MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Costa Concordia i mińska jajecznica

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Na sali było ostro. Słynny na cały świat Francesco Schettino został nazwany przez prokuratora „sprytnym idiotą”. Sąd uległ argumentom oskarżenia i skazał kapitana Costa Concordii na 16 lat więzienia.

Wiadomość o kłopotach poczciwego Schettina przyszła w dzień rozpoczęcia spotkania w Mińsku. Schettino, który swą niefrasobliwością doprowadził do katastrofy, jest jak przywódcy dzisiejszej Europy.

Jego statek, który w momencie wodowania był największym wycieczkowcem na kontynencie, jest jak Europa. Nigdy się nie dowiemy, czy była to zwykła pomyłka, czy zwiodła go miłość czy może szpan i pewność siebie. Zresztą nie za katastrofę został skazany, ale za tchórzostwo: zwiał ze statku, nie oglądając się na innych. Jedno jest pewne: to był ostatni rejs Costy.

Oby porozumienia mińskie nie były początkiem ostatniego rejsu UE. Łatwo napisać, że Mińsk był jak Jałta. To jednak obraża organizatorów obrad z początku 1945 roku. Wtedy było podobno tak, że podczas kilku dni uczestnicy wypili 5000 butelek wina, tyle samo wódki, prawie 2200 butelek koniaku i ponad 6000 butelek piwa. Do tego zjedli ponoć pół tony czarnego kawioru i ponad tonę mięsa.

Tym razem konferencja trwała jedną noc: Łukaszenka mówi o hektolitrach kawy i patelniach jajecznicy. Wówczas konferencja była znacznie lepiej przygotowana. Postępowanie Roosevelta i Churchilla trudno zaakceptować, ale da się zrozumieć bez trudu w kontekście ich sytuacji politycznej w ich państwach. Ludzie myśleli w kategoriach „byle skończyć z wojną”, a oni nie mogli przeciągać struny cierpliwości swoich społeczeństw. Ówczesna opinia publiczna na Zachodzie miała jednak prawo do zmęczenia wojną, która wyniszczyła świat jak żaden konflikt wcześniej.

Miał prezydent Bush przed laty swój Kiev Chicken speech, gdy w 1991 nie wyczuł nastrojów na Ukrainie. Ma kanclerz Merkel swoją mińska jajecznicę. Można rzec: „Jakie czasy, taka Jałta”. Żyjemy w epoce komputerów, doradcy Merkel i Hollande’a nie powinni byli tak zmarnować szansy na rozmowy. Na szczytach UE można się bawić w dykteryjki o nocnych rozmowach i koszulach do przebrania, gdyby się przedłużały.

Tak się jednak nie prowadzi rozmów z graczem wytrawnym jak Putin, który wytrenowany na obozach szkoleniowych i sali gimnastycznej, musiał mieć niezły ubaw, oglądając towarzystwo z Paryża w szaliczkach spoglądające na zegarek, bo wszyscy się spieszyli do Brukseli „na szczyt”. Łukaszenko jako mistrz ceremonii zapewne wolałby, żeby Jałta-2 potrwała jeszcze parę dni, podałby sało i pirożki. Dziwne tylko, dlaczego najpoważniejsza z osób w Mińsku, czyli kanclerz federalna, zgodziła się na tę fuszerkę. Ona raczej rozumie, co jest grane w relacjach Kremla z Zachodem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski