Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciągle zachwycam się światem

Małgorzata Iskra
Halina Kunicka zaprasza krakowian na niedzielne spotkanie (szczegóły obok, w rubryce Warto wiedzieć)
Halina Kunicka zaprasza krakowian na niedzielne spotkanie (szczegóły obok, w rubryce Warto wiedzieć) Archiwum prywatne/Marcin Kydryński
Sylwetka. Halina Kunicka skończyła właśnie 77 lat. Wciąż urzeka głosem i pogodnym nastawieniem do życia

Kto chce niech wierzy: według rodzinnych przekazów Halina Kunicka była tak brzydkim niemowlęciem, że w szpitalu inne położnice przychodziły ją oglądać. To wiadomość zaskakująca, bo przecież w powszechnej opinii niezwykła uroda jest obok pięknego głosu atutem artystki. Najwcześniejsze rodzinne fotografie zaświadczają tylko o jednym: olbrzymie oczy Halinki zajmowały pół twarzy.

Halina Kunicka - żona Lucjana Kydryńskiego, mama Marcina i teściowa Anny Marii Jopek, babcia Franka i Stasia, wzorem wielu aktorów i piosenkarzy zdecydowała się na odbycie z dziennikarzem długiej rozmowy na temat swojego życia. Szczerej, taktownej. Jej przesłanie, a zarazem tytuł książki Kamilii Dreckiej, brzmi: "Świat nie jest taki zły".

Warszawianka ze Lwowa
Przyszła na świat na Kresach, gdzie ojciec - oficer ochrony pogranicza - pełnił służbę. Jednak straciła go mając dwa lata, gdy poszedł na wojnę i już stamtąd nie wrócił. Do dziś nie wie, gdzie poległ - zapala ojcu symboliczną świeczkę na Powązkach, w miejscu poświęconym tym, którzy zginęli na Wschodzie.

Matki w czasie wojny też o mało nie straciła. Gdy Sowieci wkroczyli na polskie ziemie, mama z Halinką przebywała u rodziny we Lwowie i tam właśnie ją - żonę polskiego oficera - odnaleźli, by wysłać na Syberię. Gdy spytali kim jest dziewczynka, matka powiedziała, że córką jej siostry i w ten sposób Halina uniknęła zsyłki, ale dziewczynka przeżyła to, jako rodzaj porzucenia przez mamę. Wkrótce jednak mama, będąca piękną kobietą, uprosiła radzieckiego żołnierza, by pozwolił jej uciec.

Wojnę obie spędziły w Warszawie, w bardzo wielu miejscach, nie zawsze razem, a dla dziewczynki traumatycznym przeżyciem okazał się krótki pobyt w sierocińcu. Od wojny na dobre związała się ze stolicą, gdzie w drugim mężu matki znalazła kochającego ojca. Można powiedzieć, że kolejne szczeble edukacji pokonywała z kilkuletnim wyprzedzeniem, w efekcie czego jako dwudziestolatka została magistrem prawa.

Prawo studiowała bez większego entuzjazmu, raczej z rekomendacji ojczyma, który był adwokatem i myślał, że kiedyś razem poprowadzą kancelarię. Rodzice jednak pogodzili się z faktem, że tak nigdy się nie stanie, a nawet byli dumni z jej piosenkarskich sukcesów.

Zakochana w śpiewie
To zresztą mama, która sama pięknie śpiewała - aczkolwiek Halina wstydziła się jej donośnego sopranu w kościele - była tą osobą, która zaprowadziła córkę na pierwsze przesłuchanie. Poszło dobrze - wygrała je w towarzystwie tak wybitnej przyszłej piosenkarki, jak Sława Przybylska.

Konsekwencją był udział w zorganizowanych dla finalistów zajęciach wokalnych. Korzystała też z korepetycji u nauczycielek śpiewu - emerytowanych śpiewaczek operowych. Dziś jednak uważa, że poważnym błędem było zrezygnowanie z pełnego kształcenia muzycznego i zazdrości swej synowej Ani - absolwentce konserwatorium - umiejętności komponowania, czy zrobienia aranżacji.

Przez kilka lat Halina Kunicka łączyła studiowanie z występami estradowymi. Zarabiała pierwsze niewielkie pieniądze. Powiada, że miała ogromną przyjemność ze śpiewania. Wtedy jeszcze, jako początkująca artystka nie mogła marzyć o tym, że kompozytorzy i autorzy tekstów będą pisać coś specjalnie dla niej.

Popularność przyszła po tym, gdy odniosła sukces na festiwalach w Opolu i Sopocie, gdy stała się coraz częstszym gościem programów telewizyjnych. Ogromnym przeżyciem stały się pierwsze występy zagraniczne, głównie "w demoludach", ale także dla Polonii amerykańskiej oraz w paryskiej Olimpii, w tzw. polskim koncercie, którego gwiazdą była Ewa Demarczyk.

Od drugiego wejrzenia
Gdyby miłość Haliny Kunickiej i Lucjana Kydryńskiego rodziła się dzisiaj, byliby bywalcami - nawet mimo woli - kolorowych pism i plotkarskich portali. A tak przez dłuższy czas udawało się im swój związek ukrywać przed niepożądanymi spojrzeniami, a popularny dziennikarz i konferansjer przyjeżdżał na spotkania z rodzinnego Krakowa.
Uczucie zresztą, jak opowiada artystka Kamilii Dreckiej, pojawiło się nie od razu. Wcześniej każde z nich miało swoich małżonków, a łączyła ich tylko współpraca artystyczna. Przyszedł jednak taki dzień, który bardzo ich do siebie zbliżył. Halina Kunicka, choć dziś wie, że kilka osób swą decyzją zranili, nie żałuje, że podążyła za głosem serca. Radość z bycia razem, ślub, narodziny Marcina - była najszczęśliwszą osobą pod słońcem. A później długie lata przeżyte we wzajemnym zauroczeniu i oddaniu, lata dzielenia gustów i poglądów.

Wokół nich byli zaś ludzie bliscy, wśród których specjalne miejsce zajmował Karol Wojtyła - podczas wojny, gdy został sierotą, do mamy Lucjana mówił mamo - goszczący ich w Watykanie.

Kydryńscy długo, aż do choroby Lucjana, prowadzili dom otwarty. I dziś Halina Kunicka może liczyć na pomoc przyjaciół, ale samotności po śmierci męża nic nie zapełni. Pozostają więc wspomnienia setek recitali, których konferansjerem był właśnie Lucjan Kydryński, wspólnych z mężem i Marcinem wyjazdów na wakacje oraz ostatnich lat, gdy porzuciła śpiewanie, by być tylko z mężem. Dziś odwiedza jego pokój i z czułością dotyka książek, które ostatnio czytał.

Ciągnie wilka do lasu
Halina Kunicka powróciła też do śpiewania, choć na jej recital składają się utwory bardziej refleksyjne. Lubi te napisane specjalnie dla niej przez przyjaciół-artystów, na przykład Jerzego Derfla czy Wojciecha Młynarskiego. Czasem bywa zła, że publiczność domaga się "Orkiestr dętych", których nie chce traktować jako zawodowej wizytówki.

Piosenkarka, która słynęła również z gustownych kostiumów scenicznych, mimo przerwy w karierze, ciągle ma licznych fanów. Wyznaje, że gdy była młoda, bardziej odczuwała sympatię kobiecej publiczności, a dziś, po siedemdziesiątce, jej śpiew raczej doceniają młodsi o pokolenie mężczyźni. Niektórzy sympatycy starają się nie opuszczać żadnych koncertów. Wydaje się, że Halina Kunicka posiadła receptę na zachowanie przychylności publiczności i w ogóle na dobre życie.

- Ja nieustająco czuję się młodą osobą. Nie mam w sobie cech osób będących w zaawansowanym wieku, które nie potrafią się zachwycić światem, nie potrafią się nim zadziwić - mówi swojej biografce.

Teraz artystka dla swej publiczności dołącza do tego dojrzałego śpiewania książkowe wyznanie o tym, że "Świat nie jest taki zły".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski