacy, którzy nie pamiętają go z dobrej strony. Ja mam same miłe wspomnienia. Na pewno był to trudny człowiek, ale sprawiedliwy w stosunku do zespołu. Miał swoje zasady, ale to był też „dusza człowiek”.

Do Wisły wracał jeszcze trzykrotnie, prowadził przez sezon Cracovię. Mieszkał w Krakowie i był „pod ręką”, ale emigrował też na Dolny czy Górny Śląsk oraz do Bełchatowa. Z czasów gry w „Pasach” i w Zagłębiu Lubin pamięta go Goliński.

- Lenczyk to był taki trener, który to co myślał, to mówił prosto w twarz – opowiada. - Na pewno fajna, pozytywna postać. Gdy przeczytałem o jego śmierci, to ogarnął mnie smutek. Był barwną, niesztampową postacią. Był szczery, wiedział, czego chce, miał wizję prowadzenia zespołu. Z pewnością był jednym z lepszych trenerów z jakimi pracowałem. Mój transfer do Cracovii odbył się dzięki niemu. Bardzo mnie namawiał na to, żebym przyszedł.

Choć Lenczyk nie grał w piłkę na poziomie ekstraklasy miał dużą wiedzę jako praktyk, pracując w wielu klubach.

- Z tego doświadczenia czerpał, miał dobry warsztat – ocenia Motyka. - Był człowiekiem trochę zamkniętym w sobie, nie był łatwy. Do tych, których lubił, był przyjacielsko nastawiony, ale gdy ktoś mu podpadł, to nie miał lekko.

Prestiżowe derby

To był trudny sezon dla Cracovii, gdy pracował w niej Lenczyk. Całe rozgrywki grała poza swoim stadionem, który wtedy się budował. Pół roku grała jak gospodarz w Sosnowcu, drugie pół na stadionie Hutnika. „Pasy” zajmowały miejsce w dole tabeli, ale potrafiły wygrać z grająca o mistrzostwo Wisłą 1:0 po golu Golińskiego. Odebrały też „Białej Gwieździe” nadzieje na tytuł po remisie na Suchych Stawach w przedostatniej kolejce sezonu 1:1.

- To był trudny sezon, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że była świetna atmosfera – wspomina Goliński. - Były te wygrane derby. Pamiętam, że już tydzień przed meczem trener mówił, że trzeba zrobić wszystko, by pokonać Wisłę. A wiadomo, jakie aspiracje wtedy miał nasz rywal. To był prestiżowy mecz, cenna wygrana.

Lenczyk to była mocna osobowość, miał swój niepowtarzalny styl i nie znosił kompromisów.

- To była bardzo mocna osobowość – podkreśla Motyka. - Cenił ludzi porządnych, nie pijących, nie palących, sam nie pił alkoholu. Wkładał całe serce w to, by nas czegoś nauczyć, ale nie daj Boże, jak ktoś mu podpadł, to wtedy był wobec takiego piłkarza bezwzględny. Pamiętam, jak młodego, utalentowanego chłopaka nakrył na tym, że był pijany i bezwzględnie usunął z zespołu. Ja przede wszystkim czułem się przy trenerze bezpiecznie, czułem od niego wsparcie. Jeżeli w kogoś inwestował, a ten zawodnik był pracowity, to miał z nim bardzo dobre relacje.

- Jedź do Poznania, ale żebym cię w poniedziałek na treningu widział zdrowego – usłyszał o wygranych przez Cracovię derbach z Wisłą Michał Goliński. - Tylko nie pij za dużo. Zwracał się do mnie w formie żartu – wspomina popularny „Golina”.

Bo taki właśnie był Lenczyk, nigdy nie było wiadomo, czy mówi coś na poważnie, czy żartuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mbappe nie zagra z Polską?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Byli piłkarze wspominają Oresta Lenczyka. To był trener z zasadami - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski