MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co nam obiecują kandydaci

Redakcja
W cieniu ich rywalizacji Grzegorz Napieralski i Waldemar Pawlak walczą nie tylko o trzecie miejsce, ale o pozycję w swoich stronnictwach. Marny wynik może ich odsunąć od władzy w partiach, dobry - umocnić.

WYBORY. W niedzielę wybieramy prezydenta. Wszystko wskazuje na to, że najwięcej głosów zdobędą kandydaci PO i PiS: Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński.

Liczba zdobytych głosów dużo powie o dalszej przyszłości politycznej Marka Jurka, Andrzeja Olechowskiego i Andrzeja Leppera. Janusz Korwin-Mikke nie musi się bardzo martwić, bo od lat ma swoich "wyznawców" i wiele wskazuje na to, że może poprawić swój wynik z wyborów z lat 2000 i 2005. Bogusław Ziętek i Kornel Morawiecki, choć prezentują się jako sympatyczni ludzie, na przekroczenie 1-proc. poparcia mają znikome szanse.

Dziesiątkę kandydatów łączy natomiast to, że hasła, z którymi idą do wyborów, nie zrobiły furory. Jurka i Kaczyńskiego różni niewiele: pierwszy głosi, że "Najważniejsza jest wiarygodność", zaś kandydat PiS: "Polska jest najważniejsza". Korwin-Mikke reklamuje swoją obecną formację: "Wolność i Praworządność", a Olechowski: "Wybierz swój dobrobyt". Maria Czubaszek, autorka tekstów satyrycznych, zgrabnie zareagowała na slogan: "Wolałabym wybrać dobrobyt Andrzeja Olechowskiego". Komorowski wybrał hasło odpowiednie do swojego temperamentu, również w czasie prowadzenia kampanii wyborczej: "Zgoda buduje". Napieralski do swojego hasła zapomniał wstawić jedno słowo: "towarzysze". Głosi: "Razem zmienimy Polskę". O ile adekwatnie brzmiałoby: "Razem, towarzysze, zmienimy Polskę". Pawlak w duchu prostoty nawołuje: "Dialog i porozumienie".

Niestety, co zgodnie podkreślają eksperci, kandydaci na urząd prezydenta na temat swojego programu mówili same ogólniki. Każdy z nich zapewniał, że chce silnej Polski i dostatnio żyjących rodaków. W praktyce oznacza to, że 20 czerwca nie będziemy mieli dylematu: "jaką Polskę wybrać". Najsilniejsi kandydaci, czyli Kaczyński i Komorowski, opowiadają się za społeczną gospodarką rynkową, bo taka jej forma zapisana została w konstytucji.

Bez sensu jest natomiast pytać kandydatów, czy są za wprowadzeniem euro, bo skoro jesteśmy w Unii Europejskiej, to wcześniej czy później musimy, zastąpić złotego euro, no, chyba że ta waluta zniknie. Pytanie kandydatów o tę kwestię, a żaden z nich nie jest choćby z wykształcenia ekonomistą, przypomina rozmowę tzw. zwykłych zjadaczy chleba na temat teorii względności. Oczywiście nie oznacza to, że nie powinniśmy się irytować, gdy kandydat PO, a zarazem marszałek Sejmu, wypełniający obowiązki prezydenta, głosi, że do strefy euro powinniśmy wejść dopiero wtedy, gdy kraje należące do niej będą miały szybsze tempo rozwoju niż Polska. W zdrowym państwie natychmiast powinna uchwalona zostać ustawa jednozdaniowa, w której zakazano by - w imię racji stanu - wysokiemu funkcjonariuszowi państwa mającemu taką wiedzę, zabierać głos w sprawach finansowych i gospodarczych. Jakie znaczenie ma zatem deklaracja Komorowskiego, że Polska do strefy euro powinna wejść w roku 2015 lub w 2016? Kaczyński głosi "klarownie", że może to nastąpić dopiero wtedy, gdy "polskie kieszenie będą zupełnie bezpieczne". Napieralski zaś ogranicza się do pochwalenia się, że wie, iż przyjęcie euro zostało zapisane w traktacie akcesyjnym do UE. Przekonuje: "Nie chciałbym, aby Polska stała się krajem drugiej prędkości".
W sprawie kluczowej dla nas wszystkich, czyli wysokości podatków, liczący się kandydaci w zasadzie milczą. Komorowski w ogóle nie podjął tego zagadnienia, podobnie jak Napieralski i Pawlak. Kaczyński ogranicza się do przypominania, że gdy był premierem, podatki zostały obniżone.

W sprawach dotyczących polityki zagranicznej dwaj główni kandydaci są wyjątkowo zgodni; różnią się w sprawach mniejszej wagi. Prezes PiS za sprawę kluczową ma, by Polska stała się liderem w Europie Środkowo-Wschodniej, do czego dążył Lech Kaczyński. Marszałek Sejmu natomiast przekonuje, że nasz kraj musi dbać o silną pozycję w UE, m.in. poprzez zabieganie o utrzymanie silnych związków z USA. Tego samego chcą zresztą Kaczyński i Pawlak. Napieralski wskazuje natomiast na konieczność zacieśniania stosunków z Rosją. Apetyt na to samo ma prezes i kandydat PSL.

Kandydaci PO, SLD i PSL chcą jak najszybszego wycofania polskich wojsk z Afganistanu. Także Kaczyński jest za rozpoczęciem debaty o zakończeniu polskiej misji w tym kraju, ale zwraca uwagę, że nasza obecność w Afganistanie jest częścią walki z terroryzmem.

Cały czas modna jest sprawa przyszłości służby zdrowia. Wczoraj kandydat PO wygrał proces z rywalem z PiS w "tym temacie". Komorowski do sądu sprawę skierował, bo poczuł się urażony posądzeniem, że jest za prywatyzacją szpitali.

Pozostała prywatyzacja. Kiedy trzy lata temu PO dochodziła do władzy, zapowiadała przyspieszenie prywatyzacji, którą zatrzymało PiS. Platforma jednak nie tylko nie przygotowała planu wielkiej prywatyzacji, ale do państwowych spółek wprowadziła zastępy swoich ludzi. Teraz Komorowski głosi - podobnie zresztą jak Kaczyński - że prywatyzować trzeba ostrożnie, a państwo musi kontrolować niektóre dziedziny gospodarki.

WŁODZIMIERZ KNAP

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski