MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chciałbym bywać częściej w pięknym Krakowie

Redakcja
Vladimir Kuzmenko jako Cavaradossi Fot. Marcin Urban/Studio MAI
Vladimir Kuzmenko jako Cavaradossi Fot. Marcin Urban/Studio MAI
Kolejną pozycją w programie tegorocznego Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej była "Tosca" Giacoma Pucciniego. Spektakl w reżyserii Laco Adamika przeniesiony na nową scenę z delikatnymi zmianami, wciąż jest żywy i poruszający. Mimo iż oglądałam go kilkakrotnie, w niedzielę byłam wzruszona kreacją Magdaleny Barylak w tytułowej partii, której doskonałymi partnerami byli złowrogi Scarpia - Adam Wodniak oraz władający mistrzowsko pięknym głosem Vladimir Kuzmenko. Po spektaklu poprosiłam ukraińskiego artystę o rozmowę.

Vladimir Kuzmenko jako Cavaradossi Fot. Marcin Urban/Studio MAI

ROZMOWA. VLADIMIR KUZMENKO nie tylko o roli Cavaradossiego

Kim jest kreowany przez Pana Mario Cavaradossi?
- To człowiek wrażliwy, inteligentny, bardzo kochający Florię Toskę, ale nade wszystko kochający wolność. Dla niej gotów jest oddać życie. Ta rola jest mi bardzo bliska. Co ciekawe, zaśpiewałem ją pierwszy raz w życiu w Warszawie w Teatrze Wielkim, z którym współpracę rozpocząłem w 1994 roku. Gdy ukończyłem studia śpiewacze w Kijowie, zadebiutowałem w tamtejszej Operze Narodowej. Zaczynałem od Almavivy, Leńskiego, Fausta, powoli rozszerzałem repertuar, a po ośmiu latach wystartowałem w Warszawie Alfredem w "Traviacie" pod dyrekcją Andrzeja Straszyńskiego, z którym teraz spotkaliśmy się w krakowskiej "Tosce". A potem zaśpiewałem w Warszawie właśnie Cavaradossiego. Wielkim wyzwaniem był dla mnie Jontek w "Halce" Moniuszki. Poświęciłem tej partii rok pracy, przede wszystkim nad językiem. Opłaciło się, bo potem wziąłem udział w nagraniu tej czołowej polskiej opery. Dostałem za to Złotą Płytę i Nagrodę Ministra Kultury. Jestem z tego dumny, ale wiem też, że bez pomocy Antoniego Wicherka, którego uważam za jednego z najwybitniejszych dyrygentów operowych, sukces nie byłby możliwy.
A po czterech latach wyjechał Pan na Zachód.
- Pojechałem na przesłuchanie do Londynu, w Covent Garden pracowałem dwa lata. Tam po raz pierwszy zaśpiewałem Hermana w "Damie pikowej". Z tą partią zaproszono mnie do Stuttgartu i pozostałem tam kolejne sześć lat występując jednocześnie w wielu krajach Europy i w Ameryce. Związany jestem także z Teatrem Bolszoj w Moskwie. A ostatnio w moim kalendarzu pojawił się Kraków. Przed kilkoma miesiącami zaśpiewałem Hermana, teraz Cavaradossiego, rozmawiamy z dyrekcją o kolejnych spektaklach. Kraków to piękne miasto, chciałbym tu bywać częściej.
Pański repertuar obejmuje partie od Mozarta do Rachmaninowa. Który nurt sztuki operowej jest Panu najbliższy?
- Bardzo lubię włoską operę i operę słowiańską. Śpiewam dużo Verdiego, m.in. "Trubadura" i "Moc przeznaczenia". To muzyka przesycona melodią, co odpowiada mojej duszy i mojemu głosowi. Mieszkam w Niemczech, więc proponowano mi partie wagnerowskie, ale chciałbym jeszcze wiele innych partii zaśpiewać, nim zajmę się Wagnerem.
Jak Pan sądzi, co jest najważniejsze dla dobrego śpiewu?
- Po latach doświadczeń i po pierwszych próbach pedagogicznych wiem, że najważniejszy jest oddech. Jeśli tę sztukę się opanuje, można śpiewać wszystko.
Ukończył Pan też dyrygenturę. Czy studia dyrygenckie są Panu pomocne w kształtowaniu roli?
- O tak! Dobrze gram na fortepianie, z łatwością czytam partyturę, a to jest warunek do pełnego opracowania danej partii. W 35 operach, jakie mam w repertuarze, znam dobrze wszystkie role. To daje pewność na scenie.
Opera to także teatr.
- Na początku mojej pracy dużo występowałem przed dziecięcą publicznością. Teatr dla dzieci to wspaniała praktyka sceniczna, bo trzeba być wiarygodnym i wyrazistym aktorem. Lubię pracę z dobrymi reżyserami, niestety, jest ich coraz mniej. Ich miejsce zajmują hochsztaplerzy nie znający ani partytury, ani libretta, pokazujący tylko siebie. Niedawno odmówiłem występu w "Damie pikowej", której reżyseria nie miała nic wspólnego z Puszkinem i Czajkowskim. Czasem myślę, że przeżywamy kryzys nie finansowy, ale moralny. Nie ma uczciwości ani w biznesie, ani w sztuce. Mam jednak nadzieję, że doczekamy zmian, że ludzie zrozumieją potrzebę obcowania z tzw. sztuką wysoką. Inaczej czeka nas powrót na drzewa.
Rozmawiała: Anna Woźniakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski