MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chciwość i strach

Redakcja
Strach włączyć telewizor, żeby znowu nie usłyszeć, iż świat stoi nad przepaścią. To cud i miara naszego obycia ekonomicznego, że ludzie nie pędzą do banków po pieniądze i nie szturmują sklepów.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Zmieniły się automatyczne odruchy, które przez lata nami kierowały. Na szczęście zapomnieliśmy o niedawnych zwyczajach. W PRL byle plotka wywoływała panikę i masowe wykupywanie trwałych towarów (ulubieńcem był cukier) w celu "ucieczki od pieniędzy”, które mogły zamienić się w bezwartościową makulaturę. Teraz jesteśmy bardziej odporni na panikę, ale co się martwimy to nasze.

Do szału doprowadzają mnie telewizyjne gadające głowy, które z mozolnie udawaną fachowością wieszczą finansowy kataklizm. Wolne media są podstawą demokracji, ale nie oznacza to wolności od wiedzy i odpowiedzialności. To, co wygadują nasi tzw. analitycy i eksperci, woła o pomstę do nieba. Mamy żałosną amatorszczyznę wpolityce, w sporcie, kulturze. Trudno. Przy pieniądzach jednak powinni kręcić się fachowcy. Ich pomyłki nie są tak tragiczne jak sapera, ale na pewno bardziej kosztowne. Nie można pleść andronów, żeby jakoś wypełnić kilka antenowych minut i przyprawiać o ciężki ból głowy miliony ludzi, których straszy się kryzysem.

Ci mędrcy dowiedzieli się ostatnio, że istnieje słowo "Armagedon”. Nie sądzę, żeby dokładnie wiedzieli, co to znaczy, ale brzmi mądrze. I groźnie. Na wszelki wypadek przypomnę, że Armagedon to biblijny termin, oznaczający apokaliptyczną, wyniszczającą wojnę między narodami. Straszą nas, żeby ukryć swoją ignorancję i niezdolność elementarnej analizy tego, co się dzieje. Sugeruję tym straszakom kilka innych wiejących grozą terminów. Tsunami (nie trzeba wyjaśniać), meltdown (stopienie rdzenia reaktora i wzrost promieniowania, jak w Czarnobylu) i ground zero (punkt wybuchu bomby jądrowej). Jak straszyć, to na całego.

Nie ma światowego kryzysu ani nawet recesji. Jeśli pretekstem do ogłoszenia katastrofy jest obniżenie ratingu USA przez jedną z agencji, które komercyjnie zajmują się takimi raportami, to trzeba kilku ludzi wysłać do psychiatry. Ta sama agencja nie zauważyła niebezpieczeństwa szaleństwa kredytowania zakupu nieruchomości kilka lat temu w USA. Ćwierć wieku temu taki "news” poszedłby w rubryce wiadomości drobnych gazety. Dzisiaj, przy milionach kanałów transmitowania informacji i tysiącach ludzi żyjących ze straszenia innych, byle bzdet uruchamia kamienną lawinę.

Nic nie dzieje się jednak bezinteresownie. Czy sądzicie Państwo, że na ostatnich spadkach giełdowych wszyscy stracili? Chyba nie ma takich naiwnych. Ktoś traci, ktoś zarabia. Nie grosze, tylko miliardy.

Bzdurna plotka dotycząca wielkiego banku francuskiego Societe Generale nagle obniżyła kurs jego akcji o 23 procent. Wkrótce później wrócił do poprzedniego poziomu. Jacyś ludzie zarobili kilkaset milionów euro. Nie sądzę, żeby była to grupka emerytów.

Nie ma kryzysu finansowego ani gospodarczego. Jest kryzys etyki, moralności i prawa sektora finansowego. Za łatwo wymigał się on od odpowiedzialności za tąpnięcie trzy lata temu. Kilkabanków upadło, ale żadnego bankiera nie posadzono. Dopiero teraz zakazano krótkiej sprzedaży na niektórych giełdach, która przynosi zyski przy spadku cen akcji, jaki zresztą wywołuje.

Dobrze, że rządy wspierają gospodarki. Źle, że prawo nie ściga tych, którzy do kłopotów doprowadzili. Anglicy zamykają złodziei, którzy rabowali sklepy, ale nie słychać, żeby w Grecji posadzono kogoś za fałszowanie statystyk i zmarnowanie miliardów euro. Trzeba przywrócić równowagę. Nie może być tak, jak dotychczas było. Banki i instytucje finansowe wymyślały "produkty”, które armia sprawnych "konsultantów” wciskała naiwnym klientom. Zasada działania tych operacji jest prosta. Klient może zarobić, operator "produktu” – musi. Przekonali się o tym u nas przedsiębiorcy, którzy ochoczo sięgnęli po opcje walutowe. Do dzisiaj liżą rany po straconych milionach.

Opór ludzi handlujących pieniędzmi przed ograniczeniem swobody ich ruchu jest potężny. Spekulacja jest jak narkotyk. Łatwo w to wejść, bardzo trudno skończyć. Banki i fundusze przywiązały się do łatwych pieniędzy. Trzeba zdecydowanych przywódców politycznych i twardego, bezwzględnego prawa, żeby znormalizować świat finansów. Tymczasem zaś nie ma ani liderów, ani paragrafów.

Jest więc kryzys, ale inny. Światowa gospodarka nie jest kwitnąca, ale nie ma bezpośredniej groźby recesji. Problemem jest rozedrganie sektora finansów,zadłużenie rządów i sprytnie wywoływane, lub podsycane, napady paniki. Bezradność rządów i strach miliardów ludzi może jednak wywołać prawdziwy kryzys.

Nie wolno do tego dopuścić.

 

 

 

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski