Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten boks

Ryszard Niemiec
Preteksty. Polski książę zdemolowany w Montrealu! Kiedy człowiekowi wpadnie w oko taki nagłówek medialny, intelekt automatycznie uruchamia mechanizmy skojarzeniowe… Kto zacz ten „polski książę”?

Potomek Jagiellonów ostatniej wody po kisielu pokoleniowym, czy może jakiś współczesny naśladowca Józefa Poniatowskiego, skaczący w nurt kanadyjskiego cieku wodnego, po uprzednim pobiciu przez bandytów? Nic z tych rzeczy! To nasz bokser na wychodźstwie chicagowskim, którego Murzyn z Haiti - Adonis Stevenson zmiótł z ringu już II rundzie.

Nazywa się jak najbardziej swojsko i plebejsko, czyli Andrzej Fąfara, mieszka od wielu lat w Chicago. Zajmuje się pięściarstwem i to sytuuje go na książęcej pozycji w drabinie społecznej tamtejszej Polonii, której podstawowym zajęciem bywa robota na budowie, zwana kontraktorką, posługa na zmywaku i usługa sprzątająca…

Romantyczny tytuł książęcy przypadł mu w udziale także z tego powodu, że reprezentuje elegancję i styl zachowania się w ringu, przypominający technikę niezapomnianego naszego wirtuoza Leszka Drogosza. Styl ma ładny, ale szczękę szklaną, niczym Szpilka. Tenże Fonfara bił się z Murzynem o tytuł mistrza świata federacji WBC, a taki status rywalizacji zawsze elektryzuje całą polską opinię publiczną, zwłaszcza emigracyjną, zaoceaniczną. Nic to, że w światowym boksie namnożyło się multum federacji, produkujących hurtowo pasy mistrzowskie i wicemistrzowskie.

Polak mistrzem świata - brzmi tak samo dumnie, jak zwycięstwo 190:0 naszej dyplomacji w wyścigu po tytuł rotacyjnego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. W tym rekordowym, trzycyfrowym sukcesie jest jednak cząstka fenomenu Fąfary: po prostu, nadmierne użycie fanfar w propagandowej orkiestrze! A tak w ogóle, to polskie pięściarstwo zawodowe w dziele autopromocji przekracza wszelkie granice rozsądku.

Naliczono aż 17 Polaków, którzy w ostatnich latach ubiegali się czynnie o wyśniony tytuł mistrzowski na świecie! Taki hurtowy bilans ma robić wrażenie mocarstwa, tymczasem jest przejawem fikcjonalizmu stosowanego i efektem rozmaitych tricków regulaminowych uzgadnianych pomiędzy właścicielami stajni pięściarskich. Bogiem a prawdą, rzeczywistym i poważnym mistrzem globu był Michalczewski, walczący w barwach Niemiec.

Do niego można by dopisać Adamka i Włodarczyka, zaś pozostałym daleko do zaszczytnego statusu w sensie ścisłym. Szczerze mówiąc, większość starań naszych chłopców o te wyśnione pasy kończyły się, co najwyżej, efektem pasa słuckiego, przysługującego w dobie Polski szlacheckiej warstwie możnowładców. Niestety, Fąfara, wbrew pompatycznej ksywce książęcej, nawet na ten pas ze Słucka nie zasłużył.

Rzeczywiście zdemolował go i to błyskawicznie Stevenson i nie był to syn słynnego Kubańczyka o tym nazwisku, bodaj najlepszego w historii boksu amatorskiego, olimpijskiego zwycięzcę w najcięższej wadze, ale właściciel frywolnego imienia Adonis… Pięściarstwa uczył się biciem krnąbrnych prostytutek ze swego burdelu, aliści z tej szkoły wyniósł tyle umiejętności, że z naddatkiem starczyły na „polskiego księcia”!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski