Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas Stępnia

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Najmocniejszy moment expose Ewy Kopacz to podziękowanie dla podpułkownika Leszka Stępnia. Został ranny w 2002 r. podczas rozminowywania bazy w Bagram w Afganistanie.

Od dzisiaj staje się symbolem sprawy, na którą dotychczas było w polskiej polityce za mało miejsca. Chodzi o wdzięczność wyrażoną tym, którzy na misjach wojskowych oddali życie i stracili zdrowie.

W pewnym sensie z pamięcią o weteranach nawet nie jest tak źle: od kilku lat funkcjonuje „ich” ustawa, powstaje Centrum Weterana Działań Poza Granicami Kraju, którym będzie kierował właśnie Stępień. Wcześniej prezydent Lech Kaczyński ustanowił pięć odznaczeń – Gwiazd za udział w misjach w Iraku, Afganistanie, Czadzie, Kongu i na Morzu Śródziemnym, prezydent Komorowski dodał do tego jeszcze jedną – Gwiazdę Załóg Lotniczych.

Ale rządzący od siedmiu lat politycy PO w czasach, powiedzmy, przedsiemoniakowych nie mieli serca do wojska ani do polskich misji wojskowych zagranicą. Chyba armia im się z PiS-em kojarzyła, bo po 2007 r. trzeba było wszystko robić na odwrót, a może kojarzyli ją z imperialną Ameryką? Czort wie, z czym jeszcze im się wojsko kojarzyło, ale jedno jest jasne – kojarzyło się nie najlepiej.

Kampanie wyborcze politycy PO toczyli pod hasłami „powrotu z antypodów”, likwidowali historyczne polskie misje wojskowe, jak tę na Wzgórzach Golan, zwalczali w wojsku „romantyczny” patriotyzm i po cichutku kombinowali, jak ograniczyć rolę Ordynariatu Polowego. Wyglądało, jakby Polska nie rozumiała sensu wspólnej walki, współczesnego braterstwa broni, jakbyśmy przypadkiem zaplątali się do Iraku i Afganistanu i nawet na Wzgórza Golan i musieli się tego wstydzić.

Weterani wyczuwali, że coś jest nie tak: od kilku tygodni po wejściu do Sejmu nagabywali polityków, a czasem robiły to przystojne żołnierki i żony żołnierzy, by zatrzymali się na moment przy rozstawionych w hallu zdjęciach z polskich misji. Jakby chcieli krzyczeć: „Nie byliśmy tam dla zabawy”.

Może więc „stary” lub jakiś nowy Ostachowicz, zainspirowany rozmową w sejmowym hallu, wymyślił dla Ewy Kopacz wydarzenie z podpułkownikiem podczas expose? Niechby i tak – dla wielkiej idei da się strawić piarowską sztuczkę. Sprawa krwi wylanej na misjach i urwanych nóg nie jest kwestią samego wojska, do omawiania przy grochówce.

To sprawa narodowa. Może więc idzie czas, by o sensie tego, co się działo z polską armią po szczęśliwym rozstaniu z Układem Warszawskim, porozmawiać na lekcji wychowawczej? Na 100 proc. już czas znaleźć miejsce w stolicy na memoriał poległych na współczesnych polach walki. Już czas na „dziękujemy” powiedziane z pełnej piersi i bez kręcenia nosem na decyzje o zaangażowaniu polskiego wojska. Już czas. Najwyższy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski