MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Całkiem słodkie perspektywy

Redakcja
Im bliżej pełnej przynależności Polski do zjednoczonej Europy, tym bardziej cichną lamenty i straszenie trudnościami, jakie czekają naszą gospodarkę, poddaną dyktatom unijnych uregulowań. Małopolscy pszczelarze również nie byli wolni od takich obaw - ale wiele wskazuje, że pozbyli się ich. Oni na pewno nie mają się czego obawiać.

Pszczelarze są w Europie

Europa bez barier

   Jak twierdzi mgr inż. Jan Ślósarz, główny specjalista ds. pszczelarstwa Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Karniowicach, polskie pasiecznictwo nie tylko nie napotka w zjednoczonej Europie żadnych barier, utrudniających jego rozwój, ale wręcz może spodziewać się otwarcia nowych rynków zbytu na wszelkie pszczele produkty.
   - Aby sprostać unijnym wymogom, wystarczy zachowanie higieny na poziomie czystej kuchni - zapewnia. - A pod pewnymi względami europejskie normy są mniej surowe niż te, które obowiązywały w Polsce: np. norma zawartości HMF, substancji, która powstaje podczas długiego przechowywania i podgrzewania, a jej podwyższony poziom świadczy, że miód został podgrzany w celu dekrystalizacji powyżej 40 stopni Celsjusza, wskutek czego stracił wartościowe enzymy, według polskiej normy była dopuszczalna do poziomu 30 jednostek, a w Europie obowiązuje 40...

Miód to miód

   Problemów mogą się natomiast spodziewać producenci miodów sztucznych i ziołomiodów. Unia nie uznaje pojęcia "miód" z przymiotnikiem - miód to miód; i koniec. Produkt wyłącznie pszczeli. Dlatego, aby miody sztuczne i ziołomiody mogły być dopuszczone do sprzedaży, muszą być oznaczone nazwami, które nie sugerują, iż wyroby te mają coś wspólnego z prawdziwym miodem. Na wymyślenie nowych określeń wspólnota daje 5 lat.
   Polskie miody cieszą się w krajach zachodniej Europy dobrą opinią, chociaż od czasu do czasu zdarzają się spięcia, wynikające ze - słusznego skądinąd - przewrażliwienia tamtejszych konsumentów na tle czystości spożywanych produktów.
   - Te nieporozumienia wywołują niektórzy, z reguły starsi wiekiem, pszczelarze, przeświadczeni o celowości profilaktycznego stosowania antybiotyków. Aby zapobiec zapadaniu pszczół na zgnilca bakteryjnego, karmią je na wiosnę polisulfamidem - i efekt jest taki, że wykonywane np. przez Niemców analizy miodu wykazują obecność w nim tego środka. Zdarzało się, że zwracali np. partię 5 ton miodu spadziowego, na którą składało się kilkudziesięciu pszczelarzy... To straszne straty: za kilogram miodu płacą oni około 4,5 dolara - tłumaczy mgr inż. Ślósarz.
   Jeśli jednak przestrzega się reżimów hodowlanych, antybiotyki stosuje tylko wtedy, gdy są niezbędne - o jakość i czystość polskiego miodu nie ma obawy. Obawa jest tylko jedna: czy nasi pszczelarze będą w stanie dostarczyć na europejskie rynki dość towaru.

Chiński zysk z deficytu

   - Dziś liczba rodzin pszczelich w Polsce spadła do poziomu z 1945 r.: jest ich około 800 tysięcy - miliona - szacuje Jan Ślósarz. - W apogeum, które przypadło na 1985 r., mieliśmy ok. 2,5 miliona. Niestety, potem przyszła epidemia warozy, która zniszczyła połowę pogłowia, na to nałożyło się wymieranie pokolenia hodowców, zatrucia pszczół. Teraz produkujemy około 10 tys. ton miodu rocznie, a zużywamy o połowę więcej. Deficyt pokrywany jest dzięki importowi: z Chin, Ukrainy, Bułgarii.
   Ten import powoduje - jak twierdzą pszczelarze - wiele szkód. W sklepach brak jest oznaczeń sprowadzanego miodu: wszystko uchodzi za produkt wysokiej klasy, krajowy. Tymczasem prawda jest taka, że np. zachodnia Europa nie kupuje miodu chińskiego: niskiej jakości, wodnistego, na dodatek przygotowywanego w fatalnych warunkach higienicznych i przesyłanego drogą morską w metalowych beczkach, wskutek czego nie tylko traci on i tak wątpliwe walory odżywcze, ale pod pewnymi względami staje się wręcz szkodliwy...
   - Nikt z pszczelarzy nie ma nic przeciwko sprzedawaniu miodu z importu - podkreśla Ślósarz. - Niechby on był tylko prawidłowo oznaczany, żeby nabywca wiedział, co kupuje.

Bez oszustw!

   Z inicjatywy Polskiego Związku Pszczelarskiego wśród właścicieli pasiek rozprowadzane są etykietki, którymi każdy może okleić słoiki, w jakich sprzedaje swoje produkty. Etykietka zawiera podstawowe informacje, jest też na niej miejsce na pieczątkę pszczelarza. - Jeśli ktoś jej nie umieści, nie radziłbym kupować tego miodu - sugeruje Jan Ślósarz. - Skoro wstydzi się swojego nazwiska, lepiej mu nie ufać... Może się trafić bowiem oszust, który karmił pszczoły cukrem z worka i taki miód jest pozbawiony ważnych enzymów, może to być mieszanka z miodem sztucznym, wyrób z melasy, barwiony kawą.
   Zwiększenie liczby hodowców pszczół jest - i to nie tylko ze względu na zapotrzebowanie rynku na miód - niezbędne: chodzi bowiem o zapylanie roślin. Europejscy specjaliści szacują, że pożytki z pszczół jako zapylaczy dziesięciokrotnie przewyższają wartość wszystkich ich produktów, Amerykanie twierdzą wręcz - że są 100 razy większe. Na zachodzie plantatorzy płacą nawet właścicielom pasiek za to, że umieszczają oni swoje pnie w pobliżu ich posiadłości - w Polsce zdarzają się sytuacje odwrotne: że to rolnicy oczekują od pszczelarza zapłaty...

Amatorska sztuka

   Wśród liczącej około 40 tys. osób bartniczej braci jest tylko 200-300 zawodowych pszczelarzy. Znakomita większość to amatorzy, zajmujący się tym fachem z zamiłowania. Przewagę mają ludzie w kwiecie - lub zgoła w podeszłym - wieku, młodzieży jest wciąż za mało.
   - Wciąż przekonuję, że to może być dla wielu szansa na przyszłość - mówi Ślósarz, który zajmował się też nauczaniem pszczelarstwa w szkole rolniczej w Myślenicach. - Może nie od razu sposób na życie, ale jakaś szansa - z pewnością.
   Zwiększenie tych szans dałoby zapewne ziszczenie sformułowanego przez pszczelarzy projektu zarejestrowania miodu spadziowego iglastego jako produktu regionalnego. W Europie, której standardy i preferencje będą wszak coraz powszechniej obowiązywać, najwyżej ceni się takie właśnie specjały: nie konfekcjonowane w hurtowniach, nie sprzedawane w hipermarketach, ale konkretne marki, pochodzące z konkretnego lasu, kupowane u konkretnego hodowcy. W tamtych krajach 70 proc. miodu trafia bezpośrednio od producenta do konsumenta. W Szwajcarii np. miód w takim obrocie jest nawet pięciokrotnie droższy od anonimowego opakowania oferowanego w dużym sklepie. W Polsce nie ma aż takich "przebić", jednak sprzedaż detaliczna daje dwukrotnie wyższe zyski od sprzedaży hurtowej. Słoik miodu spadziowego o pojemności 0,9 l, zawierający ok. 1,3 kg, kosztuje ok. 30 zł.
   Bez względu jednak, jak ułoży się sytuacja w przyszłości, pszczelarstwo pozostanie sztuką. W tej dziedzinie bowiem nie wszystko można zaplanować, wyegzekwować. Nie da się na przykład przewidzieć, kiedy pojawi się spadź. Średnio jest raz na dwa lata, a co pięć lat - w dużych ilościach; ale to tylko teoria. W 2003 r. w okolicach Myślenic pojawiła się w czerwcu i pszczoły zbierały ją do połowy sierpnia, w beskidzkiej Kamiannej była dopiero w połowie sierpnia, a w Limanowskiem zauważano istną anomalię: w jednej wsi występowała, w sąsiedniej już nie. Ogólnie jednak pod tym względem ten rok okazał się niezły: średnio z pnia wybierano po 25 kg miodu spadziowego. W rekordowych latach zbiera się do 90 kg z pnia.

Od rzepaków po wrzosy

   Pszczelarski sezon w ogóle jest urozmaicony. W maju zbierane są miody z rzepaków, kwitnących sadów, mniszka, w czerwcu przychodzi czas akacji, a w górach dzikich malin i borówek, potem pszczoły zbierają nektary lipowe, następnie produkują miód wielokwiatowy z kwitnących łąk, później gryczany, dalej jest pora spadziowych (w Karpatach głównie o świerkowo-jodłowym charakterze), jesienią powstaje miód nawłociowy, a ostatnim, zamykającym roczny cykl, jest bardzo ceniony przez znawców galaretowaty miód wrzosowy.
   - A do tego dochodzą jeszcze miody ze sztucznych plantacji - przypomina Jan Ślósarz. - Na Węgrzech są słonecznikowe, pod Warszawą spotkałem się z miodem... cebulowym, pochodzącym z plantacji cebuli nasiennej, na Zamojszczyźnie natomiast są amatorzy miodu z fasoli jaśka...
   To całe bogactwo rodzajów, odmian i smaków ma wielką szansę rozwoju, gwarantowaną przez zapotrzebowanie, zgłaszane przez rynki zachodniej Europy. Trzeba spełnić tylko trzy warunki: zwiększyć liczbę pasiek, poszerzyć tereny pszczelarskie, zwielokrotnić rzeszę pszczelarzy.
   Tylko - i aż...
WALDEMAR BAŁDA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski