MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Casting

Redakcja
Karolina z Opoczna (z prawej) twierdzi, że rozkręca się z castingu na casting. Martyna i Monika dopiero zaczynają swoją muzyczną przygodę. Fot. autorka
Karolina z Opoczna (z prawej) twierdzi, że rozkręca się z castingu na casting. Martyna i Monika dopiero zaczynają swoją muzyczną przygodę. Fot. autorka
W sobotni ranek tłum podekscytowanych ludzi, głównie młodych, tonie w oparach dymu papierosowego przed wejściem do budynku studia Telewizji Polskiej w Łęgu. Pety wysypują się z popielniczek. Aż trudno uwierzyć, że zaraz rozpocznie się tu casting do programu "Śpiewaj i walcz", bo dym drażni gardła nawet tych, którzy nie palą.

Karolina z Opoczna (z prawej) twierdzi, że rozkręca się z castingu na casting. Martyna i Monika dopiero zaczynają swoją muzyczną przygodę. Fot. autorka

MARZENIA. Pierwsi chętni próbowali sporządzić w nocy listę kolejkową, ale kiedy o 9 zaczęli wpuszczać do budynku telewizji, o liście nikt już nie pamiętał.

A za chwilę te gardła będą musiały wydobyć najczystsze dźwięki, żeby myśleć o dalszych etapach programu -

prawa castingu są surowe.

Wśród uczestników eliminacji w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu ma znaleźć się najzdolniejszy debiutant, solista lub zespół, który w nagrodę wystąpi w czasie koncertu "Debiuty" Festiwalu w Opolu. Podczas krakowskiego castingu jury wytypuje zaledwie pięć osób lub zespołów.

Zanim jednak ktoś posłucha próbki śpiewu setek uczestników, będą musieli oni przebrnąć przez niekończącą się kolejkę chętnych do udziału w konkursie - rosła podobno już od północy. Pierwsi chętni próbowali sporządzić w nocy listę kolejkową, ale kiedy o 9 zaczęli wpuszczać do budynku telewizji, o liście nikt już nie pamiętał.

Teraz trzeba już tylko szybko wypełnić deklarację z przeróżnymi oświadczeniami (że nie ma w dorobku "jakiejkolwiek płyty długogrającej", że wyraża zgodę na wykorzystanie wizerunku i głosu, że oddaje "prawa do artystycznego wykonania"...), i czekać na swoją kolejkę.

Zanim trafi się przed oblicze właściwego, znanego z telewizji jury (Krystyna Prońko, Marek Kościkiewicz, Mark Tysper), trzeba wykazać się na wstępnym przesłuchaniu. Czasem to dwie minuty, czasem tylko pół. Ci, którzy dostali kilkadziesiąt sekund, przeważnie wiedzą, że na tym etapie zakończyli swój udział w programie.

Kacper, 18- latek z Częstochowy, nie chce tracić nadziei, ale czuje, że nie poszło mu dobrze. Od razu po wejściu na salę wiedział, że będzie ciężko. - Pokój wielkości naszej łazienki, jeden oceniający, z irokezem na głowie, na oko jakieś trzydzieści lat... - opowiadał trochę rozczarowany matce, przejętej równie jak on. Kacper i tak miał szczęście, mógł zaśpiewać fragmenty dwóch utworów - z pierwszego refren, z drugiego jedną zwrotkę. Jego koleżanka na przesłuchaniu była tylko kilka sekund. Renata, matka Kacpra, cieszy się, że syn miał kolejną okazję, żeby pokazać swój talent (zaliczył już występ w "Szansie na sukces"). Razem z innymi matkami, które przyjechały na casting, mówi stanowczo: dzieci muszą się sprawdzać,

krytyka jest nieunikniona.

- Na jednym castingu życie się nie kończy - powie Lidia swojej 17- letniej córce, jeśli nie poszczęści się jej w Krakowie. Ania uprosiła mamę, żeby przywiozła ją na casting aż z Zielonej Góry. Dziewczyna tańczy, występuje w teatrze, zdobywa kolejne nagrody. - Mówię jej, że ma jeszcze czas, żeby się nie przyzwyczajała - twierdzi Lidia. Córka ma jednak jedną odpowiedź: Mamo, ja mogę sprzątać, ale muszę być w teatrze.

Przesłuchania się przeciągają, Lidia się denerwuje, że córka nie daje znać, jak poszło. Za chwilę dzwoni ucieszona Ania: Po moim występie pan mówił, że mam duże szanse! - Pewnie każdemu tak mówi - kwituje jej matka, ale nie do słuchawki.

Katarzyna, matka 17- letniej Natalii, też chciałaby wiedzieć, czy córka wreszcie dotarła na wstępne przesłuchanie, ale dziewczyna wyłączyła telefon. Jej matka narzeka na organizację. - Ten program powinien się nazywać "Walcz i śpiewaj". Bo najpierw trzeba walczyć, a dopiero potem można śpiewać - podsumowuje.
Castingi to głównie czekanie, i chyba trzeba je lubić, żeby decydować się na udział w kolejnych.

Monika, dwudziestokilkuletnia krakowianka, to prawdziwa fanka i weteranka castingów. Chodzi na nie już od 5 lat, ale przyznaje: Staje się to już nudne... Była nawet na castingu do "You Can Dance", choć przecież to śpiew jest jej pasją. - Stanęłam przed jury i powiedziałam, że będę improwizować, że lepiej śpiewam niż tańczę. Chyba rzeczywiście, bo Monika nie zakwalifikowała się. Wcześniej bardzo chciała wziąć udział w castingach do programu dla śpiewających - "Fabryki Gwiazd", ale na pierwszy nie poszła z powodu pracy, a na drugi spóźniła się... o rok. - To była pomyłka na stronie internetowej. Po prostu przyszłam w to miejsce, w którym casting był rok wcześniej. Skąd Monika wie, że umie śpiewać? - W podstawówce pani z chórku powiedziała mi, że mam dobry głos i dykcję. To samo powiedział Monice dyrektor szkoły muzycznej, chociaż dodał: No, może nie jesteś Whitney Houston...

Zdecydowanie lepiej Monice wychodzą castingi dla aktorów- amatorów do serialów telewizyjnych. Czekając na swoją kolej w "Śpiewaj i walcz", ciągle myśli o roli, do której ją wybrali - będzie grała kobietę, którą policja informuje o śmierci jej chłopaka. Przez ostatnie dni musiała uczyć się scenariusza i nie ukrywa, że nie przygotowała się do występu przed jury programu "Śpiewaj i walcz". Jednak nie wpada w panikę, kiedy dowiaduje się, że nie będzie mogła zaśpiewać ulubionego hitu Gosi Andrzejewicz (nie ma go na liście piosenek przewidzianej przez organizatorów castingów do programu). Koleżanka wysłała jej sms- a o treści "Do boju", i z takim właśnie nastawieniem Monika przepycha się dalej w zdającej się nie mieć końca kolejce. Zresztą, podejrzewa, że przez swoje role w serialach chyba i tak jest już rozpoznawalna. - Ludzie patrzą na mnie, a ja się zastanawiam, czy nie jestem rozmazana, czy coś... - wyznaje. Na co dzień pracuje w sklepie zoologicznym, ale nie ukrywa, że marzy o innym zajęciu.

Zdecydowanie mniej pewna siebie wydaje się 18- letnia Kamila, maturzystka z Tarnowa.

-

Nie wiem, czy umiem śpiewać

- przyznaje skromnie. - Jak to nie wiesz? A pani Krysia z chóru co mówiła? - dodaje jej otuchy starsza siostra Natalia. Kamila to prawdziwa humanistka. Poza śpiewem lubi malować, tańczyć, występować na scenie. Z castingiem nie wiąże większych nadziei. - Liczę tylko na to, że pokażę się publiczności. Mam nadzieję, że nie znajdę się w telewizji, i że nie przejdę dalej, przecież mam maturę! Siostra patrzy na nią pobłażliwie. Wiadomo, że nikt nie stoi w kolejce na casting dla samego stania.

Kasia i Dawid, uczniowie liceum sąsiadującego z domem Adama Małysza w Wiśle, chcą sprawdzić się w programie "Śpiewaj i walcz", choć ze sceną są już obyci. Dawid śpiewa i gra w szkolnym zespole jazzowo- bluesowym. - Chciałbym dowiedzieć się od kogoś, kto się zna, czy to jest takie zwykłe śpiewanie. Planuję zdawać na Akademię Muzyczną - przyznaje 19- latek. Kasia i Dawid zarzekają się, że od jury chcą usłyszeć krytyczne uwagi. - Żeby wiedzieć, nad czym pracować - wyjaśnia Kasia. Nie mają zamiaru czarować jury, podkreślać swoich - innych niż wokalne - walorów. - No, może uśmiechnę się, oczko puszczę - żartuje Dawid. - W jury jest tylko jedna kobieta - studzi jego zapały koleżanka.
- Castingi wciągają - przyznaje Karolina, 23- letnia absolwentka pedagogiki z Opoczna. - Można coś podpatrzeć, nauczyć się na cudzych błędach. W Polsce nie ma wielu możliwości, żeby się pokazać, na pewno łatwiej jest na castingach niż na eliminacjach do Debiutów w Opolu.

Karolina była już na eliminacjach do "Szansy na sukces" i "Fabryki Gwiazd" i, jak sama twierdzi, rozkręca się coraz bardziej z każdym castingiem. Krytykę przyjmuje z godnością, zresztą może sama kiedyś będzie musiała krytykować - chce uczyć śpiewu lub prowadzić zajęcia teatralne dla dzieci. W oczekiwaniu na swoje przesłuchanie do programu "Śpiewaj i walcz" dzieli się doświadczeniami z młodszymi koleżankami z Gowarczowa, Martyną i Moniką, dla których to pierwszy udział w castingu. Wszystkie twierdzą, że ewentualna porażka nie zniechęci ich do śpiewu. - To pasja, która uszczęśliwia - podsumowuje Karolina.

Niektórzy uczestnicy castingu nie ukrywają, po co przybyli do Krakowa. - Nie będę ściemniać.

Chcę przejść dalej

- mówi 21- letnia Justyna ze Szczepanowa. Na co dzień studiuje filologię romańską i pracuje w sklepie. Na zajęcia ze śpiewu brakuje czasu, choć Justyna żartuje, że kształci się przed lusterkiem w łazience. Trochę boi się krytyki jury, ale powtarza za swoją matką: kto nie ryzykuje, ten nie ma. - Jak będziesz śpiewać na kanapie, to nikt cię nie zauważy - twierdzi dziewczyna. Przytakuje jej 18- letnia Ola z Kazimierzy Wielkiej. - Lepiej usłyszeć, co robię źle i poprawić się. Nawet jeśli w Krakowie nie przejdę dalej, to nie będzie koniec. Będzie Wrocław - zapowiada Ola. Chociaż jest dopiero w klasie maturalnej, ma już na koncie trzy castingi do "Szansy na sukces" i udział w finale programu "Lansator", emitowanego kilka lat temu przez TVP Kraków. Śpiewa w chórze i na weselach. Ola jest przyzwyczajona do krytyki, bo najsurowszym recenzentem jej śpiewu jest najbliższa jej osoba. - Mój tata kieruje moją karierą. Nawet jeśli mi się powiedzie, mówi, że mogłam zaśpiewać lepiej - opowiada dziewczyna.

Wiesław w tłumie ludzi wyglądałby na kolejnego podenerwowanego ojca uczestnika lub uczestniczki, gdyby nie naklejka z numerem przyklejona na brzuchu. 51- letni rencista z Szymbarku właśnie wyszedł z wstępnego przesłuchania, zresztą w całkiem dobrym nastroju. Życie tak mu się ułożyło, że przez kilkadziesiąt lat śpiew musiał pozostać jedynie hobby - do niedawna pracował jako kierowca- mechanik. Jednak jego talent dostrzeżono już w wojsku, w konkursach piosenki żołnierskiej zawsze był w czołówce. - Na śpiewanie zawsze mam czas - czy to w łazience, czy w samochodzie. Śpiewać lubię, ale czy potrafię? Trzeba patrzeć optymistycznie na świat, a ja jestem optymistą i romantykiem - przyznaje Wiesław. Pod budynkiem telewizji był już o 6 rano, czekanie na kolejny etap castingu trochę mu doskwiera.

O tym, że niestety nie weźmie udział w kolejnym etapie eliminacji, Wiesław i inni bohaterowie tego tekstu dowiedzieli się w późnych godzinach nocnych.
- Nie wyszło tak, jakbym chciała. Głos trząsł mi się ze zmęczenia i rozdrażnienia, źle się czułam. Nie dostałam się - Monika nie ukrywa rozczarowania. Czekała na wyniki do 1 w nocy, a rano trzeba było przecież pójść do pracy.

Mimo porażki, Justyny nie opuszcza dobry humor. - To była niesamowita przygoda, i do tego poznałam wiele sympatycznych osób z całej Polski. Nie zniechęcam się. W końcu, żeby zaistnieć, trzeba walczyć - przekonuje dziewczyna.

Niektórzy, bardziej wątpiący w swój sukces, wyjechali z Krakowa, nie doczekawszy się ogłoszenia wyników.

- Musiałam zbierać się na pociąg i nie wiem, czy przeszłam dalej. Ale nie sądzę, ludzie śpiewali naprawdę fajnie - mówi Kamila, która zresztą właśnie szykuje się na kolejny występ na scenie.

Ola, która też pojechała do domu zanim ogłoszono wyniki, była na tyle zadowolona z własnego występu, że weźmie udział w kolejnym castingu - pojedzie do Wrocławia. - Następnym razem wytrwam do końca - zarzeka się.

Pana Wiesława zmęczenie czekaniem na wyniki zmogło o 23. - Byłem już wykończony. Konkurencja bardzo duża, młodzi ludzie. To chyba nie na mój wiek... - podsumowuje.

Aleksandra Wójcik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski