Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłopiec na rowerze

Redakcja
Przed tygodniem rozpływałem się nad prostotą irańskiego filmu "Rozstanie”, produkcji nagrodzonej na festiwalu w Berlinie. Polscy dystrybutorzy zrobili nam niespodziankę i w kinach znalazł się jeszcze jeden podobny film – belgijsko–francuski "Chłopiec na rowerze” braci Dardenne.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Jeśli ktoś uważnie śledzi wyniki festiwalu w Cannes, kojarzy belgijskich filmowców z pewnością doskonale. To wszak dwukrotni laureaci Złotej Palmy w Cannes – za "Rosettę” oraz "Dziecko”. "Chłopiec na rowerze” został zresztą również ciepło przyjęty na Riwierze Francuskiej, z canneńskiego festiwalu przywiózł Grand Prix Jury, a więc drugą najważniejszą nagrodę. Obok tej produkcji nie można więcej przejść obojętnie. Zwłaszcza jeśli, tak jak ja, braci Dardenne uważa się za europejskich klasyków.

Belgowie należą do apologetów prostoty. Realizują filmy z udziałem minimalnej liczby aktorów i współpracowników, nie wykorzystują efektów specjalnych, praktycznie nie stosują muzyki, stawiają na mniej znane twarze, poruszają się w zwyczajnych plenerach i portretują życie jednostek, które pozornie się niczym nie wyróżniają. Takichjak bohater "Chłopca na rowerze” – porzucony przez ojca nastolatek, który nie może pogodzić się ze stratą jedynego rodzica. Kapitalna pierwsza scena, a zarazem, jak skromna – bohater nie chce oddać słuchawki telefonu, wsłuchuje się w miarowy odgłos, licząc, że po drugiej stronie odezwie się głos ojca. Niestety, nikt nie podnosi.

Tak zaczyna się odyseja moralnego niepokoju – bohater próbuje odnaleźć swoje miejsce w świecie, lecz wszędzie czuje się obco. Nastawiony wrogo do otoczenia, impulsywny podobnie jak Rosetta, wpada w objęcia przestępców z przedmieść. Zaprowadzi go to na krawędź przepaści – na szczęście w międzyczasie zaprzyjaźni się z empatyczną fryzjerką (w tej roli świetna Cecile de France, belgijska gwiazda kina).

Bracia Dardenne mają talent do trafiania z obsadą. Bez pudła wybrali do tytułowej roli Thomasa Doreta, który wizualnie przypomina trochę Eamonna Owensa z "Chłopaka rzeźnika”. Rudawy, o zadziornym spojrzeniu, z zadziwiającą gracją wciela się w niełatwą rolę. Potrafi ująć za serce, a jednocześnie kryje w sobie wiele gniewui niepokoju, to charakter magnetyzujący, a zarazem niejednoznaczny. Kreacja naprawdę niesłychana – zawiera w sobie całą moc paradokumentalnej prawdy, która potrafi poruszyć do głębi. Maniera filmowania Belgów, bliska dokumentowi, wywołuje zresztą złudzenie, że oglądamy kino portretujące rzeczywistość, a nie ją kreujące.

Dardenne’owie stąpają twardo po ziemi. Mistrzowsko portretują to, co w kinie najważniejsze – człowieka. Nie skupiają się na melodramatyczności czy sensacyjności, uciekają od tych wytartych motywów, by podpatrywać życie w jego najdrobniejszych gestach. W tym kontekście tworzą filmy podobne do kina irańskiego – na pierwszym planie wpatrują się w autentyczne ludzkie emocje. Do rangi metafory potrafią podnieść prostą scenę – jak np. obraz pary bohaterów, którzy jedzą kanapki w czasie pikniku. W zwyczajnej rozmowie kryje się tyle emocji, wątków, kontekstów!

Jakiś czas temu Piotr Marecki postulował dokonanie restartu polskiego kina poprzez symbiozę filmowców z literatami. Poszedłbym dalej – proponuję dokonać resetu, wymazać wszystko i zacząć budować od początku, od obrazów najprostszych, idąc tropem braci Dardenne, Farhadiego, Loacha, Leigh, Arnold czy wczesnego Kieślowskiego. Zejdźmy na ziemię, przestańmy bujać w obłokach brzmiących fałszem metafor – poszukajmy prawdy kina (i świata) w prostocie. Życie niesie tyle filmowych tematów!

Fot. Carisma

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski