Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Caramba! Hiszpania się wali. Bez pomocy skończy jak Grecja

Redakcja
Hiszpańskie regiony wyciągają ręce do Madrytu z prośbą: pomóżcie, bo brak nam już pieniędzy nawet na wypłaty. Ale to większy problem, bo cała Hiszpania pilnie potrzebuje pomocy, bez tego niebawem utonie - pisze Kathryn Hopkins

Owielu problemach tego regionu mówiło się od dawna, nie sądzono jednak, że są one aż tak poważne.

Katalonia, której dług jest najwyższy spośród wszystkich 17 regionów autonomicznych Hiszpanii, w pewnym momencie rozważała nawet wprowadzenie reglamentowania papieru toaletowego w szkołach - jeden metr miesięcznie dla jednego ucznia. Wszystko po to, by zaoszczędzić trochę pieniędzy. Teraz rosną obawy, że już nawet duża skala cięć nie wystarczy i Katalonia będzie musiała udać się do rządu hiszpańskiego.

Ten ruch, co prawda jeszcze nie ogłoszony formalnie, dla Madrytu, który do tej pory poprosił Europę o 100 mld euro na ratowanie swoich banków, byłby prawdziwą sensacją. Wzrosłyby obawy o to, że pomocy finansowej (500 mld euro) z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego wymaga cały kraj. Te obawy nie tylko istnieją, ale jest już pewne, że cała Hiszpania musi dostać finansową kroplówkę.

- Katalonia nie ma innego banku niż hiszpański rząd. To życie - wszyscy znają sytuację, w której znajdują się rynki. Jesteśmy podatnikami w Hiszpanii i to naturalne, że zwracamy się do banków hiszpańskiego skarbu - powiedział Andreu Mas-Colell, minister finansów Katalonii.

Walencja była pierwszym regionem, który zwrócił się do Madrytu o pomoc finansową. Kilkanaście dni temu zażądała pomocy z nowego funduszu publicznego. Krótko po tym o wsparcie zwróciła się mała Murcia, która w ciągu jednego weekendu ogłosiła, że zwróci się do rządu o pomoc w wysokości 300 mln euro. Obawy, że Hiszpania zwróci się o pomoc do władz europejskich i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zostały podsycone, kiedy kraj musiał spłacić drugie najwyższe oprocentowanie z długu krótkoterminowego od czasu wprowadzenia euro.

Hiszpański skarb państwa zgromadził 3,04 mld na 3- i 6-miesięczne weksle, osiągając założony cel. Jednak przeciętne oprocentowanie 3-miesięcznych weksli wynosiło 2,434 proc., podczas gdy w czerwcu było to 2,362 proc. W przypadku 6-miesięcznych weksli, oprocentowanie wzrosło z 3,237 w zeszłym miesiącu do 3,691 proc. Inwestorzy niepokoją się, że Hiszpania będzie potrzebowała dużej części funduszy z europejskich mechanizmów pomocowych. To pomogło popchnąć koszt ubezpieczenia 10-letnich hiszpańskich obligacji do 7,629 proc.

- Pomoc finansowa dla Hiszpanii - co z każdym dniem wygląda coraz bardziej prawdopodobnie - poważnie uszczupliłaby zasoby Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, pozostawiając niewiele środków niezbędnych do zapewnienia dalszej pomocy Portugalii i Irlandii i, co kluczowe, na poradzenie sobie z poważnymi problemami we Włoszech - mówią analitycy z Capital Economics.

A jeszcze nie tak dawno, kiedy z Berlina, Paryża czy innych stolic padały głosy, że Hiszpania jest kolejna na liście tych krajów, które pilnie będą potrzebować pomocy, Madryt powtarzał ciągle, że sytuacja jest może i trudna, ale kraj ten poradzi sobie na pewno sam. Dziś już wiadomo, że sam sobie nie poradzi i bez silnego finansowego wsparcia może wejść na ścieżkę takich kłopotów jak Grecja.
A ratowanie takich krajów jak Grecja i teraz Hiszpania ma szerszy wymiar - to powstrzymanie rozpadu strefy euro. Do tego nie chcą dopuścić najsilniejsze europejskie kraje, tyle że zabieg ten wymaga coraz większych środków i to bez gwarancji powodzenia.

Od czasu przywrócenia w 1978 r. w Hiszpanii demokracji, administracja w Katalonii ma własną policję, trzy departamenty zdrowia, serwisy edukacyjne i promuje język kataloński, jednak za pewną cenę. - Jako że jesteśmy regionem autonomicznym, musimy mieć takie uprawnienia, jednak Madryt nie płaci nam wystarczająco dużo z naszych podatków, by je utrzymać - mówi rzecznik katalońskiego rządu.

Jak na razie władze katalońskie siedzą jak na rozżarzonych węglach, nie mają pewności, czy potrzebne im do życia fundusze wpłyną na konto. Problem jest jednak ogólniejszy, nie dotyczy tego czy innego regionu, tylko już całej Hiszpanii.

Hiszpania potwierdziła, że może otrzymać pełną pomoc od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 300 mld euro, o ile nie spadną jej koszty obsługi długu.

Nerwową sytuację podsycają ciągłe nieformalne rozmowy polityków europejskich z hiszpańskimi partnerami. Te problemy były niedawno omawiane podczas spotkania w Berlinie ministra gospodarki Hiszpanii Luisa de Guindosa z ministrem finansów Niemiec Wolfgangiem Schaeublem. Specjaliści przypominają, że rentowność 10-letnich obligacji hiszpańskich przekroczyła 7,6 proc. A granica 7 proc. zdaniem wielu to stan zawałowy dla gospodarki kraju i wskazują na przykład Grecji.

Trwa przepychanka, bo władze Niemiec twierdzą, że pomysł wykupu hiszpańskich obligacji nie przypada im do gustu. A Madryt stara się łagodzić sytuację, mówiąc, iż kraj ten nie będzie potrzebował pełnej kwoty pomocowej. Iskierka nadziei pojawiła się, gdy rentowność hiszpańskich dziesięcioletnich obligacji umocniła się, po tym jak prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi dał nadzieję na ich skup.

Hiszpania jednak nie kryje, że najlepiej by było, aby europejski fundusz ratunkowy pospieszył jej jak najszybciej na ratunek i pomógł dokapitalizować banki. Koszty obsługi hiszpańskiego długu stały się tak wysokie, że rynki finansowe są zamknięte dla Hiszpanii, narzekał hiszpański minister skarbu.

Sytuacja z Hiszpanią jest całkiem jasna. Już żadne zapewnienia miejscowych władz, że własnymi siłami postawią ten kraj na nogi, nie ma racji bytu. Dlatego Hiszpania oficjalnie domaga się europejskiej pomocy. Euroland jest gotowy pomóc, tylko nie wie jak. I o to toczą się spory. Polityka Hiszpanii idzie w takim kierunku: liczy na bezpośrednie dokapitalizowanie w postaci pożyczki z europejskiego funduszu ratunkowego i chce uniknąć narzuconego programu bolesnych oszczędności, które wywołałyby sprzeciw społeczeństwa.

Ten sprzeciw co chwilę widać już na ulicach tego kraju: ludzie nie godzą się na bolesne cięcia, bo - jak tłumaczą - to nie oni doprowadzili do tego kryzysu. Protestowali górnicy, bo tnie się dla nich subwencje, protestuje budżetówka, która traci kolejne przywileje.

Hiszpanię w jej postawie popiera Francja. Nie godzą się na to Niemcy. Mówią tak: udzielimy pożyczki, ale na warunkach, na jakich pomoc finansową otrzymały Grecja, Irlandia i Portugalia - w zamian za cięcia wydatków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski