Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY
Po prostu przed laty przodkom naszym nie chciało się poszukać cieplejszego miejsca na świecie i zadowoleni z ustąpienia lodowca osiedlili się tam, gdzie temperatura była tylko nieco wyższa niż panująca w tatrzańskiej grocie Mroźnej. W rezultacie kokosy i ananasy trzeba sprowadzać z regionów leżących bliżej równika. Nawet krajowe winogrona, jeśli się pokażą, to mocno chuderlawe i z trudem tylko nadające się do jedzenia.
Moje kłopoty też są z klimatem związane. Znakomici, opiekujący się mną lekarze powiadają, bym dla zdrowia wypuszczał się na długie spacery. Ha! Co czynić jednak, gdy ci sami uczeni mężowie mówią: "Ale jeśli zimno, mgła i w powietrzu mnóstwo wilgoci, to siedź lepiej w domu!” Tymczasem w naszym zakątku ziemi niemal same niepogody, gdy zaś przygrzeje, to znowu bez opamiętania i też nie wypada ruszać się z chałupy.
Na dalekie podróże mnie nie stać, na bliższe – też nie za bardzo, a o wędrówkach rowerowych mogę zapomnieć, skoro wykryto, że tak naprawdę, to w miarę sprawna jest tylko jedna trzecia część mego serduszka. Chronię ją więc, jak najlepiej potrafię i nawet zyskałem już za to parę pochwał ze strony panów w białych kitlach.
Ja sam wszakże nie mam nadmiernego powodu do zadowolenia, bowiem owa troska o samego siebie znacznie ogranicza moje możliwości. Jeśli pora na chlapę i poranne przymrozki, siadam grzecznie przy komputerze (żeby czasu nie marnować!) i pracuję. Ale jedyne świeże powietrze, które do mnie dociera, to z puszki, gdzie znajduje się w postaci sprężonej. Niestety, nadaje się tylko do "czyszczenia urządzeń biurowych” jak informuje producent tego znakomitego wynalazku. Zainstalowanie klimatyzacji też nie wchodzi w rachubę, bowiem ponoć urządzenie to bardzo lubią różnego rodzaju grzyby, których z kolei nie lubi mój organizm.
Co wobec tego pozostaje? Codzienność. Wstawanie o tej samej porze, rytuał łazienkowy, zażywanie lekarstw i śniadania, i właśnie – komputer kojarzący się u mnie z pracą. Potem obiad własnoręcznie przyrządzony, znowu praca i wieczorna herbatka bez żadnych przekąsek. Czasem ruszam na zakupy, i tyle.
W tej sytuacji nawet zwykłe podróże kolejami polskimi stają się wyprawami trudniejszymi od wędrówek wielkich podróżników i odkrywców, więc chyba poproszę kolegów przyrodników, by zechcieli zaproponować moją kandydaturę do brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego. Certyfikat amerykańskiego National Geographic Society już mam, a polskimi kolejami jeździć muszę.
Codzienność też bywa ciekawa. Stwarza wiele niedocenianych zazwyczaj możliwości. A ile czasu ma się do dyspozycji!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?