Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chuchać, czy dmuchać?

Ryszard Niemiec
Preteksty. Tenis polski, o czym mało kto wie, powinien dostać status pokrzywdzonego i być otoczony najsubtelniejszą opieką ze strony państwa. Za to, że był programowo dławiony i prześladowany w latach PRL…

To z tej dyscypliny wywodził się Władysław Skonecki - wielokrotny mistrz Polski, który okazał się pionierem ucieczek sportowców z naszego „najweselszego baraku w obozie” socjalistycznym. Dał dyla na Zachód, mimo czułej opieki służb, które podczas meczu w Szwajcarii towarzyszyły mu pod przykrywką działaczy Polskiego Związku Tenisowego.

Exodus wybitnych jednostek polskiego wyczynu przypomina dziś film o historii reprezentacyjnego piłkarza Polonii Bytom i Górnika Zabrze - Jana Banasia. Przypadek Skoneckiego zawiera wszakże o wiele więcej materiału faktograficznego i literackiego jako tworzywa iście hollywoodzkiej opowieści. Fascynujące jawi się tło dyscypliny programowo skazanej nie tyle na niszowość, co prawie katakumbowość egzystencji.

Podkreślam heroiczny charakter tej dziedziny sportu, dziś coraz bardziej masowej i robiącej karierę także w rywalizacji międzynarodowej, albowiem znowu podpadła władzy państwowej. Ministerstwo sportu skorzystało ze swoich uprawnień i dotkliwie obcięło dotację na działalność PZT, wpędzając go w rozliczne kłopoty.

Za uzasadnieniem represji stały rozmaite nieprawidłowości finansowe, którymi określa się najczęściej podejrzenie o malwersacje albo zwyczajne złodziejstwo. Jeśli rzeczywiście takie przekręty miały miejsce, w pierwszej kolejności nadają się do prokuratora, zwłaszcza, że dotyczą pieniędzy publicznych. Obcięcie dotacji na realizację kalendarza sportowego federacji jest działaniem trochę na ślepo i ma charakter nie tylko dyscyplinujący, ale też równoznaczny z odpowiedzialnością zbiorową.

Inaczej mówiąc, karzące ramię ministerialnej władzy, uderzając w zarząd PZT, przy okazji uderzyło rykoszetem w utalentowaną młodzież, dla której brakło kasy na udział w obozach i turniejach. Co gorsza, niegospodarna ekipa sterników związku dostała szanse na przyodzianie się w szaty męczenników, tępionych przez Witolda Bańkę. Wprawdzie zebranie sprawozdawczo-wyborcze PZT tuż tuż, ale zarząd gremialnie podał się do dymisji, zdobywając punkty w powszechnym odbiorze środowiskowym. Niewiele brakuje, aby opinia publiczna zaszufladkowała ten krok do głośnego frontu odmowy, stworzonego przez gwiazdy szołbiznesu na czele z Marylą Rodowicz.

Wprawdzie panowie Muzolf, Stańczyk i inni robią na mniej oświetlonej scenie niż Kayah, Piasek-Piasecki, czy Cerekwicka, tym niemniej hyr w narodzie idzie taki, że byli podmiotem opresji ze strony władzy. Tymczasem polski tenis, jeśli chce się rozwijać, potrzebuje opieki, nie cięcia budżetu, ale promocji! Ma rację trener Robert Radwański, ojciec bardziej znanych córek, że dyscyplina powinna trafić na ekrany podstawowych programów TVP, na takich prawach, jakich dostąpiły skoki narciarskie - sport dla setki uprawiających, na tle masowości tenisa kwintesencja niszowości. I tu rola resortu sportu narzuca się samoistnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski