Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą uciekać z bloku socjalnego

Bernadeta Waszkielewicz
Brygida jest pochodzenia romskiego, ale nie mówi po cygańsku. Środowisko jej nie akceptuje. W bloku socjalnym przy ul. Jana Pawła II jej dzieci są, jak mówi, bite. Chce od miasta mieszkania.

Estera wracała do domu pod wieczór. Weszła na schody, gdy usłyszała: - Masz trzy minuty, żeby przejść, bo wpier...
Groziła jedna z sąsiadek z bloku komunalnego przy ul. Jana Pawła II. Nie pierwszy raz. Estera, jak to zadziorna 15-latka, próbowała walczyć: - Poganiać to możesz swojego psa! - odkrzyknęła. I tak zaczęła się bijatyka. Sąsiadka wraz z kolegami zaatakowała Esterę.

- Upadłam. Tylko tyle pamiętam - wspomina. Krzyki usłyszała jej matka Brygida Wójcik. Kiedy wyciągnęła córkę z awantury, Estera miała wyrwaną sporą garść włosów. Potem się okazało, że i złamaną rękę.

To nie był pierwszy konflikt sąsiedzki. Brygida mieszkała z dziećmi przy ul. Kołłątaja, u konkubenta. Ale przez jego awantury związek się rozpadł. Cztery lata temu dostała od miasta dwa pokoje przy Jana Pawła II, dla siebie i piątki dzieci. Powinna się cieszyć, a była przerażona. Z powodu sąsiedztwa.

- Romowie, wysiedlani z baraków przy Zawiszy Czarnego - mówi. - Ja też jestem pochodzenia romskiego, tylko że wychowałam się w domu dziecka. Nie umiem mówić po romsku, ich kultura jest mi obca i nie chcę wchodzić w tę społeczność.

Jedna z Romek miała powiedzieć zaprzyjaźnionej z nią Polce Edycie Placie, że Brygida lekko się prowadzi, bo latem w spodenkach chodzi. Dzieci obu kobiet boją się chodzić do szkoły. - Córka dostała padaczki. Ja mam nerwicę. Syn, 13-latek, ma już siwe włosy z nerwów - wylicza Brygida. Pokazuje na dowód zaświadczenia od lekarzy.

Sąsiedzi przekonują, że nie prowokują konfliktu. Sami oskarżają Brygidę Wójcik o pomówienia: - Sama głową w ścianę tłukła, rękę w drzwi wetknęła, sama się krzywdzi - mówi kobieta.

Brygida była w ratuszu po pomoc. Ale, jak mówi, wiceprezydent Jerzy Gwiżdż jej nie pomógł. - To typowy konflikt romsko-romski. Prezydent nie może reagować przydziałem mieszkania - tłumaczy Popiela. - Ze zmianą lokalu jest ciężko. Pani Wójcik musiałaby spłacić zadłużenie. Nie płaci czynszu od dwóch lat - podkreśla.

Brygida Wójcik mówi, że nie płaci za mieszkanie, bo uznała, że nie powinna dopłacać do koszmaru. - Płaci się nie za dobre samopoczucie, tylko za ogrzewanie, wodę, ścieki i utrzymanie bloku - przypomina jej pełnomocnik. - Teraz za panią długi musi płacić podatnik. Trudno ją nagradzać zamianą mieszkania - dodaje Krzysztof Popiela.

Dorota Goławska, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej, jest bardziej dobitna: - Pula lokali socjalnych jest mała i są, gdzie są, nie ma innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski