Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas chadeckich wizjonerów

Redakcja
Z więzienia w Brauweiler pod Kolonią gestapo wypuściło go na wolność w butach bez sznurowadeł. Był listopad 1944 roku i dobiegający wówczas siedemdziesiątki Konrad Adenauer słyszał z oddali amerykańską kanonadę.

Anna Zechenter: NIEPRZEDAWNIONE

Kiedy szedł pieszo do domu w Rhöndorfie na spotkanie z żoną, zwolnioną, podobnie jak on, z więzienia, III Rzesza waliła się w gruzy. Kto mógł się wówczas spodziewać, że w najbliższym czasie przyjdzie mu stworzyć nową formację polityczną, chrześcijańską demokrację, odbudowywać Niemcy i objąć urząd kanclerski w utworzonej 23 maja 1949 roku Republice Federalnej Niemiec...

Do 1933 roku był przez piętnaście lat burmistrzem Kolonii. Stracił stanowisko, kiedy w listopadzie 1933 roku odmówił wygłoszenia mowy z okazji wizyty Hitlera i nakazał zdjąć z ulic sztandary ze swastykami. Hitlerowcy odebrali mu dom, więc pomieszkiwał z żoną u przyjaciół. Fala aresztowań po nieudanym zamachu na Hitlera w lipcu 1944 roku objęła także ich oboje. Adenauer trafił do obozu koncentracyjnego, skąd uciekł, by nieszczęśliwie wpaść w ręce gestapo. Ponieważ nie znaleziono przeciwko niemu żadnych dowodów, wyszedł po kilku miesiącach na wolność. Żona przypłaciła śledztwo ciężką chorobą i śmiercią w 1948 roku.

Węgiel przede wszystkim

Jeszcze w maju 1945 roku Adenauer został przywrócony przez amerykańskie władze wojskowe na stanowisko burmistrza Kolonii. Tysiące ludzi koczowały wówczas bez dachu nad głową i bez nadziei na przyszłość, całą swoją energię skierował więc na organizowanie odbudowy, zapewnienie transportu zwolnionym z obozów i gromadzenie zapasów węgla na zimę. I właśnie wojna o węgiel, którego Brytyjczycy odmówili miastu, a także walka przeciwko planowanej przez laburzystowski rząd nacjonalizacji zakładów i bogactw naturalnych w angielskiej strefie okupacyjnej, poróżniły go z wojskową administracją. Adenauer węgla nie dostał, a Brytyjczycy nie ukrywali, że traktują swoją decyzję jako karę za niemieckie zbrodnie. Przed pierwszymi mrozami kazał więc wyrąbać w mieście drzewa, by zapewnić ludziom opał. Ostrzegał w prasie, że takimi działaniami Anglicy pchają Niemców w objęcia Stalina.

W zrujnowanych wojną Niemczech razem z Adenauerem na scenę wkroczyła grupa polityków, którzy ocaleli z kataklizmu i podjęli wysiłek zbudowania przyszłości kraju na podstawie chrześcijańskiej. Partia chadecka powstawała oddolnie w całym kraju, przez współpracę wyrastających jak grzyby po deszczu małych grupek, których aktywność przez długi czas sprowadzała się do zapewniania mieszkańcom podstaw bytu. Ludzie znani w lokalnych społecznościach jako katoliccy lub protestanccy działacze zawinęli rękawy i wzięli się do ciężkiej pracy: usuwania ruin, naprawiania sieci kanalizacyjnej, dostarczania żywności, organizowania transportów dla więźniów uwolnionych z obozów. Nie tracili czasu na powoływanie komisji programowych i ogłaszanie deklaracji. Czasy nie sprzyjały ideologiom. Nowy ruch nie miał doktryny - zastępowały ją nazwiska przywódców. Na zajętych przez trzy zachodnie mocarstwa terytoriach nikt nie obiecywał Niemcom ani wyborów, ani własnego rządu, ani samostanowienia. Były to ziemie okupowane, których przyszłość dopiero się kształtowała. Chrześcijańska demokracja, twór na europejskiej scenie politycznej nowy, zapełniła pustkę powstałą w wyniku kompromitacji tradycyjnych ugrupowań, współodpowiedzialnych za polityczne bankructwo Niemiec. Działalność Adenauera, który zdobywał uznanie i został w 1946 roku przewodniczącym nowo utworzonej partii chrześcijańskich demokratów (CDU) pod brytyjską okupacją, była zapowiedzią świeżego powiewu: polityki kierującej się chrześcijańskimi wartościami. W tamtych ciężkich latach, po strasznych doświadczeniach z nazizmem, nikt nie zatrudniał specjalistów od wizerunku i nikt nie miał czasu na urządzanie wyborczych pikników. Panowała bieda, wielu ludzi było bezdomnych i głodnych, a przede wszystkim spragnionych najdrobniejszej bodaj nadziei na najbliższe lata. Politycy chadeccy wierzyli w to, co deklarowali, a przed wyborcami uwiarygodnili się własnymi czynami i życiorysami. Nie mieli zresztą wyraźnego programu politycznego poza wiernością wartościom chrześcijańskim. Tak było nie tylko w Niemczech, ale także we Włoszech.

Zagrożenie z Watykanu

Poparcie dla CDU wynikało również z sytuacji na całym kontynencie. W partiach o chrześcijańskim rodowodzie Niemcy i Włosi widzieli jedyną szansę powstrzymania komunizmu, coraz agresywniej napierającego od wschodu. Granica między Zachodem a komunizmem przebiegała przez Niemcy. Zwłaszcza w kraju o tak starych tradycjach socjalistycznych - by wspomnieć choćby Wilhelma Liebknechta i Różę Luksemburg - chrześcijańscy politycy mieli do spełnienia historyczną rolę: zapobiec postępom lewicy.

Kto, słuchając dzisiaj brukselskiej nowomowy, pamięta jeszcze, że idea integracji europejskiej narodziła się w tamtych czasach właśnie wśród chadeków? I że prowadzić miała do odrodzenia Europy jako wspólnoty kulturowej, której korzenie tkwią w chrześcijaństwie? I że najbardziej zajadłymi przeciwnikami tego projektu byli niemieccy socjaliści? Kurt Schumacher, przywódca socjaldemokratów, oświadczył po podpisaniu traktatu paryskiego w 1952 roku, że powołanie do życia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali jest "dziełem Adenauera, kanclerza sprzymierzonych", a poza tym "stanowi zagrożenie ze strony Watykanu". Schumacher zarzucił wówczas Adenauerowi "zdradę interesów narodowych", a każdemu, kto układ ten popierał, odbierał "prawo nazywania się Niemcem". Tymczasem początki były skromne. Adenauer, który za cel postawił sobie odwrócenie Niemiec w kierunku zachodnim, uważał, że najkrótsza droga do tego prowadzi przez Francję. Wystąpił zatem z propozycją ścisłej współpracy regionalnej między RFN a Francją. Na drugim brzegu Renu znalazł poplecznika - ministra spraw zagranicznych Francji Roberta Schumana, z pochodzenia Alzatczyka. Obaj opracowali, w porozumieniu z chadeckim premierem Włoch de Gasperim, projekt powołania europejskiego kartelu węgla i stali, który stał się zalążkiem Wspólnoty Europejskiej.

Republika Adenauera

23 maja 1949 roku alianci ogłosili ustawę zasadniczą - odpowiednik konstytucji dla połączonych trzech stref okupacyjnych. W dokumentach Bundestagu ta właśnie data przyjmowana jest za początek istnienia Republiki Federalnej Niemiec. W sierpniu tego samego roku chadecja wygrała w pierwszych wyborach do parlamentu. Pierwsza kadencja Bundestagu rozpoczęła się 7 września 1949 roku, wtedy też weszła w życie ustawa zasadnicza, zaś pierwszym kanclerzem państwa niemieckiego, pozostającego pod nadzorem sprzymierzonych, został 73-letni Adenauer. W tradycji także ten dzień traktuje się jako narodziny Republiki Federalnej.

Propaganda bloku wschodniego demonizowała postać Adenauera, ponieważ z racji swego antykomunizmu i prozachodniego nastawienia nie uznawał NRD. Temu Nadreńczykowi obca była pruska tradycja, a jej ślady dostrzegał w sowieckich Niemczech Wschodnich. Ponieważ granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej traktował jako tymczasową, narzuconą przez Stalina zarówno Niemcom, jak i Polakom, nietrudno było komunistom przekonać większość społeczeństwa w PRL, że Adenauer jest polakożercą, czekającym na okazję, by granicę tę przesunąć na wschód. Tymczasem wschód w ogóle nie interesował Adenauera - patrzył na zachód, widząc w nim ratunek przed komunizmem. Adenauer darzył zdecydowaną niechęcią instytucję państwa, uznawał jednak konieczność jego istnienia jako jedynego gwaranta praworządności. Uważał, że tylko jasny i rygorystycznie przestrzegany system prawny może ograniczyć i tak nieuniknione przejawy zła w życiu społecznym. Ponad prawem stanowionym przez instytucje chadecy stawiali jednak prawo naturalne: "Państwu nie wolno deptać praw naturalnych - głosił Adenauer - prawa osoby, rodziny, społeczeństwa powinny mieć pierwszeństwo przed państwem". Na zjeździe CDU w 1953 roku Hermann Ehlers, przewodniczący Bundestagu, powiedział: "Stojąc w 1945 roku u progu nowej drogi politycznej, uwzględniając przeżyte przez nas w biedzie i nieszczęściu doświadczenia doszliśmy do wniosku, że nie może być dla naszej działalności politycznej innej podstawy niż odpowiedzialność przed słowem Bożym". Chadecy nie sformułowali jednolitej doktryny - oni sami zwykli twierdzić, że połączyli katolicką naukę społeczną i etykę protestancką, ekonomiczny liberalizm oraz konserwatyzm. Siła tej formacji tkwiła w pragmatycznej ocenie rzeczywistości i działaniu - nie w ideologii. Kolejne pokolenia chadeków wtapiały się w powstającą powoli klasę polityczną, zatracając poczucie tożsamości. Dziś czasem trudno odróżnić chadeka od socjaldemokraty. Zwłaszcza wśród eurokratów. Zabrakło wierzących w tradycyjne zasady wizjonerów - zostali zwykli urzędnicy partyjni. Słysząc polityków chadeckich w Parlamencie Europejskim Adenauer powtórzyłby pewnie: "Dobry Bóg ustanowił granice ludzkiej mądrości, nie zakreślił natomiast granic jej głupocie".

Autorka jest pracownicą krakowskiego Oddziału IPN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski