Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas na czosnek. Plon udany, żniwa na ukończeniu

Barbara Ciryt
Piotr i Elżbieta Komendowie uprawiali czosnek całe dziesięciolecia. Teraz pomagają synowi Mateuszowi
Piotr i Elżbieta Komendowie uprawiali czosnek całe dziesięciolecia. Teraz pomagają synowi Mateuszowi Barbara Ciryt
Prandocin. Plantatorzy zebrali z pól prawie wszystko. Dorodne główki czosnku, powiązane w pęczki wygrzewają się na słońcu. Teraz trzeba wypromować je na dorocznym święcie i dobrze sprzedać.

Czosnek wisi wszędzie: na ścianach stodół i starych budynków, w suszarniach. Tak wyglądają podwórka w wielu wioskach gminy Słomniki. Podobnie jest w gminie Radziemice. Obydwa samorządy od ośmiu lat organizują Święto Czosnku, raz w jednej gminie, raz w drugiej. W tym roku jest kolej na słomnickich gospodarzy. Żniwa czosnkowe się udały, więc jutro będą się bawić w Prandocinie.

Jacek Marszałek w Prandocinie Wysiołku cały garaż zastawił czosnkiem. Część jest z piaskiem i długimi wysuszonymi łodygami, inny już bielusieńki powiązany z pęczki po 10 sztuk. Gospodarz zasiada w garażu do czyszczenia warzywa.

Często cała rodzina zakasuje rękawy. Trzeba otrząsnąć ziemię, obrać czosnek z wierzchnich łupin i zostawić tylko te ostatnie białe. Potem powiązać w pęczki i przyciąć łodygę na 7 cm .

- Tu wszyscy robią to samo, czy to drobni rolnicy, tacy jak ja, którzy na gospodarstwie tylko dorabiają do pracy zawodowej, czy to wielcy przedsiębiorcy, którzy uprawiają czosnek na kilku hektarach - mówi Jacek Marszałek. Z początkiem lipca wszyscy zaczynają zbierać z pola, a potem siedzą w stodołach, garażach, pod wiatami i obierają, przygotowują do sprzedaży.

Pan Jacek sadzi czosnek od kilkunastu lat. To za sprawą żony Renaty, która tradycje uprawy przyniosła z rodzinnego domu w Niegardowie.

W okolicy Słomnik uprawą czosnku zajmowano się od ponad pół wieku. Rolnicy mają tu dwie ulubione odmiany czosnku: "Harnaś" - bardzo aromatyczny z lekko fioletowymi łupkami i syberyjski zwany "Ruskim" - biały. Starsi mieszkańcy wspominają, że ten czosnek przed 20 laty mieszkańcy po kilka główek przywozili z Syberii. Rozmnażali na swoich poletkach, kupowali jeden od drugiego i obsadzali pola.

Teraz podkreślają, że choć odmiana syberyjska, to czosnek jest produktem polskim. Taki polecają klientom. - Polski jest najlepszy, aromatyczny i ma lecznicze właściwości - mówią producenci z Prandocina.

Czosnek sadzą we wrześniu i październiku. Jesienią się ukorzenia i zimuje w ziemi. Wiosną trzeba mu spulchnić ziemię, odchwaścić, nawozić, zabezpieczyć przed chorobami. W lipcu wykopują i zwożą z pól.

Jadąc przez wioskę łatwo trafić do gospodarzy, którzy mają czosnek, bo są "wystawki" przy płotach, czyli wywieszony pęczek czosnku ma bramie lub jakimś słupku.

U Natkańców też wisi. - Jeszcze nie wszystko mamy zebrane, choć gospodarstwo nie jest duże - mówi Maria Natkaniec.
- Trzeba się napracować. Czosnek musi być posortowany: grube główki osobno, średnie osobno, małe osobno. Każda ma inną cenę - mówi kobieta.

Niektórzy sprzedają hurtownikom jeszcze nie obrany. Wtedy za główkę biorą od 40 do 70 groszy. Oczyszczony jest o około 20 groszy droższy.

Sprzedając na placach targowych lub do sklepów trzeba go odpowiednio przygotować. - My się narobimy i bierzemy tyle samo pieniędzy lub mniej niż pośrednicy, którzy tylko przewożą czosnek od producenta do sklepów. Bywa, że tam kosztuje trzy razy więcej niż u nas - zaznacza Maria Natkaniec.

Jedni zbierają czosnek z pól ręcznie, innym pomaga kombajn. W Parandocinie i okolicznych wioskach każdy wie, gdzie zamówić maszynową usługę.

- Komendowie i Grojcowie kupili kombajn, bo mają duże gospodarstwa. Jak zbiorą swój czosnek, to świadczą usługi dla innych - mówią ludzie.

Rodzina Komendów czosnek uprawia na 5 ha. - W pierwszym tygodniu lipca zakończyliśmy zbiór na polu, ręcznie nie sposób byłoby tego zrobić, a kombajn wykopie, otrząśnie z ziemi i powiąże w pęczki, żeby było wygodnie powiesić w suszarni - mówi Elżbieta Komenda, która z mężem Piotrem pomagają w gospodarstwie, bo całość przejął syn Mateusz.

Rodzice mają większe doświadczenie, czosnek uprawiają od dziesięcioleci. Piotr Komenda był pierwszym cesarzem na prandocińskim Święcie Czosnku. Gdy zaczynano organizować tę imprezę, to wybierano cesarską parę spośród największych plantatorów czosnku.

Pan Piotr wspomina początki. - Jeszcze 60 lat temu ludzie uprawiali tu zboże, ale mieli z nim problemy, bo na naszych ziemiach od Niedźwiedzia po Muniakowice rósł dziki czosnek. Ciężko było go zwalczyć. Czasem całe pola bieliły się od niego. Zawsze dostał się do zebranego zboża, nawet jeśli były to kawałki łodyg, to pojawiał się problem.

Ludzie wieźli zboże do młyna, mielili na mąkę i okazywało się, że w całej mące czuć czosnek. Była nie dobra. Wtedy ten dziki czosnek uważano za zakałę - wspomina gospodarz z Prandocina. Z czasem ktoś wpadł na pomysł, żeby tę zakałę przekuć na sukces i ludzie zaczęli sadzić czosnek. Ziemia sprzyjała jego uprawom. Udało się.

- Teraz można powiedzieć, że nasze tereny to zagłębie czosnkowe - zaznacza pan Piotr.

U Komendów jak wszędzie po zbiorach zaczęło się czyszczenie czosnku, wiązanie w pęczki i pakowanie do worków na sprzedaż. Ta praca wciąż jest wykonywana ręcznie. Zmechanizowane są zbiory, ale mają tu też sadzarki do czosnku.

- Pierwszą taką sadzarkę zrobił Stefan Stanek z Granowa. Potem udoskonalaliśmy ją i dzięki temu maszyna zasadzi hektar pola w 10 godzin. Kiedyś jedna osoba ręcznie przez cały dzień posadziła 2 ary - wylicza Piotr Komenda. We wrześniu znów sadzarki wyjadą w pole.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski