MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Coco Chanel"

Redakcja
Fot. Kino Polska
Fot. Kino Polska
Dwa zdziwienia przeżyłem już na samym wstępie.

Fot. Kino Polska

Władysław Cybulski: ZAPISKI KINOMANA

Pierwszy raz dlatego, że do tytułowej roli wybrana została Audrey Tautou. Aktorka wystąpiła już na ekranie m.in. jako kaleka i nieszczęśliwie zakochana bohaterka oraz jako nałogowa uwodzicielka i hotelowa naciągaczka, ale ciągnie się za nią nierozerwalnie wspomnienie naiwnego dziewczęcia z filmu "Amelia". Tautou jest typem aktorki "ciepłej" i łagodnej, podczas gdy Chanel - przy wszystkich namiętnościach romansowych - na zimno konstruowała swoją karierę i życie. Dopatrzono się fizycznego podobieństwa pomiędzy nimi obiema, ale to rzecz do jałowych dyskusji.
Drugie moje zdziwienie wywołał fakt, że na materię filmową wybrano wczesny fragment życiorysu, gdy dopiero dalsze fragmenty biografii były znacznie ciekawsze i bardziej dramatyczne, nie mówiąc już o tym, że na ten właśnie czas przypada rewolucyjna innowacyjność "królowej mody", co film uzmysławia nam tylko epizodycznie. Polski tytuł jest ponad miarę pojemny i sugeruje "całokształt" jej działalności - ostrożniej postąpiono we francuskim oryginale, nazywając rzecz "Coco przed Chanel". Ustalmy chronologię: w r. 1921 rozreklamowała zmysłowy zapach perfum nr 5, w r. 1926 wylansowała "małą czarną", w r. 1955 rozpropagowała pikowaną torebkę na długim łańcuszku, po raz pierwszy noszoną na ramieniu, a nie w dłoni.
Audrey Tautou zagrała dojrzalej niż kiedyś, starając się wyposażyć postać we wdzięk i elegancję. Zabrakło jej jedynie czegoś niepowtarzalnego: ba! - osobowości legendarnej już projektantki. Była ona osobą upartą i ambitną, przedsiębiorczą i pomysłową. Uwolniła kobiety od gorsetu i falbanek, ścięła długie włosy, ubrała w spodnie i berety. Dążąc do zrównania płci w obyczajach, paradoksalnie posłużyła się mężczyznami, którzy byli jej kochankami i sponsorami. Nie lubiła arystokracji, ale zmusiła jej przedstawicieli do otwarcia przed nią salonów, choć początkowo upokorzona pochodzeniem "z nizin" jadała w pomieszczeniach dla służby.
Jej związek z brytyjskim księciem Westminsteru sprawił, że sam Churchill miał interweniować, gdy zadenuncjowana została jako agent gestapo podczas okupacji hitlerowskiej z powodu romansu z niemieckim oficerem-szpiegiem. Skończyło się 14-letnim pobytem na wygnaniu w Szwajcarii. Umarła w Paryżu, bajecznie bogata, sławna i samotna. Pewnie więcej dowiemy się z planowanego na przyszły rok filmu z Demi Moore, wcześniej zobaczymy film o romansie z Igorem Strawińskim, a jeszcze wcześniej wystawiano na Broadwayu musical, w którym Coco Chanel zagrała wielka aktorka ekranu Katharine Hepburn. Na razie patrzymy na to, co mamy przed oczami: francuski melodramat w reżyserii Anne Fontaine, który ogląda się całkiem znośnie, jeśli nie chce się i nie oczekuje czegoś więcej.
Wolałbym na przykład, aby lepsze, bardziej filmowe były dialogi. Wolałbym, aby bardziej atrakcyjnych dobrano amantów. Ale to bez znaczenia, co bym wolał. Posłuchajmy natomiast, co pani Fontaine mówi o bohaterce swojego filmu: "Była świetną obserwatorką życia. Dla dam z okresu belle epoque było nie do pomyślenia, by szukać pomysłów na stroje w kombinezonach robotników, białych kołnierzykach kelnerek czy w sportowych strojach mężczyzn. Geniusz Coco polegał na tym, że umiała sprzedać je jako towary luksusowe. Uważała, że elegancja nie polega na przeładowaniu, ale na odejmowaniu i prostocie"... W najzwięźlejszym podsumowaniu: nie jest ten film historią mody, ale też nie jest pełną historią jej kreatorki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski