Zawodnicy Chełmka w meczu z Olsztynem często odwiedzali ławkę kar FOT. JERZY ZABORSKI
Po dwóch dniach finału mistrzostw Polski juniorów, rozgrywanych w Szczecinie, wiadomo było, że Siódemka Chełmek nie zdobędzie medalu. Porażki z Końskimi (31-43) i Szczypiorniakiem Olsztyn (25-28), sprawiły, że mogła walczyć tylko o trzecie miejsce w swojej grupie eliminacyjnej. To w drugiej części turnieju pozwala Chełmkowi najwyżej na grę o miejsca w przedziale od 5. do 8.
Chełmek może zatem już tylko powtórzyć ubiegłoroczny wynik, czyli powalczyć o 5. miejsce. Na pewno miał jednak szansę przebicia się do strefy medalowej, choć na otwarcie turnieju został rozgromiony przez Końskie.
- Końskie to główny kandydat do mistrzostwa, więc w konfrontacji z nimi nie miałem zbyt wielkich złudzeń - mówi Miłosz Waligóra, trener chełmeckich szczypiornistów. - Do 45 minuty toczyliśmy wyrównany pojedynek, tracąc do faworyta kilka goli. Jednak w pewnym momencie uznałem, że trzeba oszczędzić chłopców na kolejny mecz, ze Szczypiorniakiem Olsztyn, który - moim zdaniem - był w naszym zasięgu.
Jednak w konfrontacji z olsztynianami chełmeckiej młodzieży także przyszło gonić wynik. Na pięć minut przed końcem był remis 24-24.
- Co można powiedzieć po takim meczu, w którym o naszej porażce przesądziły sędziowskie pomyłki? Wypadało tylko usiąść i sobie popłakać - tłumaczy Miłosz Waligóra. - Przejechaliśmy przez całą Polskę tylko po to, żeby nas potraktowano z buta. Jest to o tyle bolesne, że postąpiono tak z nami po raz drugi z rzędu. Przed rokiem też przegraliśmy kluczowy mecz w grupie eliminacyjnej turnieju finałowego, który zamknął nam drogę do strefy medalowej. Póki co, Chełmek nie jest kojarzony jako prężnie działający ośrodek szczypiorniaka, choć mamy już kilka sukcesów na koncie, w tym mistrzostwo Polski młodzików. Wskazano nam miejsce w szyku. Na pewno olsztynianie byli w naszym zasięgu.
W Chełmku nie mogli pogodzić się z kilkoma decyzjami sędziów z końcówki meczu. - Przeciwnik ewidentnie dopuścił się faulu ofensywnego, a tymczasem rozjemcy nałożyli obustronną karę, chyba tylko po to, żeby było luźniej na parkiecie - wścieka się trener Chełmka. - Później znowu doszło do zwykłego klinczu naszego kołowego z rywalem, a - o dziwo - nasz zawodnik został odesłany na ławkę kar. Nie wytrzymałem i mnie też "przykleiły się" dwie minuty. Tak oto wskazano nam miejsce w szyku. Postronni obserwatorzy spotkania byli zdania, że zostaliśmy skrzywdzeni, tylko sędziowie mieli dobre samopoczucie.
Trener Waligóra motywuje zawodników do walki na kolejne mecze turnieju. Skoro nie mogą zaliczyć sukcesu drużynowego, to mogą się pokusić o indywidualne. Wszak na juniorskie finały zjechało się sporo łowców talentów.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?