Stanisław Michalkiewicz: ZIMNY PRYSZNIC
Wymagało to skorumpowania wielkorządców nadmorskich prowincji, co udało się niespodziewanie łatwo.
Kiedy angielski okręt wyładowany skrzynkami opium, czyli "zamorskiego błota", rzucał kotwicę, chiński wielkorządca pojawiał się na pokładzie i egzaminował kapitana, co go tutaj sprowadziło wbrew surowym zakazom cesarskim. Ten tłumaczył, że zagnały go tu niepomyślne wiatry albo konieczność dokonania napraw. Wtedy chiński dygnitarz podejrzliwie pytał, czy w ładowniach nie ma aby zamorskiego błota. Kapitan oczywiście zaprzeczał, a dla dodania swoim deklaracjom wiarygodności oświadczał: "On chce zobaczyć - zobaczyć może", na co chiński wielkorządca ni to się upewniał, ni to pytał: "Zwyczaj - on być ten sam? " Angielski kapitan odpowiadał, że "ten sam", po czym na rufie wręczano dygnitarzowi łapówkę, a kiedy odpływał on od angielskiego okrętu z jednej burty, z drugiej rozpoczynał się wyładunek "zamorskiego błota".
Po zakończonej operacji Anglik podnosił kotwicę, stawiał żagle, a gdy już odpłynął na dostateczną odległość, chińska artyleria nabrzeżna rozpoczynała gwałtowną kanonadę, żeby i lud zobaczył, jak cesarskie wojsko przepędza zamorskich diabłów. Czyż nie tak samo zachował się minister skarbu Aleksander Grad w rozmowach z bankiem Goldman&Sachs? Bank najpierw zarobił 8 procent, potem przeprosił, i wręcz zapewnił, że zarobił te pieniądze bez swojej wiedzy i zgody, a nawet jeśli coś tam i wiedział, to na pewno nikomu to nie zaszkodziło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?