Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia zaczęła od mocnego uderzenia. Magia nadal działa!

Przemysław Franczak
Deniss Rakels przedziera się przez obronę Lechii. Napastnikowi przygląda się Daniel Łukasik.
Deniss Rakels przedziera się przez obronę Lechii. Napastnikowi przygląda się Daniel Łukasik. fot. Karolina Misztal
Piłkarska ekstraklasa. Cracovia Jacka Zielińskiego ciągle jest niepokonana. Mało tego, w Gdańsku wygrała z Lechią 1:0 i pokazała, że jest w stanie przeskakiwać najwyższe ligowe przeszkody. To świetnie wróży przed całym sezonem i... piątkowymi derbami.

Lechia Gdańsk – Cracovia 0:1 (0:1)
Bramka: 0:1 Polczak 26.

Sędziowali: Szymon Marciniak (Płock) oraz Piotr Sadczuk (Lublin) i Marcin Boniek (Bydgoszcz). Widzów: 13143. Żółte kartki: Łukasik (20, faul), Kapustka (37, faul), Covilo (59, faul), Polczak (82, faul), Dąbrowski (87, faul).

Lechia: Marić – Wojtkowiak, Janicki, Borysiuk, Wawrzyniak – Łukasik, Vranjes – Mak (61 Wiśniewski), Mila, Nazario (46 Makuszewski) – Buksa (72 Leković).

Cracovia: Pilarz – Deleu, Sretenović, Polczak, Wołąkiewicz – Cetnarski (90+4 Budziński), Dąbrowski – Wójcicki, Kapustka (46 Covilo), Rakels – Jendrisek (71 Zjawiński).

Przed pierwszym meczem potencjał Cracovii trudno było szacować, jej kibicom zwłaszcza, w oderwaniu od końcówki poprzedniego sezonu. Statystyka rzeczywiście wyglądała oszałamiająco (siedem zwycięstw, dwa remisy), wyobraźnia miała prawo się rozpędzić. Argument, że „Pasy” były silne wśród słabszych padał rzadko, dominowała wiara w fachową i szczęśliwą rękę trenera Jacka Zielińskiego.

Traf chciał, że dla krakowian sezon zaczynał się bez gry wstępnej. Pierwsza weryfikacja tej wyśnionej wizji zespołu, który ma w końcu zacząć grać na miarę budżetowych i wizerunkowych możliwości, miała przecież nastąpić w Gdańsku. W krótkiej, bo trzymiesięcznej erze Zielińskiego, „Pasy” z tak mocnym rywalem jak Lechia jeszcze się nie mierzyły; i to na wyjeździe. Nad morzem trwa budowa drużyny, która ma rzucić wyzwanie Lechowi i Legii.

Krakowian ten nowy, aczkolwiek wciąż papierowy, tygrys ekstraklasy jednak nie wystraszył. I to nawet pomimo faktu, że największy wojownik drużyny, czyli Miroslav Covilo nie znalazł się w podstawowym składzie (treningi w ostatnich tygodniach zakłócał mu uciążliwy problem z paznokciem wrastającym w duży palec u nogi). Lechia posiadała inicjatywę, próbowała rozgryźć defensywę gości, ale oni nie dali zepchnąć się do narożnika.

Wręcz przeciwnie – poukładane przez Zielińskiego puzzle, z debiutującymi Jakubem Wójcickim i Hubertem Wołąkiewiczem, pasowały do siebie nieźle. Ruchliwi, agresywnie grający krakowianie podjęli rękawicę, również jeśli chodzi o akcje zaczepne (w 15 min Erik Jendrisek strzelił nad poprzeczkę).

W obronie mieli parę momentów zawahania (najlepszą okazję dla Lechii zmarnował Sebastian Mila w 23 min), ale Zielińskiemu siwych włosów na głowie od tego nie przybyło. Ba, to on w 26 min mógł z wyższością spojrzeć na trenera Jerzego Brzęczka, gdy jego podopieczni pokazali, jak powinno wykonywać się rzuty rożne. Piłkę dorzucał Mateusz Cetnarski, Deniss Rakels przedłużył jej lot, a Piotr Polczak wpakował strzałem głową do siatki. Stadion ucichł.

Mamy pewne warianty rozegrania stałych fragmentów gry, piłka trafiła mnie w głowę i wpadło – uśmiechał się w przerwie strzelec gola. – Na __razie gramy konsekwentnie, ale są momenty, gdy trochę przysypiamy. Musimy być bardziej skoncentrowani – dodawał.

Najlepszą recenzją stylu Cracovii były... gwizdy, którymi grę gdańszczan kwitowali miejscowi kibice pod koniec pierwszej połowy.

Już w przerwie zaczęły się pierwsze trenerskie manewry. Brzęczek wpuścił na boisko szybkiego Macieja Makuszewskiego (za Bruno Nazario), a Zieliński w odpowiedzi sięgnął po broń największego kalibru: Kapustkę zmienił Covilo.

Scenariusz na drugą połowę był oczywisty, ale Cracovia była przygotowana na ataki Lechii. Nerwowych sytuacji, jak ta z 61 min, gdy strzał Adama Buksy – nota bene krakowianina – z trudem obronił Krzysztof Pilarz, nie było wiele. Gdańszczanom coraz bardziej się spieszyło, minuty uciekały, ale Cracovia nie popełniła większych błędów. W efekcie przywiezie znad morza – mimo wszystko niespodziewanie – trzy punkty.

Czasu na oddech nie ma, bo już w następny piątek „Pasy” zmierzą się na własnym stadionie z Wisłą. Ale po zwycięstwie w Gdańsku nastroje przed derbami będą dobre jak nigdy. W końcu Cracovia Zielińskiego ciągle jest niepokonana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski