Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chory chłopiec żyje wśród awantur

Redakcja
Konradek Świda z mamą Anną i dziadkiem Józefem Piwowarczykiem Fot. Barbara Ciryt
Konradek Świda z mamą Anną i dziadkiem Józefem Piwowarczykiem Fot. Barbara Ciryt
KONTROWERSJE. Nerwowo zrobiło się w szkole w Woli Kalinowskiej. Mama nadpobudliwego Konradka z wadą serca, nawet drobne niepowodzenia przyjmuje jako atak na syna. Denerwuje się na nauczycieli, ubliża im i wyzywa. Jej dziecko często jest tego świadkiem.

Konradek Świda z mamą Anną i dziadkiem Józefem Piwowarczykiem Fot. Barbara Ciryt

Konradek z Woli Kalinowskiej ma 5,5 roku. Zakłada rolki, jeździ po domu. Mama Anna Świda przestrzega, żeby uważał, nie przemęczał się. Chłopczyk ma chore serduszko. Wysiłek może mu zaszkodzić. Jednak przy tym jest nadpobudliwy i potrzebuje ruchu. Chłopiec chce chodzić do szkoły, jak inne dzieci. We wrześniu mama posłała go do podstawówki, do klasy "0" w rodzinnej miejscowości. Po kilku dniach zaczął się problem. Awantury w szkole, kłótnie, wyzwiska, nieporozumienia. To nie Konradek wszczyna spory. Niemal o każdą rzecz denerwuje się jego mama.

- Chcą mi odesłać dziecko do szkoły specjalnej. Nie zgadzam się. Mój synek powinien uczyć się tutaj, na miejscu - mówi stanowczo Anna Świda. Nauczyciele twierdzą, że nikt nie ma zamiaru chłopca odsyłać. - Prosimy o porady i pomoc specjalistów, bo chcemy zająć się tym dzieckiem w naszej szkole. Mieliśmy już dzieci z dysfunkcjami, rodzice z nami współpracowali i nie było kłopotów. W tym przypadku także liczyliśmy na współpracę z mamą - przekonuje Zofia Gałka, dyrektor Szkoły Podstawowej w Woli Kalinowskiej. Te zapewnienia nie pomagają. Mama w trosce o dziecko podważa każdą najdrobniejszą decyzję nauczyciela, jeśli tylko uzna, że jest niewygodna dla jej dziecka. Niemal każdy dzień w szkole kończy się kłótnią. Już chyba nikt nie potrafi wyjaśnić, o co ten krzyk. Nie wiadomo też, dlaczego chore dziecko musi w tym uczestniczyć.

Kłopot z serduszkiem

Chłopiec jest chory od urodzenia. - Ma połowę małego serduszka, a połowę dużego. Ta druga połowa jest już takiej wielkości jak u dorosłego człowieka i wciąż rośnie - tłumaczy babcia Konrada Danuta Piwowarczyk. Mama dodaje, że cztery lata temu dziecko przeszło operację serca. - Podczas tej operacji Konradek się obudził. Dostał chyba za mało środka usypiającego. Prawdopodobnie z tego powodu ma teraz nadpobudliwość psycho-ruchową - mówi pani Anna. Zaznacza przy tym, że Konradek ma wykluczoną chorobę ADHD, natomiast zupełnie nie ma odporności. Jeśli tylko się przemęczy natychmiast jest chory. - Przy tym wszystkim normalnie się rozwija, problem ma tylko z koncentracją. Nie potrafi na dłużej skupić uwagi - tłumaczy mama. Nawet w domu mówią na niego: "mały, duży człowiek", bo czasem zachowuje się jak dorosły.

Kłopot z opieką

Po miesiącu pobytu Konrada w klasie "0", mama zabrała chłopca ze szkoły. - Dzieci mówią, że jestem głupi - wzrusza ramionami Konradek. Mama nie może tego znieść. - Szkoła robi z mojego dziecka wariata - denerwuje się. Pozbierała wszystkie rzeczy syna i zabrała go ze szkoły. Przez dwa miesiące sama opiekowała się nim.

W grudniu znów przyprowadziła chłopca do szkoły i znów zaczęły się kłótnie. Mama twierdzi, że nauczyciele źle opiekują się chłopcem. Nie reagują na jego potrzeby. - Nieważne, które dziecko zrobi coś złego, nauczycielka zaraz krzyczy: "Konrad na ławkę karną". O wszystko obwiniają moje dziecko - skarży się mama. Bywała w szkole często. Zaznacza, że upominała się o lepsze traktowanie syna. - Na wszystkie inne dzieci mówią zdrobniale, a na moje mówią Konrad - żali się.

Kłopot ze zniewagami

Dyrektorka szkoły Zofia Gałka oraz wychowawczyni uczniów z "zerówki" Joanna Wielgut odpowiadają: - Mama chłopca przekręca fakty, paraliżuje pracę szkoły. Bez powodu przy dzieciach krzyczy na nauczycieli. Życzyła nam kiedyś raków złośliwych. Odgrażała się, że nie doczekamy emerytury, że głowy polecą Wyzywa nas nie tylko mama Konrada, ale i jego babcia. Nerwowi robią się nauczyciele, zaniepokojone są dzieci - mówi dyrektorka.

Po jednej z awantur nauczyciele już nie wytrzymali, powiadomili policję. - Dostaliśmy informację o niestosownym zachowaniu matki w szkole - mówi asp. Jacek Rosół, zastępca komendanta skalskiego komisariatu. - Jednak nie doszło do oficjalnego zawiadomienia i wszczęcia postępowania karnego. Policjanci powiadomili tylko uczestników tego zajścia o karach za groźby i znieważenia - mówi asp. Rosół.

Kłopot z zaświadczeniami

Wychowawczyni klasy "0" obawia się już o bezpieczeństwo swojego ucznia. - Mama przynosi sprzeczne zaświadczenia. Raz dostajemy informację, że dziecko nie powinno wykonywać żadnego wysiłku, nawet po schodach nie powinno się poruszać. Potem mama dostarcza zaświadczenie, że chłopiec może brać udział w zajęciach ruchowych, ale się nie przemęczać - mówi Joanna Wielgut. Za kilka dni jednak lekarz przesłał informację, zakazującą Konradowi jakiegokolwiek ćwiczeń. Anna Świda, pozostająca na zasiłku pielęgnacyjnym dla dziecka, zobowiązała się, że będzie odbierała dziecko na czas zajęć ruchowych. - Jednak nie wywiązuje się z tego. Robiła za to awantury, że podczas zajęć ruchowych Konrad został pod opieką stażystki, bo nauczyciel musiał poprowadzić lekcje - podkreśla dyrektorka. Tymczasem mama twierdzi, że powiedzieli jej w szkole, że będą zostawiać Konradka z kim zechcą, sprzątaczką czy konserwatorem. - To nieprawda - odpiera zarzut Zofia Gałka. - Zaangażowaliśmy stażystkę, ale okazało się, że musi to być nauczyciel. Dlatego muszę zrezygnować z zajęć pozalekcyjnych dla innych dzieci, a nauczyciela skierować do opieki nad Konradem w czasie, gdy jego klasa będzie miała ćwiczenia - dodaje dyrektorka. Wychowawczyni wyjaśnia przy tym, że problem bierze się stąd, że szkoła nie jest integracyjna i nie ma nauczycieli wspomagających.

Kłopot ze współpracą

Dyrektorka deklaruje, że chce pomóc dziecku. Prosi o pomoc różnego rodzaju instytucje. Organizuje spotkania i chce doprowadzić do konfrontacji Anny Świdy z wizytatorem z Kuratorium Oświaty, pedagogiem szkolnym, przedstawicielami Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. - To się nie udaje, bo mama nie przychodzi na umówione spotkania - mówi dyrektorka Gałka.

Chorego chłopca i jego rodzinę podczas wizyt w szkole obserwowała Urszula Świda (zbieżność nazwisk przypadkowa - red.), oligofrenopedagog, która prowadzi zajęcia rewalidacyjne. - Zarówno mama, jak i babcia na szkole wyładowują frustracje. W tej placówce nigdy nie było kłopotów z dziećmi choć mieliśmy uczniów z porażeniem mózgowym i zespołem Downa. Zawsze udawała się współpraca dyrekcji i nauczycieli z rodzicami. Teraz wszyscy stracili chęć do pracy - ubolewa nauczycielka.

Kłopot ze wspomaganiem

Pedagog gminy z Sułoszowej Karolina Nowak, zaznacza, że rodzice Konradka powinni skorzystać z wczesnego wspomagania dziecka. - Matka przyniosła zaświadczenie o potrzebie takiego wspomagania, ale potem go wycofała. Próbowałam nawet wskazać wspierającą placówkę, ale pani Świda była tym oburzona, a to tylko pomagałoby chłopcu przy nauce w normalnej szkole. Niestety mama najpierw czegoś się podejmuje, a potem wycofuje - zauważ Karolina Nowak.

Sprawą interesowała się również Iwona Stec, pedagog ze Specjalistycznej Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej Powiatu Krakowskiego. - Wydawaliśmy opinię w sprawie chłopca z Woli Klainowskiej. Proponowaliśmy udanie się do placówki, najlepiej medycznej, która wsparłaby rozwój dziecka. Jednakże w tym przypadku terapią powinna zostać objęta również mama. Uważam, że trudności z tym chłopcem wiążą się ze środowiskiem rodzinnym - mówi wprost pani pedagog.

BARBARA CIRYT

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski