Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Lukas Hrosso: Graliśmy dla siebie, nie dla Lecha

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Lukas Hrosso (Cracovia)
Lukas Hrosso (Cracovia) Andrzej Banaś
Lukas Hrosso zagrał 18 meczów w bramce Cracovii w tym sezonie. Wiosną zagrał w 6, w których przepuścił zaledwie trzy bramki.

Trochę napracował się pan w ostatnim meczu z Rakowem. Która sytuacja była najgroźniejsza do obrony?

Groźnie było po strzale w poprzeczkę Tudora. W ogóle było sporo strzałów na moja bramkę, ale nie było zbyt wielu klarownych okazji. Bardzo pomogli mi obrońcy, rzucali się, blokując uderzenia. Ważna była gra na przedpolu, bo rywal ma wysoki zespół. Najważniejsze, że daliśmy radę ich powstrzymać i wywalczyliśmy ważny punkt.

Właśnie, ważny punkt dla was, ale też dla Lecha Poznań. Mieliście jakieś sygnały przed meczem, że Lech chce was motywować?

Nie, nie było żadnych sygnałów. Trener mówił przed spotkaniem, że się o tym pisze, ale nas to nie interesowało. Chcieliśmy po prostu podtrzymać naszą serię bez porażki i mam nadzieję, że do końca sezonu tak będzie. Dla nas był to ważny mecz, bo graliśmy z liderem, który niedawno zdobył Puchar Polski, a nie to, że chcemy pomóc Lechowi. Patrzymy na siebie. Akurat nasz remis pomógł Lechowi, bo on swój mecz wygrał.

Czyli, gdybyście teraz grali z Lechem, to też chcielibyście mu „urwać” punkty?

Tak, zawsze chcemy walczyć o punkty.

Skończyła się pańska mała seria bez straty bramki, bo w trzech kolejnych spotkaniach nie puścił pan gola, ale jedna stracona bramka na boisku lidera wstydu nie przynosi.

Szkoda, tego gola, bo piłka odbiła się rykoszetem od Davida (Jablonsky’ego – przyp.). Była to sytuacja do obrony, kolega chciał pomóc, ale pechowo się złożyło, że piłka się odbiła. W ogóle ważne jest to, że tracimy ostatnio mało bramek. To podstawa, by defensywa zagrała na zero, bo jedną bramkę zawsze jesteśmy w stanie strzelić. Choć akurat w derbach, mimo okazji, chyba czterech, nie strzeliliśmy gola.

Wasza obrona się skonsolidowała, w coraz lepszej formie jest David Jablonsky.

Wyniki nam pomagają, nasza współpraca układa się bardzo dobrze i mam nadzieję, że to będzie jeszcze lepiej funkcjonować.

Jeszcze 6. miejsce jest w waszym zasięgu w tym sezonie.

Szkoda, że nie możemy już sięgnąć po wyższą pozycję, ale chcemy skończyć sezon jak najwyżej w tabeli. Ma to znaczenie, żeby skończyć na 6. miejscu, a nie np. na 10., chcemy podtrzymać serię i przygotować się do kolejnych rozgrywek.

Ma pan już spokojną głowę, bo zimą podpisał pan nowy kontrakt. To daje panu komfort psychiczny w kolejnych występach?

Tak, na pewno przed obozem zimowym chciałem podpisać kontrakt. Ustalałem go wcześniej, jeszcze za trenera Probierza. Wiedziałem, że chcę zostać w Cracovii. Ale w futbolu nic nie jest pewne, można podpisać umowę na 5 lat, a po chwili skończyć grę.

Jest pan w Cracovii trzeci sezon, w sumie więcej przesiedział pan na ławce rezerwowych niż grał. Nie miał pan wątpliwości by zostać? Nie chciał pan zmienić środowiska?

Nie grałem nie dlatego, że źle broniłem. Michal Pesković miał dobrą formę i były wyniki. Dobrze broniłem w Pucharze Polski i myślałem, że w kolejnym sezonie w lidze też tak będzie, ale wszedł w życie przepis o konieczności gry młodzieżowca. Do bramki wszedł Karol Niemczycki. Przyjąłem to z pokorą, ale wiedziałem, że mój czas nadejdzie. Zawsze walczyłem o miejsce. Miałem jakieś oferty ze Słowacji, ale zadecydowałem, że chcę zostać w Krakowie.

Trener i prezes Cracovii mówią, że w przyszłym sezonie będzie więcej Polaków w zespole. To ma dla pana jakieś znaczenie?

Myślę, że zawsze jest lepiej, gdy grają piłkarze z danego kraju. Ale nie myślę, by w lecie przyszło 10 Polaków. Najważniejsze, by nowy zawodnik był dobrym piłkarzem, nieważne, czy jest to Polak, czy obcokrajowiec.

A o co byście chcieli grać w kolejnych rozgrywkach?

To nie jest pytanie do nas, do piłkarzy, tylko do władz klubu, one to ustalają, my jesteśmy od grania. Wiadomo, że lepiej jest grać o wysokie cele, każdy ma marzenia. Nie zawsze trzeba jednak o nich mówić głośno.

Wydawało się, że w tym sezonie możecie zagrać jeszcze o coś więcej. Dobrze zaczęliście wiosnę, od remisu z Lechem i wygranej z Lechią i że włączycie się do walki o puchary, ale coś poszło nie tak, co zadecydowało?

Wiadomo, że zmienił się trener, a ten nowy zawsze chce zrobić coś innego, a na to potrzeba czasu. Nie powiedziałbym, by ten sezon był nieudany. Każdy by chciał grać w górze tabeli, ale trzeba zobaczyć, jakie drużyny są pod nami, jakie walczą o utrzymanie.

Jacek Zieliński zmienił system gry. Widać, że on funkcjonuje.

Tak. Choć nie można powiedzieć, że wcześniej tego nie stosowaliśmy. Za trenera Probierza, gdy wynik był niekorzystny dla nas, to zmienialiśmy ustawienie. Wiele drużyn tak gra z trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi.

Na mecz z Wisłą Płock kibice mają przynieść maskotki i po golu rzucić je na murawę. Potem trafią one do szpitala. Na Słowacji jest coś takiego?

U nas, tylko na hokeju, ale w piłce nie słyszałem, by było. Fajnie, jeśli będziemy mogli pomóc komuś. Mam nadzieję, że pomożemy też sobie i zdobędziemy punkty. Kończymy sezon meczem z Legią, to są zawsze fajne spotkania. Chcemy pożegnać się z kibicami w Krakowie, a potem zdobyć punkty w Warszawie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cracovia. Lukas Hrosso: Graliśmy dla siebie, nie dla Lecha - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski